Kryzys na rynkach finansowych dał się inwestorom mocno we znaki. Nic dziwnego, że szukają aktywów, które w długim terminie dadzą większe zyski niż lokaty bankowe, a przy tym ich ceny nie będą podlegać tak dużym wahaniom jak akcje czy jednostki funduszy inwestycyjnych.

Kiedy zawiodła większość popularnych sposobów zarabiania pieniędzy na rynku finansowym, inwestorzy zwrócili się w kierunku tzw. inwestycji alternatywnych: szukają zysku na rynku znaczków, handlują pamiątkami po gwiazdach filmu i sportu, kupują i sprzedają auta klasyczne, markowe wino i whisky. Rośnie rola tzw. inwestycji SWAG (silver, wine, art, gold).

Sztuka - inwestycja alternatywna

Obok złota, sztuka staje się najpopularniejszą inwestycją alternatywną, bo zapewniają nie tylko dywersyfikację ryzyka, ale i prestiż.

O rosnącym zainteresowaniu sztuką jako sposobem pomnażania kapitału świadczy m.in. skład funduszy. Według raportu „Investment and Pensions in Europe 2010" udział inwestycji alternatywnych, przede wszystkim dzieł sztuki, w portfelach największych funduszy wzrósł w ostatnich latach z 6 proc. do 8 proc., przewyższając nieruchomości i gotówkę.

Jak inwestować w sztukę

Inwestować na rynku sztuki można na kilka sposobów. Podstawowym jest kupowanie dzieł na aukcjach. Wartość światowego rynku aukcyjnego w 2011 r. sięgnęła 11,57 mld dol. i była o 20 proc. wyższa niż w 2010 r. W I połowie 2012 r. dom aukcyjny Christie's zantował wzrost sprzedaży o 13 proc. - podaje firma Wealth Solutions.

Aukcje mają tę zaletę, że można zacząć w nich uczestniczyć mając do dyspozycji zaledwie kilkaset złotych. Przy odrobinie szczęścia i dobrym wyczuciu rynku, można osiągnąć całkiem przyzwoite zyski. Według obliczeń Abbey House średnia roczna stopa zwrotu dla co najmniej dwuletniej inwestycji w dzieła sztuki, z których inwestorzy wyszli w I połowie 2012 r. wyniosła 11 proc. Inwestycje, które trwały więcej niż 15 lat, przyniosły średniorocznie aż około 47 proc.

Zasady, które rządzą rynkiem

Jednak inwestując w sztukę trzeba pamiętać o kilku twardych zasadach, rządzącym tym rynkiem. Tak jak w każdej inwestycji, żelazną regułą jest dywersyfikacja.

Zwrócił na nią uwagę na łamach magazynu „Forbes" Fabian Bocart z Tutela Capital – firmy obsługującej rynek sztuki, która posługuje się narzędziami matematycznymi i statystycznymi. - Znaczący spadek cen dzieł wybranego artysty może wpłynąć na przecenę dzieł twórców z tego samego nurtu. Czyli jeśli spada popularność Warhola, zapewne w dół pójdzie także wartość dzieł Basquiata. Ale nie powinno mieć to żadnego wpływu na wycenę płócien impresjonistów francuskich czy włoskich malarzy renesansowych – tłumaczył Bocart. Jean-Michel Basquiat był prekursorem graffiti. Jego dzieła osiągają na aukcjach wysokie ceny.

I jeszcze jedna ważna zasada: sztuka nie jest płynnym rynkiem, z którego można wyjść w dowolnym momencie. Jak twierdzi wybitny ekonomista prof. Andrzej K. Koźmiński, fakt posiadania dobrego dzieła znanego artysty nie oznacza, że znajdzie się na nie atrakcyjny kupiec gdy będzie potrzebna gotówka.

To sytuacja skrajna, pozwala ona jednak uświadomić sobie realia, w jakim funkcjonuje rynek sztuki. Jest też druga strona medalu: wiele zamożnych osób uważa kupowanie dzieł wybitnych artystów za inwestycje na pokolenia, jako element tworzenia bogactwa. W takie perspektywie horyzont inwestycyjny jest wyjątkowo długi, a szybka wyprzedaż obrazu czy rzeźby raczej nie wchodzi w grę. James E. Hughes, Jr., który dużą część zawodowego życia poświęcił doradzaniu bogatym rodzinom, twierdzi, że z tego punktu widzenia, krótki horyzont inwestycyjny wynosi 20 lat, średni 50 lat, a długi 100 lat. Trudno wyobrazić sobie wielopokoleniowe strategie inwestycyjne bez dzieł sztuki.

Kupno i sprzedaż to jednak nie jedyne metody inwestowania w dzieła artystów

Na Zachodzie od kilkudziesięciu lat działają fundusze sztuki. Są dostępne dla bardzo zamożnych inwestorów: cena jednej jednostki uczestnictwa zaczyna się zwykle od 150 tys. dol. Fundusze umożliwiają jednak partycypowanie w zakupie dzieł, których wartość sięga często kilkudziesięciu milionów dolarów.

Najsłynniejszym funduszem dzieł sztuki był British Rail Pension Fund, który w latach 1987-1999 uzyskał średnią roczną stopę zwrotu na poziomie 11,3 proc.

Obecnie na świecie działa około 30 tego rodzaju podmiotów, w Polsce istnieje jeden (Abbey Art Fund FIZ AN). Wszystkie są funduszami zamkniętymi, więc ich wyniki nie są szeroko znane. Jeżeli informują o stopach zwrotu, czynią to rzadko. Na podstawie dostępnych danych wiadomo jednak, że fundusze zarabiają średniorocznie ponad 20 proc. W przypadku polskiego funduszu, wygrywa on w skali 12 miesięcy z funduszami inwestującymi w inne aktywa alternatywne, w złoto czy wino.

W sztukę można inwestować nie tylko kupując dzieła czy jednostki funduszy inwestycyjnych, ale także nabywając udziały firm działających na tym rynku.

W prestiżowym indeksie Skate's Art Stocks znajduje się obecnie 14 spółek giełdowych z różnych krajów, w tym dwie z Polski (Abbey House i Art&Business Magazine, obie notowane na NewConnect). Największą w tym gronie jest dom aukcyjny Sotheby's wart 2,1 mld dol., którego wycena poszła od początku 2012 r. w górę o prawie 9 proc. Rekordowy skok – o 429 proc., do 109 dol. - zaliczyły papiery spółki Weng Fine Art notowanej we Frankfurcie.

Indeks jest liczony od września 2005 r. Od tamtej pory wzrósł o blisko 200 proc., podczas gdy indeks amerykańskiej giełdy S&P500 ledwie o 16 proc.