Zmiana postępuje szybko, bo 10 najbardziej pożądanych dziś zawodów nie istniało 10 lat temu. Dane World Economic Forum pokazują, że ponad 60 proc. dzieci rozpoczynających dzisiaj szkołę będzie pracowało w zawodach jeszcze nieistniejących. Wprowadzane obecnie ustawy dotyczące edukacji będą gruntownie wpływać na sytuację dzieci i młodzieży w przyszłości. Proponowaną przez Ministra Nauki reformę szkolnictwa wyższego odczytuję jako ciekawą propozycję wyjścia z tego zamkniętego kręgu - tradycyjnie pojmowanej dydaktyki i przygotowania młodych ludzi na świat, który czeka nas w perspektywie lat.
Trudno odnosić się do całej ustawy dot. reformy szkolnictwa wyższego, ponieważ jej projekt nie jest do tej pory publicznie znany. Wrześniowy Kongres Nauki zapewne będzie otwarciem konsultacji środowiskowych, jednak już słychać o szczegółach niektórych pomysłów. Nam, jako fundacji pracującej na co dzień z młodzieżą licealną i studentami w całej Polsce, trzy zmiany wydają się najważniejsze. Od 4 lat mamy kontakt z młodzieżą z ponad 300 miast w Polsce, gdzie młodzi ludzie realizują projekty społeczne w ramach olimpiady Zwolnieni z Teorii. My wiemy, czego młodzież potrzebuje i jak ocenia system edukacji w Polsce. Od roku jesteśmy także na kilku największych uczelniach wyższych, w których wprowadzono nasz program nauki przedsiębiorczości i wrażliwości społecznej. Studenci uzyskują punkty ECTS (składowe oceny końcowej) za stworzenie projektu społecznego. Nasze badania pokazują, że ⅔ młodych ludzi pozytywnie ocenia wprowadzenie do programu studiów zajęć praktycznych z robienia akcji społecznych i wyraża chęć działania w tym zakresie. To dobra prognoza dla polskiego społeczeństwa . Projekt ministra Gowina zdaje się to podkreślać.
Po pierwsze reforma szkolnictwa wyższego ma zakładać zwiększenie autonomii uczelni wyższych. To pozwoli władzom uczelni na obranie własnego kierunku na kształcenie studentów i pozwoli bardziej dynamicznie dostosować się do potrzeb niż gdyby to było robione centralnie. A jaki powinien być ten kierunek? W perspektywie kilkudziesięciu lat czekają nas kolosalne zmiany na rynku pracy - robotyzacja, cyfryzacja komunikacji i inne. Już dziś trzeba się na nie dobrze przygotować. Autonomia uczelni daje możliwość lepszego dostosowania się do sytuacji tu i teraz, ale również pokazania studentom, jak przygotować się do zawodów przyszłości, których jeszcze nie jesteśmy w stanie zdefiniować. Jedyną zagwostką pozostają kryteria oceny “autonomicznych uczelni”, które według twórców reformy szkolnictwa wyższego powinny polegać na ocenie komponentów: praktyczności studiów oraz prowadzenia projektów społeczno-kulturalnych. W mojej fundacji kładziemy akcent zawsze na dwa aspekty: aby młodzi ludzie działali społecznie i wprowadzali w życie własne projekty. To one są gwarantem dobrej, pod każdym względem, przyszłości młodzieży. Rozwija ich empatię, pracę w zespole i przede wszystkim pozwala trenować własną inicjatywę i kompetencje przywódcze - kluczowe umiejętności w sytuacji, gdy automatyzacja przejmie wszystkie proste prace.
Po drugie właśnie omawiana reforma resortu nauki zakładać ma daleko idące zmiany metody nauczania. Cieszy fakt, że w końcu decydenci polityczni zauważają, jak ważne jest nauczanie praktyczne. Po wszystkich rewolucjach przemysłowych zawsze następowała historyczna zmiana w edukacji. W momencie, w którym ludzie zaczęli masowo pracować w fabrykach, edukacja podstawowa stała się powszechna. Potem, kiedy ludzie przeszli do biurowców, to edukacja wyższa stała się masowa. Teraz jesteśmy świadkami kolejnej zmiany. Ogromną część naszej pracy, którą wykonujemy dziś, jutro będą robiły roboty. Przeformułowanie naszego systemu nauki wymagać będzie nauczenia nas kompetencji współpracy, przywództwa, negocjacji, prezentacji, przekonywania i innych umiejętności miękkich. Kompetencji uniwersalnych, które maszyny jeszcze długo nie przejmą, albo których po prostu nie chcemy by przejęły. NIe chcemy, by historia Terminatora czy Matrixa urzeczywistniła się i maszyny przejęły inicjatywę.
Obraz szkoły, w której dzieci siedzą w ławkach, a nauczyciel stoi przed nimi pod tablicą w perspektywie europejskich liderów dydatki jest reliktem. Musimy zreformować edukację, która odpowiada systemowi z lat 80. i 90. Skoro tyle mówimy o zajmowaniu wysokich miejsc w rankingach edukacji to spójrzmy, jak robi to lider rankingu PISA - Finlandia. Od kilku lat fińscy uczniowie realizują projekty zespołowe w ramach zajęć lekcyjnych. Model “nauczyciel mówi - uczniowie słuchają” jest już passe. Świat się zmienił, ale my edukacji nie zmieniliśmy. Mówimy o rankingach uczelni wyższych na świecie? Ostatnio jedna z najlepszych uczelni świata, Harvard University wprowadził The Field Method, która polega na opracowaniu projektu biznesowego i pozyskaniu pierwszego tysiąca klientów. To nie tylko opracowanie racjonalnego planu biznesowego, ale również zderzenie go z rzeczywistością. Mottem przewodnim programu jest “wypędźmy studentów z sal wykładowych”, czyli zachęcenie ich do zobaczenia świata i sprawdzenia swojej wiedzy w rzeczywistości. Czy to nie jest nowoczesne podejście? Zamiast wymyślać koło od nowa, pożyczmy model praktycznego nauczania od naszych zachodnich przyjaciół.
Po trzecie w końcu, cieszą mnie doniesienia, że resort nauki chce dokonać prostudenckich zmian, np. w ułatwieniu procedur związanych z obroną dyplomową. Ale te zmiany powinny być o wiele głębsze, choćby w zakresie dostępności profesorów dla studentów. Sama ukończyłam studia magisterskie w Szwajcarii. Tam student nie jest traktowany jako petent, ale jako partner. Profesor jest bardziej mentorem niż wyrocznią. Idea nauczania horyzontalnego jest mi szczególnie bliska. Od prawie 10 lat w ramach Zwolnionych z Teorii widzę, jak wsparcie doświadczonego alumna jest istotne dla grupy młodych ludzi. Osoby, która jest z nimi, stanowi wsparcie, i z którą można szybko skonsultować nurtujące kwestie. Porównajmy dwie sytuacje. W jednej grupa ma za zadanie przygotować plan ewakuacji podczas erupcji wulkanu, a profesor te plany konsultuje. W drugiej, uczniowie siedzą w ławkach i słuchają wykładu na temat wulkanów, ich budowy, możliwości erupcji i lokalizacji występowania. W której z tych dwóch sytuacji młody człowiek zapamięta więcej? Pchany ciekawością odkrywania tajemnic, które skrywa Etna, czy oszołomiony ilością zgromadzonej wiedzy przez wykładowcę?
Zbyt długo czekaliśmy na reformę, która dostosuje edukację wyższą do świata, w którym żyjemy. Zadanie jest jednak znacznie trudniejsze, ponieważ politycy powinni sobie zdawać sprawę, że tak delikatna tkanka, jaką jest edukacja, to tak naprawdę projektowanie przyszłości. Już dziś wiemy, że profesje, do których przygotowują się uczniowie i studenci, nie będą istniały za 10 czy 20 lat. Reforma skostniałego systemu nauki jest więc potrzebna. Ważne, żeby przy okazji przygotowania się do zawodów przyszłości nie zapomnieć o najważniejszym - praktycznym wymiarze uczenia z nutą społecznej wrażliwości.