Polskie firmy coraz odważniej zgłaszają wynalazki. Ale wciąż jesteśmy na tym polu daleko za naprawdę innowacyjnymi gospodarkami.
ikona lupy />
Polska innowacyjność wciąż nie stoi patentem / Dziennik Gazeta Prawna



„Sposób oczyszczania ścieków pralniczych, wykorzystujący oczyszczanie biologiczne oraz procesy membranowe”. „Sposób wytwarzania przewodzącej prąd elektryczny taśmy samoprzylepnej o ograniczonej palności na bazie akrylanów z nośnikiem metalowym i zawierającej w warstwie kleju grafit”. „Sposób wytwarzania celulozy bakteryjnej polegający na przygotowaniu inokulum poprzez zaszczepienie na podłożu Herstin-Schramm zawierającym glukozę, ekstrakt drożdżowy, pepton bakteryjny, kwas cytrynowy”.
Te trzy wynalazki łączy jedno: wszystkie do Urzędu Patentowego w 2016 r. zgłosił Zachodniopomorski Uniwersytet Technologiczny. Co więcej, ta uczelnia zgłosiła jeszcze 114 innych patentów i tym samym została ubiegłorocznym rekordzistą. Dla uczelni ze Szczecina to powód do satysfakcji. Ale polska gospodarka powodów do zadowolenia nie ma.
Ilościowy kryzys
Jak podaje najnowszy raport UP RP, w zeszłym roku złożono 4261 patentów, podczas gdy rok wcześniej było ich 4676. Po kilku latach wzrostów mamy więc wyraźne spowolnienie. Równolegle zmniejszył się udział sektora nauki. Jeszcze 4 lata temu do uczelni, instytutów badawczych i PAN należało ponad 50 proc. wszystkich zgłoszeń, w ubiegłym roku to tylko 33 proc. z ogółu wniosków. Powód? Uczelniom przestało się opłacać zgłaszanie patentów dla samego zgłaszania. – To kosztuje, a uczelnie liczą krótkoterminowo. Rzeczywiście, trudno patenty komercjalizować, ale za to mogą się liczyć w perspektywie wyższych ocen potencjału naukowego, lepszej pozycji uczelni w rankingach – tłumaczy dr Karolina Czarnecka, broker innowacji na Łódzkim Uniwersytecie Medycznym.
– Dzięki dostosowaniu zasad ewaluacji jednostek naukowych, i instytutom badawczym brakuje motywacji do wnoszenia zgłoszeń, z którymi naukowcy nie wiążą nadziei przyszłej komercjalizacji – dodaje profesor Krzysztof Klincewicz z Uniwersytetu Warszawskiego. I tłumaczy, że nie ma też instrumentów rządowych, które wspierałyby finansowo samodzielne zgłoszenia patentowe instytucji naukowych, a system wsparcia publicznego lepiej promuje współpracę z biznesem i budowę konsorcjów badawczych. Tyle że niekoniecznie jest nad czym rozpaczać. – Kwestią dyskusyjną pozostaje potencjał komercyjny niektórych rozwiązań, możliwość wzbudzenia zainteresowań klientów biznesowych i generowania przychodów dla uczelni oraz naukowców – tłumaczy Klincewicz.
Choć liczba patentów spada, to już drugi rok z rzędu więcej wniosków zgłosili przedsiębiorcy. I to, według ekspertów, jest bardzo dobry sygnał. Klincewicz zastrzega jednak, że aktywność wynalazcza polskich przedsiębiorstw wydaje się nadal doraźna. – Nie prowadzi do budowy masy krytycznej w wybranych obszarach technologicznych, ważnych dla poszczególnych przedsiębiorstw. Symptomatyczne jest to, że wśród 20 najbardziej aktywnych patentujących nie znalazła się ani jedna firma. Żadna nie wniosła też 20 lub więcej zgłoszeń – zauważa ekspert. Daleko nam więc do krajów, gdzie pojedyncze firmy patentują nawet po kilkaset wynalazków. W ubiegłym roku sam jeden IBM uzyskał ich 8088, co w przeliczeniu daje 22 patenty dziennie. Drugi w tym rankingu jest Samsung z wynikiem 5518 patentów, a na trzecim miejscu znalazł się Canon – 3665 patentów.
Świat ważniejszy
Co ważne, polskie przedsiębiorstwa, i to nie tylko te duże, zaczynają się coraz ambitniej starać o patenty międzynarodowe: europejskie i amerykańskie. – We wrześniu dostaliśmy patent amerykański na technologię IT z obszaru baz danych. Mamy na to rozwiązanie także patent europejski, a w procesie patentowania i walidacji jest kolejnych pięć naszych wynalazków – mówi nam Paweł Wieczyński, prezes PiLab, niewielkiej firmy zajmującej się technologiami wokół przetwarzania danych. – Wszystkie patentujemy od razu w Stanach Zjednoczonych i w Unii. Ze starania się o polskie patenty zrezygnowaliśmy, bo nasze procedury są za bardzo przestarzałe w stosunku do nowych technologii. Wolimy ochronę patentową zagraniczną zwalidować potem w Polsce – dodaje Wieczyński.
Taki sposób patentowania staje się coraz bardziej popularny. W 2016 r. 65 patentów polskich firm najpierw zdobyło uprawnienia w Europie, a dopiero potem zostało zwalidowanych na terenie naszego kraju. Łącznie tak zabezpieczone prawa ma już 280 polskich wynalazków.