Przedszkola to tykająca bomba zegarowa. 12 proc. wiejskich gmin deklaruje, że będzie miało kłopoty z utrzymaniem oferty dla najmłodszych, która powstała dzięki pieniądzom unijnym. Powód? Koszty utrzymania placówek, które spadną na gminę, będą niemożliwe do udźwignięcia.
To wnioski z przygotowanego przez naukowców z Uniwersytetu Warszawskiego, jeszcze niepublikowanego raportu w ramach projektu „Doskonalenie strategii zarządzania oświatą na poziomie regionalnym i lokalnym”. Raport powstał dla działającego przy MEN Ośrodka Rozwoju Edukacji.
Wynika z niego, że nawet te gminy, które nie zamkną punktów przedszkolnych, znacznie ograniczą ofertę. Badanie potwierdza problem, który DGP już wielokrotnie sygnalizował: koniec unijnych pieniędzy może oznaczać koniec prowadzonych projektów.
ikona lupy />
Dotacje przedszkolne z EFS / DGP
Taka sytuacja jest m.in. w gminie Zarzecze na Podkarpaciu, gdzie założono 14 punktów przedszkolnych dla blisko 150 dzieci. – Jeżeli nie otrzymamy dodatkowego dofinansowania z Unii na kontynuację projektu, kilka punktów będziemy musieli zamknąć – mówi Jan Telega, zastępca wójta.
Część placówek gminy może uratować tylko dzięki likwidacji wybranych zerówek i przeniesieniu ich do przedszkoli. To jednak ograniczyłoby liczbę miejsc dla najmłodszych dzieci. Jedno jest pewne, niezależnie, czy otrzymają kolejne pieniądze z Unii, czy nie, poziom opieki zdecydowanie spadnie. Chodzi choćby o pomoce naukowe, na które UE dawała bardzo dużo pieniędzy. Teraz nikogo nie będzie na to stać.
– Problem dotyczy przede wszystkim gmin wiejskich i tych najbiedniejszych, dla których nawet niewielki wzrost obciążeń finansowych niesie znaczne konsekwencje dla całego budżetu – mówi prof. Paweł Swianiewicz z UW, współautor badania.
Tymczasem to właśnie te biedne samorządy otrzymały największe dotacje, bo to na ich terenie nie było żadnej oferty dla najmłodszych. W sumie z pieniędzy unijnych z Programu Operacyjnego Kapitał Ludzki (9.1.1.) zostało sfinansowanych 800 projektów prowadzonych przez gminy na kwotę blisko 500 mln zł.
Jak podkreśla prof. Swianiewicz, istnieje też duża grupa samorządów, które właśnie z obawy przed niemożnością kontynuacji tego typu działań po zakończeniu projektu w ogóle zrezygnowały z ubiegania się o środki europejskie.

W wielu miejscach oferta dla dzieci radykalnie zubożeje

I choć – jak wynika z raportu – znacząco wzrosła liczba przedszkolaków: obecnie 65 proc. dzieci w wieku przedszkolnym ma już zapewnioną edukację, a cztery lata temu było ich 47 proc., to jednak jest to zdaniem ekspertów zbudowane na niepewnych podstawach finansowych, które się wkrótce skończą.
– Potrzebne są dodatkowe nakłady finansowe – mówi Jan Herczyński, koordynator projektu z Interdyscyplinarnego Centrum Modelowania UW. – Wyzwanie to stoi nie tylko przed gminami, ale także przed Ministerstwem Finansów oraz Ministerstwem Edukacji Narodowej. Wypracowanie kompromisowych rozwiązań wspierających gminy jest niezbędne – dodaje. – Bez włączenia przedszkolaków do subwencji oświatowej trudno będzie myśleć o podtrzymaniu sukcesu, jakim było zwiększenie dostępności do opieki przedszkolnej. Bez tego może się okazać, że był on tymczasowy – podkreśla Mikołaj Herbst z Centrum Europejskich Studiów Regionalnych i Lokalnych. Co na to MEN? Odpowiada enigmatycznie, że dołoży wszelkich starań w celu zapewnienia środków na wsparcie edukacji przedszkolnej w nowej perspektywie finansowej UE 2014 – 2020. Na czym to będzie polegać, jeszcze jednak nie wiadomo.