Przypomnijmy: Od 2017 r., na mocy tzw. reformy Radziwiłła, pełne finansowanie ze środków publicznych mogą mieć tylko szpitale, które znajdują się w podstawowym szpitalnym systemie zabezpieczenia opieki zdrowotnej PSZ, nazywanym siecią szpitali. Zamiast, jak wcześniej, płacić placówkom za każde wykonane świadczenie (tzw. fee for service), minister Konstanty Radziwiłł postanowił finansować je ryczałtowo, na każdy rok przyznając określoną kwotę. Została ona wyliczona na podstawie wykonania świadczeń w latach poprzednich.
Żeby jednak zmotywować zarządzających szpitalami do utrzymania stałej liczby świadczeń lub niezmniejszania ich, autorzy koncepcji sieci ustalili, że placówki, które wykonają mniej niż 98 proc. ryczałtu, w kolejnym roku dostaną nieco mniej pieniędzy. Z kolei te, które wykonają 102 proc., będą mogły liczyć na jego zwiększenie. To jednak będzie zależeć od pieniędzy w puli na całe województwo i dobrej woli płatnika, czyli Narodowego Funduszu Zdrowia.
Oprócz ryczałtu fundusz płaci szpitalom osobno za świadczenia limitowane, których liczbę określa wartość umowy i w których przypadku nie ma obowiązku zapłaty za nadwykonania, oraz świadczenia nielimitowane, za które musi zapłacić pełną kwotę.
Ministerstwo: szpitalom zapłacimy za 27 proc. nadwykonań
Chociaż ostatnie miesiące zdominowały rozmowy o nadwykonaniach świadczeń limitowanych i nielimitowanych, placówki wciąż czekają na pieniądze za nadwykonania ryczałtu.
A ponieważ pieniędzy w NFZ brakuje, resort zdrowia postanowił uśrednić kwotę, jaką wypłaci szpitalom. Jak zapowiedział wiceminister zdrowia Jerzy Szafranowicz, placówki, które przekroczyły wartość ryczałtu, mogą liczyć na wypłatę nadwykonań w wysokości 27 proc. ich wartości. Ministerialni urzędnicy wyliczyli bowiem, że gdyby mieli zapłacić za wszystkie nadwyżki, kosztowałoby to budżet 600 mln zł.
– Nie możemy pozwolić sobie na zapłatę tak ogromnej kwoty, ale zdecydowaliśmy się zapłacić jej połowę, czyli 300 mln zł. Z naszych wyliczeń wynika, że wystarczy ona na zapłatę 27 proc. nadwykonań w ryczałcie. Jeśli więc szpital wyrobił ryczałt w wysokości 104 proc., dostanie 27 proc. wartości nadwyżki, czyli 4 proc. – wyjaśnia wiceminister.
Szpitali to jednak nie urządza. Waldemar Malinowski, prezes zarządu Ogólnopolskiego Związku Pracodawców Szpitali Powiatowych (OZPSP), zaznacza, że 27 proc. nie pokryje kosztów wygenerowanych przy powstaniu nadwykonań w świadczeniach, które, jak przypomina, powstały, bo takie było zapotrzebowanie ze strony pacjentów.
– W obecnej sytuacji świadczenia nadlimitowe nie opłacają się, co oznacza, że szpitale będą ograniczały ich liczbę – ostrzega.
Pacjenci nie chcą poczekać
Z kolei Marcin Pakulski, dyrektor ds. medycznych Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego w Częstochowie i były p.o. prezes NFZ, zauważa, że fundusz nie ma obowiązku wypłacić nadwykonań w ryczałcie. – Dlatego każdą kwotę należy przyjąć z pokorą. Chciałbym jedynie, by w swoich wyliczeniach NFZ uwzględnił, że niektóre placówki nie nadwykonały ryczałtu dlatego, że chciały zwiększyć jego wartość na kolejny rok, ale z powodu napływu pilnych pacjentów. Do ryczałtu wchodzi też szpitalny oddział ratunkowy (SOR) czy izba przyjęć. Jeśli placówka, jak nasza, jest jednym z 16 centrów urazowych w Polsce (centrum urazowe to szpital, do którego trafiają najcięższe przypadki urazów w województwie), przyjmuje dużą liczbę pilnych pacjentów. Nie może powstrzymać ich napływu choćby dlatego, że po pierwsze nie ma gdzie ich odesłać, a po drugie istnieje przepis, który mówi o tym, że karetki trzeba rozładowywać jak najszybciej. Myślę, że nadwykonanie ryczałtu przez takie szpitale powinno być wypłacane na zasadach odzwierciedlających ich niezbędną pomoc chorym – tłumaczy.
Większość dużych placówek ma podobny problem. – Robimy nadwykonania w ryczałcie, bo mamy sporo urazów i to nie powypadkowych, ale u osób starszych, które przewrócą się i złamią biodro. Takie złamanie trzeba natychmiast operować, robiąc endoprotezoplastykę. Zresztą wskazaniem do pilnej operacji stawu jest też silny ból. A na naszym terenie jest dużo starszych ludzi, co powoduje, że mamy sporo nadwykonań. Nie staramy się przekraczać wartości ryczałtu. To się dzieje samo – mówi nam szef innego szpitala.
Znaki zapytania - podsumowanie
Część zarządzających placówkami nadwykonania wypracowała jednak celowo, by zwiększyć wartość ryczałtu na kolejny rok. – Nasz szpital jest na III PSZ (szpital o najwyższym poziomie referencyjności – red.), a kwota przydzielana za świadczenia medyczne obliczana jest na podstawie faktycznego wykonania, co oznacza, że im wyższe wykonanie, tym wyższy będzie przyznany ryczałt na kolejny rok – tłumaczy dr n. ekon. Barbara Łopyta, dyrektor Radomskiego Szpitala Specjalistycznego im. dr. Tytusa Chałubińskiego. Tłumaczy, że placówka zakładała przekraczanie zakontraktowanych limitów, aby wypracować wyższy kontrakt na 2026 r.
Taki plan miały też inne szpitale, ale dziś jego realizacja staje pod znakiem zapytania. Nie tylko z powodu propozycji Ministerstwa Zdrowia. Szpitale obawiają się, że mogą w ogóle nie zobaczyć pieniędzy.
– Wciąż nie wiadomo, czy NFZ zapłaci za nadwykonania w ryczałcie i w jakim wymiarze – przyznaje Zbigniew Torbus, dyrektor SPZOZ w Proszowicach. ©℗