Europa będzie tylko dodatkowym rynkiem zbytu dla gazu skroplonego z USA. Rosjanie mają więc szansę na utrzymanie pozycji.
Polska bardzo liczy na dostawy skroplonego gazu z kierunku amerykańskiego. Wpisują się one w strategię dywersyfikacji surowców strategicznych realizowaną przez krajowe firmy. To właśnie w tym celu wybudowany został terminal LNG w Świnoujściu, w którym skroplony surowiec jest regazyfikowany. Moc instalacji to 5 mld m sześc. rocznie. Ma być jednak zwiększona do 7,5 mld m sześc. W połowie ubiegłego roku dotarła do Polski pierwsza dostawa z USA. W listopadzie PGNiG podpisało zaś z Amerykanami średnioterminową umowę na zakup LNG. Problem w tym, że Europa, w tym Polska, nie jest dla Amerykanów „gazowym priorytetem”.
USA chcą stać się jednym z trzech największych eksporterów LNG, wraz z Australią i Katarem. Obecnie kraj ten inwestuje intensywnie w rozbudowę terminali, w których skraplany jest gaz ziemny. Rosnący eksport z USA zmieni układ sił na rynku. Amerykanie przez lata byli uzależnieni od zewnętrznych dostawców energii. Dzięki rewolucji łupkowej na tamtejszym rynku pojawiły się nadwyżki ropy i gazu. W 2016 r. zaczęli eksportować surowiec w postaci skroplonej, czyli LNG. Gaz skroplony ma objętość ok. 600 razy mniejszą niż w stanie pierwotnym. To ułatwia jego transport i magazynowanie.
Wzrost dostaw ze Stanów Zjednoczonych do Europy, która zużywa średnio ok. 500 mld m sześc. gazu, może osłabić pozycję Rosji, która w 2017 r. sprzedała na europejski rynek, według wstępnych szacunków, ok. 180 mld m sześc. surowca. Gazprom odczuje wzrost konkurencji, ale nie musi to oznaczać utraty pozycji na europejskim rynku. Amerykanie są zainteresowani głównie sprzedażą do Azji, istotnym kierunkiem ich eksportu jest też Meksyk. – Europa kontynentalna to tylko dodatek. Azja jest bliżej Stanów Zjednoczonych, co oznaczaniższe koszty transportu. No i gaz jest tam o 20–30 proc. droższy niż w Europie – wyjaśnia Andrzej Sikora, prezes Instytutu Studiów Energetycznych.
Kto sprzedaje, kto kupuje gaz / Dziennik Gazeta Prawna
Jest jeszcze jeden powód: rozwój rynku gazu w Azji będzie zdecydowanie bardziej dynamiczny. Wskazuje na to Międzynarodowa Agencja Energii. Według niej za 80 proc. wzrostu popytu na gaz w najbliższych latach będą odpowiadały gospodarki rozwijające się, na czele z Chinami, Indiami i innymi krajami Azji. W Chinach udział gazu w miksie energetycznym wzrósł z 4 proc. w 2010 r. do 6,2 proc. w 2016 r. – Chińczycy odchodzą od węgla w ramach walki ze smogiem. Mają już 12 terminali importowych – jeden z nich jest w rozbudowie. Są też w trakcie budowy trzech nowych terminali LNG – informuje Sikora.
W Europie popyt na gaz w perspektywie 5–10 lat będzie stabilny. Miejsce na dodatkowe dostawy z zewnątrz może się pojawić, bo na kontynencie spada wydobycie surowca. Powód: część złóż się wyczerpuje. – Warto wskazać wygaszane przez Holendrów złoże Groningen. Wydobycie tam spadło z 50 mld m sześc. gazu do 20 mld m sześc. Tę lukę ktoś musi zapełnić. Walczą o to i Norwegowie, i Rosjanie, ale też na przykład Algieria czy USA – wyjaśnia Sikora.
Rosjanie mają ok. 35-proc. udział na europejskim rynku. Zależy im co najmniej na utrzymaniu tej pozycji. Ich przewagą jest infrastruktura: trudno sobie wyobrazić, by Europa zrezygnowała z zakupów surowca transportowanego gazociągami. Mimo to zdaniem ekspertów dostawy LNG będą rosnąć. Wykorzystanie europejskich terminali wynosi dziś tylko 20–25 proc. – Dostawy LNG pokrywają część kosztów funkcjonowania instalacji, będą więc kontynuowane. Ale Rosjanie również pokazują, że mają swoje LNG. Są więc ciągle w grze i w grze pozostaną – ocenia Andrzej Sikora.
Według raportu Międzynarodowej Agencji Energii, w 2040 r. gaz będzie odpowiadał za 1/4 światowego zapotrzebowania na surowce energetyczne, co da mu drugie miejsce po ropie naftowej. MAE szacuje, że do 2040 r. dostawy LNG zwiększą się dwukrotnie. Wzrost będziemy zawdzięczać firmom ze Stanów Zjednoczonych i Australii czy Rosji, ale też Kataru, Mozambiku i Kanady.
W 2016 r. największym eksporterem LNG był Katar, który sprzedał na zagraniczne rynki 77,2 mln ton gazu skroplonego. Na dwóch kolejnych pozycjach znalazły się Australia z 44,3 mln ton sprzedaży i Malezja z 25 mln ton. USA w tym zestawieniu znalazły się na dużo dalszej pozycji, z 2,9 mln ton. Pozycja Stanów Zjednoczonych na rynku jednak systematycznie rośnie.
Z zestawienia amerykańskiego ministerstwa energii wynika, że od lutego 2016 r. do listopada 2017 r. najwięcej ładunków z gazem skroplonym ze Stanów Zjednoczonych (49) trafiło do Meksyku. Kolejnymi odbiorcami amerykańskiego gazu były Korea Południowa (35 ładunków) i Chiny (29).