Ministerstwo Aktywów Państwowych wspiera koncepcję zmian stworzoną przez władze PGG. Związki odrzucają antykryzysowe rozwiązania w spółce, której płynność może być wkrótce zagrożona.
Jutro w Centrum Dialogu ma się odbyć spotkanie wicepremiera Jacka Sasina z przedstawicielami górniczych central związkowych. Rozmowa ma dotyczyć oszczędności. Jak wynika z informacji DGP, wicepremier poprze stanowisko władz PGG. – Pola manewru nie ma, a alternatywą jest upadłość likwidacyjna – mówi nam osoba z rządu. W końcu zeszłego tygodnia związki zawodowe zakwestionowały propozycje złożone im przez władze PGG. Z kolei plan związków nie zadowala władz firmy.
Górnictwo to najtrudniejsza działka w resorcie aktywów państwowych. Niedawno został odwołany odpowiedzialny za nią wiceminister Adam Gawęda, a Jacek Sasin przejął bezpośredni nadzór nad tą sferą. PiS do tej pory prowadził restrukturyzację w asekurancki sposób. Robił to powoli, by nie wywołać otwartej konfrontacji ze związkami. Tym bardziej że od 2018 r. w każdym roku odbywały się wybory. Jednak już i tak złą sytuację sektora pogorszyła ciepła zima i epidemia koronawirusa, która obniżyła zapotrzebowanie na energię o co najmniej 10 proc.
Droższa cena krajowego węgla zmniejsza rentowność wytwarzania energii, na czym cierpią nie tylko spółki energetyczne, ale i odbiorcy prądu. Bo to na nich m.in. przerzucane są wyższe koszty węgla i CO2. Dziś mówi się nie tylko o konieczności restrukturyzacji branży. Niektórzy oceniają, że wybrane kopalnie trzeba będzie zamknąć, a pozostałe mogłyby być np. skonsolidowane z energetyką. Ewentualne uporządkowanie sektora zaraz po wyborach prezydenckich kalkuluje się politycznie, bo rządzący nie działaliby pod presją ryzyka utraty głosów.
Przewodniczący górniczej Solidarności Bogusław Hutek powiedział nam, że związkowcy wybierają się na spotkanie w Centrum Dialogu i wysłuchają, co ma do powiedzenia przedstawiciel Skarbu Państwa. Przypomniał, że na lutowym spotkaniu ze związkami w Katowicach, na którym osiągnięto kompromis w sprawie podwyżek, Jacek Sasin zapowiedział koncepcję systemowych rozwiązań w górnictwie i energetyce. Zdaniem przewodniczącego zarząd PGG ma inne opcje niż „sięganie od razu do kieszeni pracowników”, obcinając pensje o 20 procent. Uważa, że można np. wykorzystać tarczę finansową PFR dla dużych firm, a nie tylko ustawę o COVID-19.
– Sytuacja w PGG nie jest winą pracowników. Gdyby zarząd i Ministerstwo Aktywów Państwowych tak ochoczo walczyły o to, żeby wpłynęły środki za węgiel, który jeszcze przed koronawirusem został zakontraktowany i nieodebrany (400 mln zł), to dzisiaj byłaby inna sytuacja – powiedział Hutek. Dodał, że kopalnie mają już na zwałach w sumie prawie 3,6 mln ton węgla.
Związki zawodowe odrzuciły porozumienie kryzysowe zaproponowane przez zarząd Polskiej Grupy Górniczej. Chciał on ograniczyć wydobycie w kopalniach do czterech dni w tygodniu, a także zmniejszyć wymiar pracy i pensje o 20 proc. Rozwiązania te miałyby obowiązywać od maja do końca lipca. Związkowcy zaproponowali tzw. postojowe przez jeden dzień w tygodniu z 60-proc. wynagrodzeniem. PGG odpowiedziała, że taka opcja zmniejszyłaby planowane przez zarząd oszczędności o ok. 100 mln zł, co jest nie do przyjęcia.
– Propozycja związków jest nieakceptowalna, ponieważ nie uratuje firmy. W zakresie wynagrodzeń i zapisów tarczy antykryzysowej pozwoliłaby zaoszczędzić zaledwie 26 mln zł, zamiast planowanych 125 mln zł. Wiemy, że wyrzeczenia są trudne dla każdego z pracowników, ale w kształcie proponowanym przez związki są one niewystarczające i stanowią kroplę w morzu potrzeb. Jesteśmy w stanie głębokiego kryzysu – mówił cytowany w komunikacie spółki prezes PGG Tomasz Rogala. Oszacował, że jeżeli spółka nie podejmie przewidzianych działań antykryzysowych, a zapotrzebowanie na węgiel jeszcze spadnie, PGG będzie generowała straty w wysokości 240 mln zł miesięcznie, a wydobytego węgla nie będzie gdzie składować.