Zbigniew Derdziuk, prezes ZUS zapewnia: Emeryci na czas dostaną zwaloryzowane emerytury. Mamy na ten cel zabezpieczone 6,2 mld zł. O naszych emeryturach i o przyszłości ZUS ze Zbigniewem Derdziukiem rozmawiała Dominika Sikora.
Waloryzacja kwotowa rent i emerytur jest przesądzona. Ale tyko w tym roku. Jak będą rosły świadczenia w 2013 roku to wciąż kwestia uzgodnień?
Z projektu ustawy przyjętej przez rząd wynika, że to rozwiązanie będzie faktycznie obowiązywać tylko w tym roku. W 2013 r. będzie waloryzacja procentowa.
To dobry pomysł?
Waloryzacja kwotowa jest jedną z koncepcji, zresztą nienową. Podstawowa informacja jest taka: od 1 marca wzrosną wszystkie świadczenia.
A co to oznacza dla świadczeniobiorców?
Każdy emeryt dostanie po 71 zł więcej, niezależnie od wysokości świadczenia. Czyli najbardziej zyskają te osoby, które mają najniższe świadczenia.
A stracą ci, którzy dłużej pracowali?
Takie rozwiązanie faktycznie powoduje spłaszczenie emerytur. Ale trzeba pamiętać, że dzisiejsi emeryci są beneficjentami systemu zdefiniowanego świadczenia, w którym wysokość emerytury nie była w tak oczywisty sposób – w przeciwieństwie do obecnego systemu – powiązana ze składką. Można więc powiedzieć, że waloryzacja kwotowa jest bliższa logice systemu zdefiniowanego świadczenia, z którego dobrodziejstw w przeważającej większości korzystają właśnie dzisiejsi emeryci.
Ale pojawiają się pytania o konstytucyjność tego rozwiązania?
Jeśli ktoś zaskarży ustawę, odpowiedzi na to pytanie udzieli Trybunał Konstytucyjny. Ja się koncentruję na tym, żeby ZUS waloryzację naliczył i wypłacił.
Jest do tego gotowy? Pierwsza waloryzacja w marcu?
Tak. Wyższe świadczenia będą wypłacone w terminie. Mamy na ten cel zabezpieczone środki – około 6,2 mld zł. Z projektu przyjętego przez rząd wynika również, że określenie zwaloryzowanej emerytury po raz pierwszy będzie się odbywać przy wykorzystaniu na szeroką skalę rejestrów informatycznych. To autorskie rozwiązanie ZUS we współdziałaniu z Ministerstwem Administracji i Cyfryzacji oraz Ministerstwem Pracy i Polityki Społecznej oraz RCL.
Co to oznacza?
Do tej pory decyzja była wydawana, podpisywana, kopia wkładana do akt, a oryginał wysyłany do zainteresowanego. Teraz z systemu drukowany będzie tylko jeden egzemplarz już z podpisem (bez ręcznego podpisywania), ten dla emeryta. Kopia, która zostaje w ZUS, będzie przechowywana w systemie komputerowym.
Dlaczego jest taki problem ze stwierdzeniem, kto płaci regularnie składki zdrowotne, a kto nie. Przecież ZUS dysponuje takimi informacjami?
Ponieważ dane o ubezpieczonych są przekazywane do ZUS przez płatników składek, czyli pracodawców, często są niepełne lub nieaktualne, gdyż niekiedy ubezpieczeni nie podali danych potrzebnych do zgłoszenia członka rodziny.
ZUS ściąga składkę od płatników. Trzeba odróżnić dwa pojęcia: kto jest pracownikiem i za kogo płaci się składki od tego, kto np. z rodziny pracownika został zgłoszony do ubezpieczenia zdrowotnego.
To może te dane są za rzadko aktualizowane?
Ustawa mówi, że obowiązek zgłoszenia pracownika do ZUS wynosi 7 dni od dnia zatrudnienia. ZUS co tydzień przekazuje informacje o liście osób ubezpieczonych do NFZ. Od pierwszego kwietnia dane te będą aktualizowane raz na dobę. Już teraz każdy ubezpieczony może w dowolnej placówce pobrać zaświadczenie o podleganiu ubezpieczeniu. Pod koniec drugiego kwartału tego roku będzie mógł to sprawdzić przez internet za pośrednictwem naszego nowego portalu.
Może część tych problemów udałoby się rozwiązać łącząc ZUS z NFZ? Nie trzeba by przesyłać danych, wzajemnie się obwiniać, kto nie wysłał, a kto ich nie odebrał na czas?
Ale ZUS nie ma żadnych problemów z przesyłaniem informacji. Natomiast co do łączenia instytucji: zbyt wielkie podmioty administracyjne nie muszą być bardziej efektywne.
Czyli nie jest pan zwolennikiem ich łączenia?
Nie ma takiej potrzeby, to dwie inne instytucje z zupełnie różnymi zadaniami.
Rząd docelowo zakłada likwidację KRUS. Naturalnym spadkobiercą wydaje się ZUS?
Nie ma jeszcze projektu w tej sprawie, więc nie będę komentować.
Część pracodawców złożyło pozew przeciwko ZUS, twierdząc, że jego urzędnicy świadomie wprowadzili ich w błąd. W efekcie nie płacili składek w momencie zawieszenia działalności.
Do nas jeszcze pozew nie dotarł. Wiemy tylko z informacji prasowych, że został złożony. Więc trudno się do tego odnosić. Zapewniam, że robimy wszystko, aby ZUS działał w sposób transparentny. Nie podzielam więc wątpliwości pracodawców w tym zakresie.
Ale pojawił się zarzut, że to urzędnicy wprowadzili ich w błąd, udzielając błędnych informacji?
Mam inną ocenę tej sytuacji.



ZUS może stanąć przed kolejnym problemem, bo do złożenia pozwu grupowego szykują się chałupnicy?
ZUS jest do tego przygotowany. Rocznie wydajemy około 2,5 mln różnych decyzji. Każdy nasz klient ma prawo nie zgadzać się z nimi. Może więc dochodzić swoich racji przed sądem.
Ale nad problemami chałupników pochylił się nawet rząd. Czy jest pan za objęciem ich abolicją?
Jeżeli takie prawo wejdzie w życie, to ZUS będzie je realizować. Trzeba jednak pamiętać, że w 2004 roku liczba chałupników wynosiła 2,8 tys. osób, w latach 2007 – 2008 wzrosła do 26 tys. i 28 tys. W momencie zmiany przepisów ta liczba ponownie spadła do około 3 tys.
Chce pan powiedzieć, że doszło do nadużycia prawa ze strony chałupników?
Doszło do nieprawidłowej interpretacji prawa. Zgodnie bowiem z przepisem osoba, która prowadziła jednocześnie działalność nakładczą i działalność gospodarczą, mogła wybrać, z jakiego tytułu opłaca składki. Większość oczywiście wybierała ten pierwszy tytuł, bo wiązało się to z niższymi kosztami. Kiedy podczas kontroli okazywało się, że chałupnictwo było działalnością pozorną, ZUS nakładał kary.
Mówi pan, że ZUS jest tanią instytucją. Opinia publiczna ma na ten temat inne zdanie?
Ale świadczą o tym wskaźniki. Głównym źródłem finansowania ZUS jest odpis z FUS. W 2011 roku wynosił 3,8 mld zł. W tym będzie to o 8 mln zł mniej. I to mimo tego, że mamy więcej zadań.
Przedstawiciele instytucji publicznych lubią mówić, że mają coraz więcej zadań. ZUS nie jest wyjątkiem.
Koszty funkcjonowania ZUS łącznie wynoszą 4,3 mld zł. W tym roku, w porównaniu z 2011 rokiem, będą one niższe o 130 mln zł. Systematycznie obniżamy nasze wydatki dzięki informatyzacji czy redukcji zatrudnienia. W ciągu ostatnich dwóch lat spadło ono o ponad 1300 osób z 47 tys. Zaoszczędzone pieniądze zostały przekazane na szkolenia pozostałych pracowników.
Będą kolejne redukcje?
Tak, ale dotknie to nie więcej niż 100 osób.
Przekonuje pan, że ZUS to tania instytucja, to jak mają się do tego doniesienia o drogich i dalekich podróżach szkoleniowych pana i współpracowników?
ZUS od 1927 roku jest członkiem założycielem Międzynarodowego Stowarzyszenia Zabezpieczenia Społecznego. Jest to organizacja, która jest częścią Międzynarodowej Organizacji Pracy. Pierwszy raz w 2010 roku przedstawiciel Polski został członkiem władz tej instytucji. Jako przewodniczący Europejskiej Sieci ISSA jestem zobligowany do udziału w jej posiedzeniach. Takie spotkania są niesłychanie ważne, zwłaszcza w czasach, gdy obywatele UE, w tym również Polacy, przemieszczają się, pracują w różnych krajach, a tym samym podlegają różnym systemom ubezpieczeniowym.
Ale co to daje ZUS?
Mamy system koordynacji unijnej, a także umowy bilateralne z innymi państwami. Ten, kto pracuje w różnych krajach, może korzystać z ubezpieczeń zarówno w Polsce, jak i kraju, w którym jest lub był aktywny zawodowo. Globalizacja kwestii zabezpieczenia społecznego wymaga także globalnego myślenia i niekiedy globalnego działania, jak w przypadku wypracowania standardu komunikacji elektronicznej instytucji zabezpieczeniowej z klientami. Stąd nasza obecność na międzynarodowych forach. To również możliwość promocji Polski. Jest jeszcze jeden aspekt naszej aktywności międzynarodowej: edukacja. Co roku organizujemy dni porad prawnych, które odbywają się w różnych krajach UE. Eksperci ZUS raz do roku w polskich placówkach dyplomatycznych odpowiadają na pytania pracujących za granicą Polaków. Te dni cieszą się ogromną popularnością wśród naszej Polonii.
Ale to aż na forum międzynarodowym trzeba ustalać, że będą prowadzone dni poradnictwa?
To tylko przykład. Jeżeli Polska jest członkiem międzynarodowej instytucji, a tym bardziej, gdy w jej władzach zasiada Polak, to obowiązkiem jest udział w jej pracach.
Ale odbył pan podróż również do Baku. Co tam pan zobaczył, co może być przydatne w pracach ZUS?
Azerbejdżan ma system, który działa jak nasz kilka lat temu i powiela pewne nasze błędy. Tak jak kiedyś my uczyliśmy się od krajów zachodnich, tak teraz my przekazujemy nasze doświadczenia związane z funkcjonowaniem systemu zabezpieczenia społecznego naszym wschodnim sąsiadom. Otworzyliśmy tam ośrodek ekspercki dla krajów Europy Wschodniej i Azji. Ale to działa także w drugą stronę. Nawet jeżeli ZUS wynająłby zewnętrzną firmę doradczą, to nie dowie się tyle, ile w czasie bezpośrednich kontaktów z naszymi zagranicznymi odpowiednikami.
Jak często jest pan w delegacjach?
Nie częściej niż raz na miesiąc. Budżet na te wyjazdy od lat jest na niezmienionym poziomie.
Czyli jakim?
To jest około pół miliona złotych rocznie. Z tych środków finansowane są wszystkie wyjazdy: nie tylko moje, ale także wielu innych ekspertów.
A jaki jest budżet na szkolenia pracowników ZUS?
27 mln zł. Szkolimy pracowników w Polsce i za granicą. Określiliśmy kryteria udziału w nich, więc trafiają na nie naprawdę wyselekcjonowane osoby.