Agencja nigdy nie oceniała, czy program prokreacyjny powinien lub czy może zastąpić in vitro, to dwa zupełnie różne etapy leczenia - wyjaśnia Agencja Oceny Technologii Medycznych i Taryfikacji (AOTMiT). Zapewnia, że swoje analizy opiera o dowody naukowe, a nie ideologię.

W pierwszej połowie sierpnia AOTMiT pozytywnie zaopiniowała zaplanowany na lata 2016-2020 ministerialny pogram kompleksowej ochrony zdrowia prokreacyjnego. Agencja zgłosiła jednak uwagi, m.in. do budżetu oraz wskazała na brak dowodów naukowych potwierdzających zasadność tworzenia banku tkanek germinalnych (biobankowane miały być tkanki jajnika, co miało dać szansę na potomstwo pacjentkom, które czekała np. chemioterapia).

Decyzja agencji spotkała się z krytyką części mediów, które wskazywały m.in. że w ocenie AOTMiT podstawą leczenia niepłodności może być tzw. naprotechnologia.

Agencja wyjaśnia, że jej zdaniem program powinien być finansowany z uwagi na "kompleksowe podejście do problemu diagnostyki, edukacji i wsparcia par borykających się z problemem niepłodności".

"Chodzi w nim głównie o skoordynowania działań i poprowadzenie pacjentów; par, które borykają się z tym problemem +za rękę+ przez system opieki zdrowotnej, by dać im maksymalne wsparcie w jak najkrótszym okresie w celu zdiagnozowania przyczyn niepłodności i skierować na odpowiednie leczenie (hormonalne i/lub chirurgiczne)" - wskazuje Agencja w piśmie przesłanym PAP.

Dodaje, że program zakłada inwestycje na zakup sprzętu medycznego, a jego główną zaletą - w ocenie agencji - jest skoordynowanie działań terapeutycznych, edukacja młodzieży i personelu medycznego oraz wsparcie psychologiczne. "Żaden z tych elementów do tej pory nie istniał w koszyku świadczeń, ani w żadnym programie polityki zdrowotnej" - wskazuje AOTMiT.

Agencja zaznacza także, że tego typu programy są realizowane w wielu krajach, m.in. w Wielkiej Brytanii i we Włoszech, a oceniając program opierała się na dowodach naukowych oraz najnowszych wytycznych i rekomendacjach klinicznych. "Wszystkie odnalezione wytyczne pozytywnie odnosiły się do szybkiej i kompleksowej diagnostyki, wsparcia psychologicznego dla par borykających się z problemem niepłodności, edukacji seksualnej oraz specjalistycznych szkoleń dla personelu medycznego" - zapewnia AOTMiT.

"Nigdy Agencja nie oceniała, czy program prokreacyjny powinien lub czy może zastąpić in vitro. To zupełnie dwa różne etapy leczenia, czyli najpierw gruntowna diagnostyka i terapia farmakologiczna i/lub chirurgiczna, a jeśli ona nie przynosi efektów, to dopiero in vitro. Zupełnie inną kwestią, niezależną od Agencji, jest to, który etap leczenia będzie finansowany przez państwo. To już zadania ministerstwa zdrowia, które realizuje politykę zdrowotną państwa" - wskazuje AOTMiT.

Agencja zapewnia, że jej analizy są oparte o wytyczne HTA, które opracowano blisko 10 lat temu i ostatni raz były nowelizowane w 2009 r. "Agencja swoje analizy opiera o dostępne dowody naukowe, co do kwestii ideologicznych nie wypowiada się. Oceniając projekty, nie sugerujemy się w ogóle nazwą, ale analizujemy jego jakość" - podkreśla agencja.

W tym roku AOTMiT opiniowała dwa programy samorządowe oparte o elementy tzw. naprotechnologii - przesłało je województwo mazowieckie i gmina Białystok. Oba otrzymały negatywną opinię z powodu błędów merytorycznych i metodologicznych.

"Nie każdy program, który zawiera taką samą interwencję, otrzymuje +a priori+ pozytywną lub negatywną opinię. Wszystko zależy od jakości nadesłanego do oceny programu, m.in. dobrze określonych celów, ewaluacji, zaplanowania mierzenia efektów zdrowotnych. Nie chodzi tylko o to, żeby wydać pieniądze, ale dobrze je ulokować. Niestety ciągle wiele programów polityki zdrowotnej przysyłanych do oceny jest pod tym względem słabych i nie tylko z zakresu naprotechnologii" - wyjaśnia AOTMiT.

Agencja wskazuje także, że w ostatnich latach oceniała kilka programów leczenia niepłodności metodą in vitro i uzyskiwały one zarówno pozytywne, jak i negatywne opinie, w zależności od ich jakości.

"Nigdy nie kwestionowaliśmy też ani skuteczności metody in vitro, ani naprotechnologii (czyli całej diagnostyki, farmakoterapii i terapii chirurgicznej), są bowiem dowody naukowe potwierdzające skuteczność i bezpieczeństwo obu, choć należy wskazać, iż w żadnym przypadku nie jest to skuteczność 100 procentowa" - wskazuje AOTMiT.

Program refundacji in vitro wprowadzony przez poprzedni rząd obowiązywał do końca czerwca. Decyzję o unieważnieniu jego kolejnej edycji, wkrótce po objęciu urzędu, podjął minister zdrowia Konstanty Radziwiłł.

Resort zdrowia podkreśla, że nowy program kompleksowej ochrony zdrowia prokreacyjnego zakłada rozwój leczenia niepłodności wszystkimi innymi dostępnymi metodami terapeutycznymi niż zapłodnienie in vitro, a nie jedynie działaniami określanymi jako naprotechnologia.

W ramach programu utworzona ma być m.in. sieć ośrodków referencyjnych, w których będzie znajdować się zespół poradni specjalistycznych z wysoko wykwalifikowaną kadrą medyczną, gdzie oprócz lekarzy specjalistów położnictwa i ginekologii, przyjmować będą m.in. endokrynolodzy, androlodzy, immunolodzy i genetycy.

W ośrodku referencyjnym możliwa będzie pełna diagnostyka w warunkach ambulatoryjnych i szpitalnych z możliwością przeprowadzania badań inwazyjnych i nieinwazyjnych oraz zabiegów operacyjnych. Resort zapewnia, że diagnostyka i leczenie niepłodności odbywać się będzie "w oparciu o światowe standardy i rekomendacje zgodne z najnowszą wiedzą medyczną".