Zła wiadomość dla Polski. Europarlament przegłosował wczoraj backloading, czyli zamrożenie części uprawnień do emisji CO2. Celem jest podwyższenie ceny uprawnień.
Zgodnie z poprawką wprowadzoną przez PE i uzgodnioną z państwami Unii Komisja Europejska w wyjątkowych okolicznościach może zmieniać harmonogram aukcji uprawnień do emisji po sprawdzeniu, że dotknięte tą zmianą sektory nie przeniosą się poza UE. Komisja będzie miała prawo do wprowadzenia jednej tego typu zmiany do 2020 r. dla nie więcej niż 900 mln ton.
KE zaproponowała te zmiany, bo do 2020 r. emisje z sektorów przemysłu objętych systemem ETS będą o 21 proc. niższe niż w 2005 r. Powstała też nadwyżka uprawnień do emisji gazów cieplarnianych wynosząca 2 mld ton. To oznacza wzrost ceny uprawnień z obecnych 2,7 euro do być może nawet 30 euro za tonę. Dla nas wszystkich oznacza to wzrost cen energii.
– Backloading to katastrofalny pomysł dla Polski i mało efektywny dla gospodarki unijnej w ogóle – ocenia Konrad Szymański, eurodeputowany PiS. Według jego wyliczeń backloading może oznaczać 4 mld zł kosztów dla polskiego budżetu i miliardowe straty dla przemysłu. W przyszłym tygodniu sprawę omówią unijni ministrowie. Polska nie zbudowała większości blokującej, więc propozycja zapewne przejdzie, wchodząc w życie prawdopodobnie już od nowego roku.