Najpierw pomoc, a potem może korekta prawa. PiS szykuje plan działań, którego koszt jest szacowany na kilkaset milionów złotych rocznie.
Specjalna ścieżka terapeutyczna dla rodzin z dziećmi z zespołem Downa, psycholog w szpitalu, programy wsparcia w prowadzeniu ciąży w sytuacji wad rozwojowych, ułatwienia w adopcji, wsparcie działalności hospicjów paliatywnych – to niektóre z propozycji partii.
Plan jest taki, by otoczyć rodziny i matki, które zdecydują się urodzić dziecko niepełnosprawne, lepszą opieką. Dopiero kolejnym krokiem ma być zastanowienie się nad ewentualnym ograniczeniem dostępu do legalnego przerywania ciąży. To odpowiedź PiS na propozycję całkowitego zakazu aborcji przedstawioną w obywatelskim projekcie autorstwa Ordo Iuris. Propozycja regulacji, pod którą podpisało się 450 tys. obywateli, została odrzucona w zeszłym tygodniu.
Szczegóły rządowego programu mają być znane do końca tego miesiąca. Na razie został powołany międzyresortowy zespół, który ma przygotować program o znamiennej nazwie „Za życiem”. W jego skład wchodzą wiceministrowie z resortów zdrowia, finansów, sprawiedliwości, infrastruktury, edukacji narodowej oraz spraw wewnętrznych i administracji, a szefuje mu wiceminister rodziny i pracy Krzysztof Michałkiewicz. Członkowie mają określić skalę problemu, wskazać najskuteczniejsze formy wsparcia i skalkulować koszty. Te ostatnie mogą stanowić istotne ograniczenie, ponieważ przyszłoroczny budżet jest bardzo napięty. Przewodniczący Komitetu Stałego Rady Ministrów Henryk Kowalczyk powiedział DGP, że aby wsparcie było skuteczne, to na program musi zostać przeznaczone w przyszłym roku kilkaset milionów złotych.
PiS nie wyklucza, że później może się zabrać do nowelizowania prawa regulującego dostępność aborcji. W ten sposób są interpretowane słowa Jarosława Kaczyńskiego o tym, że czasami trzeba zrobić krok w tył, by móc pójść dwa kroki naprzód.
Nasi rozmówcy wskazują, że zaostrzenie przepisów powinno dotyczyć przerywania ciąży ze względu na ciężkie i nieodwracalne uszkodzenie płodu. Nie wiadomo, czy zapis na temat takiej możliwości miałby w ogóle zniknąć z ustawy, czy uchylono by jego stosowanie w sytuacji niektórych wad, np. zespołu Downa. PiS mógłby zgłosić swój projekt nowelizacji obowiązującej ustawy – w Senacie został taki przygotowany.
Rozważana jest też inna możliwość – wpłynięcie na zmianę stosowania obecnych przepisów (np. poprzez regulacje resortu zdrowia czy NFZ) tak, by nie można było klauzuli o ciężkim i nieodwracalnym uszkodzeniu płodu stosować do zespołu Downa. Takie rozwiązanie wydaje się jednak mało realne. Obecna regulacja nie określa konkretnych chorób, w razie stwierdzenia których można przerwać ciążę. Mówi tylko, że jest możliwość dokonania zabiegu, jeżeli „badania prenatalne lub inne przesłanki medyczne wskazują na duże prawdopodobieństwo ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu albo nieuleczalnej choroby zagrażającej jego życiu”. Ostateczną decyzję podejmują matka i lekarz.
A stanowiska położników bywają bardzo różne. W 2011 r. głośno było o pacjentce, której odmówiono w poznańskim szpitalu aborcji, uznając, że zespół Downa rozpoznany u płodu nie jest wskazaniem do takiego zabiegu. – Istnieją zmiany genetyczne, które nie uprawniają do wydania zaświadczenia do terminacji ciąży. To np. dodatkowy chromosom Y u mężczyzn, który w przyszłości czasem może się wiązać ze zmianami charakterologicznymi, czy dodatkowy, trzeci chromosom X u dziewczynek, który może, ale nie musi spowodować niepełnosprawności intelektualnej. Jednak przy zespole Downa nie ma wątpliwości, że to poważne i nieodwracalne upośledzenie – przekonuje prof. Jacek Zaremba, były kierownik Zakładu Genetyki Instytutu Psychiatrii i Neurologii w Warszawie. Jego zdaniem, gdyby powołując się na obecne przepisy, próbowano zakwestionować możliwość aborcji z powodu zespołu Downa, sprawa zostałaby wygrana w sądzie.
Sądy wielokrotnie zajmowały się tą kwestią. W 2010 r. Sąd Najwyższy (sygn. akt II CSK 580/09) ustalił, że również wada płodu, a nie tylko zagrożenie życia (jak argumentowali lekarze odmawiający aborcji), uprawnia do przerwania ciąży. SN rozstrzygał także kwestię terminu, do którego można wykonywać zabieg. Małżeństwo z Podlasia pozwało lekarzy za odmowę wykonania badania genetycznego, co uniemożliwiło dokonanie aborcji (w efekcie urodziło się drugie dziecko z bardzo ciężką wadą genetyczną). Sąd Najwyższy (sygn. akt IV CK 161/05) poprosił wtedy o opinię specjalistów i określenie, kiedy płód uzyskuje zdolność do samodzielnego życia poza organizmem matki (o czym mówi się w ustawie). Ci stwierdzili, że to mniej więcej 24. tydzień ciąży.
Prof. Jacek Zaremba podkreśla też, że błędny jest argument niektórych polityków, że zespołu Downa nie da się dokładnie zdiagnozować, więc jest ryzyko przerwania zdrowej ciąży. – Trafność diagnozy wynosi 99,8 proc. – podaje. I odnosi się do kolejnej opinii, która pojawia się w debacie. – To nie zespół Downa jest główną przyczyną usuwania ciąży – podkreśla genetyk. – Z naszych badań prowadzonych w latach 2013–2015 wynikało, że z 2897 przebadanych ciąż u 16,5 proc. płodów wykryto zmiany genetyczne. Z tego 31,7 proc. przypadków stanowił zespół Downa. Reszta to były m.in. zespół Edwardsa czy zespół Pataua – tłumaczy profesor. 16,5 proc. kobiet, u których dziecka wykryto zespół Downa, zdecydowało się kontynuować ciążę.
Prof. Zaremba chwali pomysł poprawy opieki dla rodzin decydujących się na wychowanie dzieci z ciężkimi chorobami, ale dodaje, że z jego doświadczenia wynika, iż nie będzie miało to dużego wpływu na decyzję o kontynuacji lub przerwaniu ciąży.