W opublikowanym z początkiem lipca „Przeglądzie funkcjonowania systemu emerytalnego – Bezpieczeństwo dzięki zrównoważeniu” czytamy, że jest to dokument „wynikający z art. 32 ustawy z dnia 25 marca 2011 r. o zmianie niektórych ustaw związanych z funkcjonowaniem systemu ubezpieczeń społecznych (Dz.U. z 2011 r. nr 75, z późn. zm.)”. Tymczasem z jego strony tytułowej wynika, że przedstawiony został w imieniu dwóch ministerstw – Ministerstwa Pracy i Polityki Społecznej oraz Ministerstwa Finansów.
W opublikowanym z początkiem lipca „Przeglądzie funkcjonowania systemu emerytalnego – Bezpieczeństwo dzięki zrównoważeniu” czytamy, że jest to dokument „wynikający z art. 32 ustawy z dnia 25 marca 2011 r. o zmianie niektórych ustaw związanych z funkcjonowaniem systemu ubezpieczeń społecznych (Dz.U. z 2011 r. nr 75, z późn. zm.)”. Tymczasem z jego strony tytułowej wynika, że przedstawiony został w imieniu dwóch ministerstw – Ministerstwa Pracy i Polityki Społecznej oraz Ministerstwa Finansów.
Przecieram oczy i na wszelki wypadek raz jeszcze czytam art. 32 cytowanej ustawy. Niestety, nie myliłem się – stoi tam wyraźnie, że przeglądu funkcjonowania systemu emerytalnego po wejściu w życie ustawy dokonuje Rada Ministrów wraz z przedłożeniem Sejmowi informacji o skutkach jej obowiązywania wraz z propozycjami zmian. Z informacji na stronie kancelarii premiera wynika wyraźnie, że Rada Ministrów zapoznała się z tym dokumentem, ale nie ma tam wzmianki o jego przyjęciu.
Wniosek stąd, że upowszechniony przez obydwa ministerstwa „przegląd” tylko udaje „Przegląd”, o który w ustawie chodzi, choć – trzeba przyznać – dość bezceremonialnie podszywa się pod ten drugi dokument, informując na stronie tytułowej, że oto właśnie jest wypełnieniem obowiązku wynikającego z art. 32 cytowanej ustawy.
A tak, oczywiście, nie jest, bo ministerstwa, nawet dwa tak ważne w strukturze rządu jak te wymienione w stopce, to jednak nie cała Rada Ministrów. Pomińmy już to, że ministerstwo to nie minister i nie można utożsamiać tego, co czyni ministerstwo jako takie, czyli urząd powołany do obsługi ministra, z tym, co robi minister – członek Rady Ministrów, choć trzeba zauważyć, że akurat w tym przypadku obydwaj ci ministrowie wzięli pełną odpowiedzialność za to, co zrobiły podporządkowane im ministerstwa. Obydwaj bowiem wystąpili wspólnie na konferencji prasowej, przedstawiając ten dokument jako „Przegląd” wykonujący dyspozycję art. 32 ustawy i akceptując niejako opisane wyżej nadużycie tytułowe.
Prawdę mówiąc, byłoby bowiem właśnie zgodnie z prawdą, nie mówiąc już, że uczciwiej, by to, co przedstawiali, było opatrzone wzmianką, że jest to tylko projekt „Przeglądu”, o którym mowa w art. 32 ustawy nowelizującej system OFE. Tego wymagałaby lojalność obydwu ministrów wobec wyborców, a przede wszystkim w stosunku do osób bezpośrednio zainteresowanych rządową oceną systemu emerytalnego z różnych punktów widzenia – także tych naukowców i publicystów, którzy z całym bagażem swojej wiedzy i doświadczenia zaangażowali się w dyskusję nad tym dokumentem.
Miejmy nadzieję, że błąd ten zostanie niebawem naprawiony – nie wyobrażam sobie bowiem, żeby można było ot tak po prostu przejść nad tą nieścisłością do porządku dziennego, zbywając namolnych uwagą: a kto powiedział i napisał, że Rada Ministrów ten dokument przyjęła? No więc, jeśli nie przyjęła, to mamy do czynienia tylko z projektem „Przeglądu” i wszyscy powinni mieć tego świadomość.
Niemal wszyscy dotychczasowi krytycy opublikowanego „projektu »Przeglądu«” zgodnie podkreślają, że skupia się prawie wyłącznie na analizie elementu kapitałowego całego systemu emerytalnego, poświęcając zasadniczej jego części (repartycyjnej) niewiele uwagi. Tworzy to wrażenie, że zasadniczy komponent repartycyjny jest właściwie bez zarzutu, w każdym razie nie wymaga jakiejkolwiek korekty, a całe zło jest wynikiem części kapitałowej. Nie oddziałuje ona bowiem, zdaniem autorów, pozytywnie ani na rynek, ani na finanse publiczne, ani na przyszłe emerytury. Aż dziw, że w konkluzji nie zaproponowano likwidacji tego garba na naszym rzekomo zdrowym systemie finansów publicznych – do czego system OFE z lubością niektórzy przyrównują.
Do uwag trafnie zarzucających projektowi „Przeglądu” jednostronność dorzuciłbym swoje trzy grosze. Uderza przy jego lekturze brak jakiejkolwiek analizy prawnej elementów tak krytykowanego komponentu kapitałowego. Nie dowiemy się z niego, jaki jest charakter środków zasilających OFE i reinwestowanych następnie przez nie na rynku kapitałowym, czy przynależą one do świata finansów publicznych, czy mają charakter środków prywatnych. Czym w ogóle w systemie naszego prawa są powszechne towarzystwa emerytalne i zarządzane przez nie otwarte fundusze emerytalne.
A są to podstawowe kwestie, na które wcześniej czy później odpowiedzieć będzie trzeba, jeśli będzie się chciało proponowane rozwiązana finansowe przekładać na język przyszłych nowelizacji.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama