W Polsce wciąż zmniejsza się liczba osób popierających szczepienia, zarówno te obowiązkowe, jak i zalecane. Wyszczepialność przeciw odrze jest niższa niż w Rumunii, w której ostatnio odnotowano ponad 2 tys. zachorowań.
W tym roku nie wykorzystano 100 mln zł na szczepienia obowiązkowe. Jak tłumaczy NFZ, resort zdrowia w piśmie z 30 listopada wskazał, że z „planowanych na ten rok 405 mln zł na realizację przedmiotowego zadania niezbędne są środki w wysokości 306 720 tys. zł, natomiast środki w kwocie 98 280 tys. zł pozostają «wolne»”. Jak dodaje fundusz, zaoszczędzone w ten sposób pieniądze zostały przekazane na inne świadczenia.
Dlaczego wydano o 100 mln zł mniej na szczepienia? Według resortu zdrowia to m.in. efekt demografii. Początkowo zakładano, że urodzi się więcej dzieci, niż się urodziło. Łącznie od początku tego roku do września urodziło się niespełna 210 tys. dzieci, czyli aż 25 tys. mniej niż w analogicznym okresie poprzedniego roku. W samym wrześniu na świat przyszło zaledwie 22 tys. dzieci – o 4,7 tys. mniej niż rok wcześniej.
Ale to niejedyny powód. To, co najbardziej niepokoi ekspertów, to zauważalnie mniejsza chęć do szczepień. O ile dokładnie, jeszcze nie wiadomo, jednak zarówno sanepid, jak i rozmówcy z resortu zdrowia przyznają, że liczba chętnych spadła w tym roku o kolejne punkty procentowe. – Przez moment po pandemii COVID-19 był niewielki wzrost popularności szczepień, ale potem znowu odnotowaliśmy spadek – mówi jeden z naszych rozmówców.
Jak wskazują eksperci, obecnie notowany spadek jest kluczowy. A to dlatego, że zalecana granica wyszczepialności wynosi 85 proc. Tymczasem w 2022 r. była na poziomie 83,9 proc. Dla porównania dekadę temu wynosiła 90 proc.
Kłopot pojawia się szczególnie przy odrze, przy której poziom zaszczepienia stanowi główną ochronę przed wybuchem epidemii. Jak wynika z ostatniego raportu PZH, od stycznia do końca listopada mieliśmy wykryte tylko 33 przypadki tej choroby zakaźnej. Jednak groźba zwiększenia się liczby przypadków jest bardzo realna, szczególnie że w Europie mamy jej ognisko. W Rumunii w ciągu ostatnich tygodni odnotowano ponad 2 tys. zachorowań. To kraj, w którym odnotowano jeden z najniższych wskaźników wyszczepialności przeciw odrze (86 proc. pierwszą dawka, 75 proc. drugą). Eksperci zauważają, że dziś w Polsce odsetek wyszczepialności pierwszą dawką mamy jeszcze niższy. Z ostatniego raportu OECD Health at Glance 2023 wynikało, że przeciwko odrze w Polsce jest zaszczepionych tylko 71 proc. dzieci do 1. roku życia. To stawia nas w ogonie w naszej części kontynentu. O tym, że problem istnieje, wiadomo było co najmniej od 2018 r., kiedy odnotowano w Polsce 339 przypadków odry po tym, jak ogniska tej choroby pojawiły się w Rumunii i we Włoszech, a także na Ukrainie.
Jeśli chodzi o szczepienia przeciw błonicy, tężcowi i krztuścowi – zajmujemy szóste miejsce od końca.
Zdaniem Pawła Grzesiowskiego, specjalisty pediatrii, wakcynologa, eksperta Naczelnej Rady Lekarskiej ds. zagrożeń epidemicznych, pandemia sprawiła, że w Polsce ubyło osób popierających szczepienia, które uważają, że mają one sens, są bezpieczne i nie kwestionują tego rodzaju profilaktyki. Dziś stanowią one ok. 60 proc. badanych. To o prawie 10 pkt proc. mniej niż przed pandemią. – Nadal w kraju jest duża liczba osób, które nie chcą się szczepić. W związku z tym można powiedzieć, że Polska jest krajem, w którym wciąż średnio akceptuje się szczepienia – dodaje i uważa, że jest szansa na odwrócenie tego trendu. Pojawiają się na rynku szczepienia, które są akceptowane przez dorosłych. Mowa o nowych szczepionkach na półpasiec, RSV, pneumokoki czy HPV. – Te mają szansę zbudować większe zaufanie do szczepień – podkreśla.
Nie dbamy też wystarczająco o profilaktykę w zakresie grypy, choć powszechnie wiadomo, że powikłania po niej mogą być bardzo poważne dla zdrowia. W grupie osób w wieku 65 plus poddawanych jest im 10 proc. populacji, podczas gdy średnia OECD wynosi 55 proc., co daje nam trzecią pozycję od końca.
Brak chęci do szczepień spowodował, że resort zdrowia zamówił niewiele szczepionek na COVID-19, która nie jest obowiązkowa, ale zalecana. Początkowo tylko 210 tys. dawek, czyli dla niecałego 1 proc. uprawnionych. Kiedy okazało się, że zainteresowanie jest większe, zamówiono kolejne 200 tys. Jak wynika z informacji DGP, trwają rozmowy dotyczące następnych zamówień – 183 tys. szczepionek ma dojechać w piątek. Z danych Rządowej Agencji Rezerw Strategicznych wynika, że ok. 275 tys. jest już fizycznie w punktach szczepień.
Również na HPV zamówiono niewiele dawek, państwo nie spodziewało się wielkiego popytu. MZ zamówiło początkowo 200 tys. szczepionek, potem domówiło kolejne i teraz jest ich 290 tys.
Szczepionkę do połowy września przyjęło ponad 100 tys. dzieci, co stanowi 10 proc. uprawnionych. Według najnowszych danych resortu (do 8 grudnia) zaszczepionych zostało 142 tys. dzieci. Resort wyjaśnia, że do Centralnej Bazy Rezerw Sanitarno-Przeciwepidemicznych wpływają zapotrzebowania z wojewódzkich stacji sanitarno-epidemiologicznych na dostawy szczepionek przeciwko HPV i są one na bieżąco realizowane. ©℗