O sposobach oceniania uczelni dyskutowali uczestnicy trzeciej już debaty na temat Konstytucji dla nauki. Została ona zorganizowana wspólnie przez Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego oraz DGP.
Dziennik Gazeta Prawna
Dziennik Gazeta Prawna
Dziennik Gazeta Prawna
Dziennik Gazeta Prawna
Dziennik Gazeta Prawna
Dziennik Gazeta Prawna
Dziennik Gazeta Prawna
Czy zasady oceniania placówek naukowych wymagają radykalnych zmian?
Bogdan Szkup
Nad oceną działalności naukowej i problemami z tym związanymi pracujemy od wielu lat. Borykamy się z nią nie tylko my, ale wszystkie kraje. Nie ma panaceum na rozwiązanie tej kwestii. Możemy jedynie wskazać różne modele ewaluacji. Z jednej strony mamy ocenę ekspercką, czyli bardzo uznaniową, bazujemy na wiedzy, doświadczeniu ekspertów oceniających działalność jednostek naukowych. Po drugiej stronie jest skrajny przypadek oceny parametrycznej, gdzie wszystko jest przeliczane na punkty. Obydwa systemy mają swoje wady i zalety. Jesteśmy w tej chwili gdzieś pomiędzy. Pracując nad ustawą 2.0, zastanawialiśmy się, w którą stronę ten suwak na skali powinien zostać przesunięty. Czy pójść bardziej w stronę oceny eksperckiej, czy parametrycznej. Nie ma złotego środka. Są kraje, które ewaluują jednostki tylko na podstawie oceny eksperckiej np. Francja, Wielka Brytania, ale tam proces ewaluacji jednej placówki trwa miesiące. Jeżeli w Polsce jest w tej chwili około tysiąca jednostek naukowych, to nie damy rady tak ocenić wszystkich. Jesteśmy więc skazani na ocenę pośrednią – parametryczną, ale z elementami eksperckiej. Zatem w proponowanej przez resort ustawie 2.0 co do zasady utrzymaliśmy system, który do tej pory obowiązywał mimo swoich wad i mankamentów, ale jednocześnie spowodował to, że polska nauka poprawiła swoją pozycję na arenie międzynarodowej. Obecnie funkcjonujący system wymusił aktywność naukowców – jest coraz więcej publikacji polskich badaczy w uznanych czasopismach w obiegu międzynarodowym. Tę poprawę da się zaobserwować we wszystkich dziedzinach nauki, z tym że oczywiście w jednych proces zachodzi szybciej, w drugich wolniej.
Konstytucja dla nauki nie wprowadza zatem rewolucji. Do dotychczas wypracowanych rozwiązań wprowadziliśmy dwie zasadnicze zmiany. Po pierwsze, planujemy odejść od ewaluacji poszczególnych wydziałów i oceniać całe dyscypliny naukowe w ramach uczelni. Po drugie, zmieniamy klasyfikację dyscyplin naukowych. Chcemy ją dostosować do klasyfikacji OECD, czyli radykalnie zmniejszyć ilość dyscyplin do ok. 40.
Planujemy też wprowadzić takie rozwiązania, które będą promować publikacje w najlepszych czasopismach naukowych. To pozwoli nam uciec od tzw. punktozy, czyli publikowania w jak największej liczbie czasopism, bez zważania na ich jakość.
Dominik Antonowicz
Zgadzam się z zaproponowanym w ustawie 2.0 kierunkiem zmian. Uważam, że odejście od oceny wydziałów na rzecz dyscyplin w ramach całej uczelni jest konieczne, bo w tej chwili często porównujemy jednostki nieporównywalne. Nowy kształt towarzyszącego reformie rozporządzenia jest konieczny, bo inaczej nie nastąpi jakościowa zmiana we wzorach publikacyjnych, czyli odejście od dużej liczby artykułów, publikowanych tylko po to, aby uzyskać jak największą liczbę punktów.
Maria Lewicka
Po pierwsze to dobrze, że zmiany nie będą miały charakteru rewolucyjnego, tylko ewolucyjny, bo nauka nie lubi rewolucji. Tutaj proces zmian następuje latami, a ich efekt obserwujemy dopiero po pewnym czasie.
Jednak nie jestem przekonana, czy propozycja przeniesienia oceny z poszczególnych wydziałów na dyscypliny odniesie zamierzony skutek. Idea wydaje się słuszna, wynik może być jednak niekorzystny dla aktywnej naukowo jednostki uczelni. Obecnie jest bowiem tak, że to jej kierownik jest odpowiedzialny za poziom nauki. Może mobilizować do aktywności naukowej: karać, nagradzać, prowadzić pewną politykę względem pracowników. Czyli to on odpowiada za to, jaki będzie wynik oceny parametrycznej. Teraz ocena będzie dotyczyła wszystkich osób reprezentujących daną dyscyplinę w uczelni niezależnie od tego, w jakich jednostkach pracują. W mojej dyscyplinie, w jednostce, w której w tej chwili jestem zatrudniona, do tej oceny będę musiała dołączyć psychologów pracujących np. na pedagogice lub w innych jednostkach uniwersytetu, którzy funkcjonują w zupełnie innych strukturach organizacyjnych, na które nie mam żadnego wpływu. Efekt, jaki może to wywołać, będzie zupełnie nieprzewidywalny. Jest to niebezpieczeństwo, które dostrzegam w ustawie 2.0. Nadmieniam, że w innych krajach, w których ocena też dokonywana jest po dyscyplinach (np. Wielka Brytania), psycholog pracujący na przykład w katedrze geografii jest oceniany razem z innymi pracownikami swojego wydziału, a nie z psychologami z katedry psychologii. Może warto przyjrzeć się tym rozwiązaniom?
Jeżeli oceny dokonywane będą w obrębie dyscyplin, to konieczne jest dołączenie porównań międzynarodowych. To znaczy uwzględnianie oceny pozycji dyscypliny w danej uczelni czy instytucie w stosunku do średniej światowej w tym obszarze. Są bowiem w Polsce dyscypliny, które są bardzo mocne, których większość wypadnie pewnie w okolicy średniej lub powyżej średniej światowej. Uważam, że wszystkie uczelnie reprezentujące taki poziom powinny dostać kategorię A (obecnie jednostki oceniane są w czterostopniowej skali od najlepszej do najgorszej – A+, A, B, C – red.), niezależnie od tego, jakie miejsce w rankingu zajmują. Z kolei bardzo słabe dyscypliny, wypadające zdecydowanie poniżej średniej światowej, powinny mieć odpowiednio niższe kategorie. Tylko takie rozwiązanie może motywować naukowców do polepszania swoich wyników.
Przemysław Korytkowski
Zgadzam się z tym. Trudniej jest w lepszych dyscyplinach uzyskać wysoką kategorię naukową, bo tam rywalizacja jest duża. Może się zatem okazać, że dana dyscyplina na uczelni ma kategorię B tylko dlatego, że inne jednostki, które również zajmują się tym obszarem badań, są świetne. Natomiast są i takie, w których poziom nauki jest niski w porównaniu do tego co dzieje się na świecie i w związku z tym z łatwością uzyskają wyższą kategorię A czy nawet A+, bo konkurencja jest słaba. Opracowanie takiego systemu, który to uwzględni, jest wyzwaniem, przed którym stoi ministerstwo.
Emanuel Kulczycki
Musimy mieć świadomość tego, że ewaluacja działalności naukowej bardzo silnie wpływa na zachowania naukowców. Trzeba ją przekuć w przepisy prawne, tak aby motywowały badaczy do podejmowania pożądanych działań z perspektywy polityki naukowej. Negatywnym zjawiskiem, które jest efektem obowiązujących przepisów, jest punktoza. Parametryzacja motywuje naukowców, aby więcej publikowali, bo za każdą publikację są punkty. Wywołuje też inne złe konsekwencje, np. co roku badacze zakładają ok. 200 nowych czasopism tylko po to, aby publikować lokalnie i zdobywać punkty.
Musimy zatem uświadomić sobie, jak ogromne konsekwencje wywołuje parametryzacja – przekłada się wprost na to, co robią badacze.
Dlatego ustawa 2.0 daje ogromne szanse, ale też stwarza zagrożenia. Szansą jest ocena w ramach dyscyplin. To zdecydowanie lepsze rozwiązanie niż obecna ocena wydziałów czy instytutów. To dobra propozycja – nie mam co do tego żadnych wątpliwości.
Zagrożeniem jest natomiast rola ewaluacji, czyli to, na co jej wyniki będą miały wpływ. Czy tylko na finansowanie, czy także na uprawnienia do prowadzenia studiów czy nadawania stopni naukowych (doktora, habilitacji).
Jeżeli ewaluacja przeprowadzona będzie źle, to jej konsekwencje będą bardzo dotkliwe dla jednostek naukowych i mogą zabetonować system na wiele lat.
Dlatego ewaluacja, po pierwsze, powinna zostać uzupełniona o porównania międzynarodowe. Bo inaczej będziemy sprawdzać jedynie, czy Polska jest mistrzem Polski. A po drugie, ministerstwo musi mieć zbalansowane narzędzia do oceny różnych grup nauk.
Łukasz Niesiołowski-Spano
Musimy zdefiniować cele parametryzacji. Rolą naukowca nie jest bowiem liczenie punktów. Ale praca naukowa i informowanie o jej wynikach.
Dobrzy naukowcy od zawsze wiedzieli, jak komunikować się ze światem naukowym, zanim wymyślono punktowanie czasopism. Parametryzacja może mieć ogromny wpływ na co najmniej cztery kwestie: mobilizację naukowców, karanie tych niewystarczająco przykładających się do prowadzenia badań, dystrybucję pieniędzy do jednostek naukowych oraz zróżnicowania prawa, np. do nadawania przez placówki stopni i tytułów naukowych czy prowadzenia studiów.
Pytanie jak to zrobić? Zgadzam się z kierunkiem zmian zawartym w tzw. Konstytucji dla nauki. Przed ustawą 2.0 powinniśmy też postawić wyzwania. Jej celem nie powinno być jedynie mobilizowanie najlepszego procenta naukowców, bo przecież najlepsi sobie doskonale radzą. System nie powinien im przeszkadzać. Musimy się zastanowić, jak nowe zasady parametryzacji mogą mobilizować tych, których stać na więcej, a więc średnie i przeciętne jednostki naukowe do podniesienia poziomu badań. Tych, których stać na więcej. Nauka w Polsce jest bowiem obecnie mierzona oczekiwaniami na Noble. Tymczasem powinna być mierzona zapleczem naukowym. Lokomotyw może być jedynie kilka. System musi również motywować tych średnich. Chciałbym, aby nowy system dawał im szansę poprawy wyników. Martwi mnie trochę to, że skupiamy się w dużej mierze na doskonałościach, czyli najlepszych. Tymczasem musimy myśleć o całym systemie. Dlatego uważam, że dobrą propozycją jest rozszerzenie liczby kategorii naukowych z czterech do pięciu (A+, A, B+, B, C).
Bogdan Szkup
Proponowana przez Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego ustawa 2.0 będzie realizować te cele. Będzie mobilizować naukowców do publikowania w najlepszych czasopismach. Zawiera elementy penalizujące, bo jeżeli ktoś nie będzie się starał, to nie będzie miał wyższej kategorii naukowej. Co więcej, Konstytucja dla nauki proponuje, aby uzależnić prawo do nadawania stopni naukowych czy prowadzenia kierunków od posiadanej oceny.
Planujemy również zwiększyć liczbę kategorii naukowych, ponieważ w grupie z kategorią B znajdują się bardzo różnorodne jednostki. Takie, którym niewiele zabrakło, aby zdobyć wyższą ocenę A oraz takie, które o włos uniknęły spadku do najniższej kategorii C.
Chcę ponadto zapewnić, że zmierzamy w kierunku porównywania dyscyplin na tle międzynarodowym. Jednak szczegółowe rozwiązania zostaną zawarte w osobnym rozporządzeniu.
Warto też podkreślić, że zmiany muszą następować ewolucyjnie. Nie możemy wprowadzać radykalnych cięć, chociaż zdajemy sobie sprawę, że w Polsce mamy lepsze i gorsze dyscypliny, ale nie możemy którejś po prostu skreślić.
Czy kategoria naukowa powinna mieć tak silny wpływ na działalność jednostek naukowych, ich finansowanie, uprawnienia itd.?
Emanuel Kulczycki
Wpływ ewaluacji powinien być szeroki. Zgadzam się, aby od przyznanej oceny zależała wysokość środków finansowych dla jednostki, czy żeby decydowała ona o uprawnieniach placówki do nadawania stopni.
Przemysław Korytkowski
Ewaluacja ma mieć też wpływ na to, na jakich kierunkach uczelnie będą kształcić. Nie jestem przekonany, że to właściwe rozwiązanie. Rozumiem jednak, że jakieś mechanizmy regulujące muszą się pojawić. O możliwości prowadzenia kierunku studiów nie powinna decydować tylko kategoria naukowa.
Maria Lewicka
Niepokoi mnie to, że kategoria naukowa ma mieć wpływ na dydaktykę, na prawo do prowadzenia studiów (magisterskich, jednolitych pięcioletnich). Zamykanie studiów to przecież zwolnienia pracowników, dla których nie ma dydaktyki, a potem – znów ich zatrudnianie. Czeka nas chaos.
Dominik Antonowicz
Koszt odebrania uprawnień do prowadzenia studiów może być zbyt duży przede wszystkim dla studentów. Niepokojące jest również to, że skutek tej zmiany jest w dużej mierze nieprzewidywalny. Dlatego musimy bardzo ostrożnie podchodzić do tego rozwiązania.
Łukasz Niesiołowski-Spano
W kwestii finansowania jednostek naukowych jestem zwolennikiem ewolucyjnych zmian. Nie można bowiem zagłodzić z dnia na dzień jednostki tylko dlatego, że uzyskała gorszy wynik w parametryzacji.
Natomiast uważam, że w pozostałym zakresie uprawnień jednostki do nadawania stopni zmiana powinna mieć charakter radykalny. Wydziały, które mają najniższą kategorię C, powinny zostać niemalże z dnia na dzień pozbawione tych uprawnień. Niestety następuje dewaluacja przyznawanych doktoratów i habilitacji. Często przeciwnicy odebrania uprawnień słabszym placówkom podnoszą argument, żeby nie odbierać mniejszym ośrodkom prawa do doktoryzowania czy habilitowania, bo to spowoduje pustynię naukową. Wolę pustynię niż złych badaczy, którzy mogą legitymować się certyfikatem od państwa, że mają habilitację.
Bogdan Szkup
Mamy świadomość tego, że proces ewaluacji działalności naukowej jest trudny, złożony i jego konsekwencje są trudne do przewidzenia. Nie wiemy przecież, jakie będą wyniki kolejnej oceny jednostek naukowych. Zgadzam się z tym, że takie zmiany, jak wpływ przyznanej kategorii na uprawnienia do prowadzenia studiów, powinny być wdrażane stopniowo. W tym celu przygotowujemy odpowiednie przepisy przejściowe. Do ministerstwa wpłynęło wiele uwag w ramach konsultacji społecznych. Na pewno będziemy wsłuchiwać się w głos środowiska.
Maria Lewicka
Kolejnym mankamentem zaproponowanej ustawy jest to, że praktycznie nie odnosi się do nauk i zespołów interdyscyplinarnych, a także studiów interdyscyplinarnych. W ogóle o nich nie wspomina. Ocena po dyscyplinach dzieli zespoły: fizycy mają być bowiem oceniani z fizykami, a chemicy z chemikami. To jest zaprzeczenie tego, do czego wszyscy dążymy, czyli zwiększenia interdyscyplinarności badań.
Bogdan Szkup
W kwestii interdyscyplinarności warto zwrócić uwagę na fakt, że już samo zmniejszenie liczby dyscyplin naukowych zwiększy interdyscyplinarność.
Na co jeszcze powinny wpłynąć nowe zasady oceny działalności naukowej?
Przemysław Korytkowski
Chciałbym, aby w tych dyscyplinach, w których to się jeszcze nie odbywa, polscy naukowcy zaczęli komunikować się ze światem. Sposobem są właśnie czasopisma międzynarodowe. Jeżeli będziemy komunikować się tylko z naszym lokalnym otoczeniem, to nie osiągniemy celów, jakimi są budowa renomy Polski i podniesienie innowacyjności gospodarki. Niektóre dyscypliny powinny bardziej otworzyć się na świat. Mam nadzieję, że te narzędzia, które są w Konstytucji dla nauki, doprowadzą do tego, że polscy uczeni będą chcieli być zauważeni na świecie.
Łukasz Niesiołowski-Spano
Celem nowego mechanizmu oceny nie jest to, abyśmy więcej publikowali, ale żeby badania były lepsze. Jeżeli naukowcy piszą do szuflady albo o swoich badaniach informują jedynie w lokalnych czasopismach, w języku, w którym nikt inny się nie porozumiewa, to jest stracona szansa. Badania nie- skomunikowane ze światem nie istnieją. Trzeba to wyraźnie podkreślić. Publikacja jest niezbędnym narzędziem do upowszechniania wyników badań.
Maria Lewicka
Ministerstwo powinno stworzyć warunki, które pozwolą słabszym jednostkom doszlusować do tych najlepszych. To jest wyzwanie.
Przemysław Korytkowski
Wydaje mi się, że też Konstytucja dla nauki daje szanse, aby słabsze ośrodki naukowe podniosły swój poziom. Dostrzegam ją w tym, że teraz każdy naukowiec będzie się liczył. Zostanie bowiem wprowadzony limit maksymalnej liczby publikacji na naukowca. To spowoduje, że jednostki będą wymagać rezultatów naukowych od wszystkich. Nie będzie cichego przyzwolenia na to, aby jedni pracowali za drugich. Każdy będzie musiał mieć zapewnione warunki do prowadzenia badań. Uczelnie będą zainteresowane tym, aby zadbać o wszystkich, a nie tylko tzw. lokomotywy.
Maria Lewicka
Ministerstwo planuje wprowadzić limit na osiągnięcia poszczególnych badaczy wykazywane w procesie oceny. Będzie można w przypadku jednej osoby wykazać w parametryzacji nie więcej niż kilka (np. sześć) publikacji. Oczywiście łatwo jest obejść taki przepis. Dobrze publikujący badacze, aby podwyższyć ocenę dla swojej dyscypliny naukowej na uczelni, kiedy już wyczerpią swój limit, będą dopisywać do własnych publikacji kolegów, którzy są mniej aktywni naukowo. Chyba nie o to chodzi. W każdej jednostce są silniejsze i słabsze zespoły – nie widzę powodu, żeby ograniczać tym silniejszym możliwości pokazania swojego dorobku.
Łukasz Niesiołowski-Spano
Zaletą oceny pracy poszczególnych badaczy zamiast wyciągania średniej dla wszystkich pracowników w jednostce naukowej jest to, że unikniemy obecnej sytuacji, kiedy słabi pracownicy, którzy bardzo mało publikują, mogą ukryć się za lokomotywami, czyli naukowcami, którzy dużo publikują. To jest patologia dotychczasowego systemu.

Trwa ładowanie wpisu

Narzędzie, które pozwoli na ocenę osiągnięć poszczególnych naukowców, powinno ich zmotywować do pracy. Pytanie jest takie – jak ta zmiana wpłynie na wyniki parametryzacji. To jest wielka niewiadoma.
Głównym celem powinno być mobilizowanie środowiska do prowadzenia lepszych badań. Problemem parametryzacji jest to, że nie uwzględnia ona progresu, jakiego jednostka dokonała. Tymczasem znacznie trudniej jest awansować z kategorii C do B niż z B do A. Jeżeli myślimy o całym systemie, to musimy podnosić poziom badań nie tylko w najlepszych placówkach, ale także tych gorszych i średnich. Trzeba wprowadzić kryterium dokonanego progresu i wypracować system, jak go oceniać.
Bogdan Szkup
Premiowanie podwyższenia kategorii jest trudne do uwzględnienia. Jednak nie można powiedzieć, że placówki nie zostaną w żaden sposób docenione, awans w systemie oznacza wyższą dotację z budżetu państwa. Trzeba jednak pamiętać, że środki w systemie są ograniczone. Jeżeli zatem chcemy komuś dać więcej, innemu musimy zabrać. Każde działanie ma swoje wady i zalety. Chcemy, aby utrzymane zostało rozwiązanie, zgodnie z którym w szczególnych przypadkach minister może zwiększyć środki poza algorytmem rozdzielania dotacji.
Dominik Antonowicz
System powinien nagradzać tych, którzy się zmieniają na lepsze, a proces oceny jednostek musi skłaniać uczelnie do nieustannego doskonalenia się. Ale nie po to, aby mieć lepszą kategorię i uprawnienia, czy też więcej pieniędzy, ale żeby prowadzić lepsze badania naukowe.
Maria Lewicka
Trzeba wywołać efekt kuli śnieżnej. Jeden sukces dla jednostki pociągnie za sobą kolejne. Przykładem są wnioski grantowe. Są jednostki, które nie mają żadnych albo mierne sukcesy w tej dziedzinie. A przecież można nauczyć osoby, które albo boją się wystąpić o grant, albo występują, ale bez sukcesu, odpowiednich umiejętności. A gdy wydział czy instytut osiągną w tym zakresie pewną masę krytyczną, pociągnie to za sobą pozostałych pracowników.
Bogdan Szkup
Wśród nowości, które proponuje ustawa 2.0, jest nowe kryterium oceny jednostek naukowych, o którym jeszcze nie wspomnieliśmy – wpływu podejmowanych przez nią działań na otoczenie społeczno–gospodarcze. W ankiecie oceny jednostki będzie miejsce na informację na ten temat. To ośrodek naukowy będzie musiał wykazać, jaki wywarł wpływ na pozostałych.
Dominik Antonowicz
Środowisko będzie musiało pokazać, jaki wpływ na otoczenie ma prowadzona przez nie działalność. Musimy jako środowisko naukowe udowodnić użyteczność badań naukowych, zwłaszcza badań podstawowych. Jesteśmy przekonani, że badania naukowe mają wpływ na życie społeczne i na polepszenie jego jakości. Co do tego nie są jednak przekonane osoby, które decydują o podziale pieniędzy z budżetu państwa. Procent PKB na naukę jest bardzo niski i wynosi obecnie zaledwie 0,44 proc. To kryterium pozwala mierzyć, jaki jest poziom zaufania do badań naukowych w Polsce. Obecnie jest on skrajnie niski.
Łukasz Niesiołowski-Spano
Problemem jest też wciąż zbyt mała liczba środków na naukę. Teraz jedne jednostki zyskują kosztem drugich, bo im obcina się dotację. Ten tort do podziału jest zdecydowanie zbyt mały.
Dominik Antonowicz
Pieniądze na badania są nadmiernie rozdrabniane. Bez względu na to, czy ktoś prowadzi sensowne badania, czy tylko markuje prace badawcze, jakieś publiczne pieniądze na swoją dzielność otrzymuje. Mówi się często o tzw. rozsmarowywaniu biedy. Ilość środków publicznych przeznaczonych na badania jest ograniczona, tym bardziej powinny być one lepiej dystrybuowane.
Bogdan Szkup
Tworząc system finansowania jednostek naukowych, założyliśmy, że środki, które przyznaje ministerstwo, są przekazywane na utrzymanie potencjału naukowego. O pieniądze na pozostałe cele trzeba zabiegać w ramach konkursów.
Jednak minister Gowin wywalczył w przyszłorocznym budżecie miliard złotych więcej na naukę i szkolnictwo wyższe. To wypełnienie obietnicy, że za głęboką systemową reformą, jaką jest Konstytucja dla nauki, pójdą dodatkowe środki finansowe.