Amerykanie po raz kolejny nieformalnie interweniują u polskich władz w sprawie szykowanej legislacji. Czesi rozważają drogę prawną. Zmiany na rynku aptek wzmogły działania lobbingowe.

Chodzi o nowelizację, która znacząco zmieni funkcjonowanie biznesu aptecznego w Polsce. Zmieniona ustawa – Prawo farmaceutyczne, roboczo zwana Apteką dla aptekarza (tzw. ADA 2.0), znajduje się aktualnie na biurku Andrzeja Dudy – szeroko pisaliśmy o niej wczoraj na pierwszej stronie Gazety Prawnej. Prezydent ma czas na decyzję do 8 września. Z naszych rozmów wynika, że właśnie zaczął się silny, m.in. zagraniczny lobbing w tej sprawie, by wywrzeć presję na głowę państwa.

– Dawno nie było tak licznej korespondencji w sprawie ustawy znajdującej się „w podpisie” prezydenta – twierdzi rozmówca z Pałacu Prezydenckiego. Przy czym zastrzega, że są to różne prośby, z jednej strony namawiające prezydenta do zawetowania tych regulacji, z drugiej – by je podpisał. – Piszą do nas m.in. wielkie kancelarie prawne, przedstawiciele rynku czy izby handlowe – dodaje.

O co toczy się gra

Chodzi o uszczelnienie ustawy z 2017 r. wprowadzającej zasadę, że nowe placówki mogą otwierać jedynie farmaceuci. A jeden podmiot może mieć maksymalnie cztery apteki. Sieci, które powstały wcześniej, mogły pozostać na rynku. Przepisy jednak obchodzono. Z inspiracji Ministerstwa Rozwoju do ustawy o ubezpieczeniach eksportowych, zamiast do np. procedowanej jednocześnie ustawy refundacyjnej, PiS zgłosił poprawki – m.in. wprowadzając nawet 5 mln kary za przejmowanie udziałów w aptekach.

Wobec takiego trybu wprowadzania zmian Pałac Prezydencki ma wątpliwości. Ponadto urzędnicy prezydenta uważają, że w ustawie brak przepisów dostosowawczych. – Rozumiem, że to próba domknięcia nieudanej reformy rynku aptecznego z 2017 r., która została rozmontowana głównie poprzez orzecznictwo NSA. Nie podoba nam się jednak, że to poszło w takim trybie, tj. bez konsultacji i w ramach innej ustawy. A z rynku napływa tyle sygnałów, że nie wykluczam, że prezydent zorganizuje jakieś szersze, otwarte wysłuchanie, np. w ramach Narodowej Rady Rozwoju z udziałem wszystkich zainteresowanych stron – twierdzi rozmówca DGP z otoczenia prezydenta.

Z naszych nieoficjalnych ustaleń, potwierdzonych w dwóch niezależnych źródłach, wynika, że sprawą ADA 2.0 mocno interesują się Amerykanie. Jak twierdzi jeden z rozmówców, próbują dotrzeć do prezydenta Dudy za pośrednictwem ambasadora USA Marka Brzezińskiego. Nasz drugi rozmówca potwierdza te doniesienia, choć zaznacza, że nie wie, czy doszło do spotkania lub rozmowy z prezydentem.

Strona amerykańska ucina temat. – Ambasada USA prowadzi regularny dialog z polskim rządem w sprawach współpracy gospodarczej i handlowej, wspierając nasze silne i rozwijające się stosunki gospodarcze. Z zasady nie ujawniamy szczegółów naszych rozmów dyplomatycznych – odpowiedziały nam służby prasowe ambasady.

Zainteresowanie Amerykanów może wynikać z chęci obrony biznesu, ale także z powiązań politycznych. Chodzi o amerykański fundusz Warburg Pincus, który ma w Polsce sieć aptek Gemini. Współzałożycielem banku inwestycyjnego Warburg Pincus był ojciec obecnego sekretarza stanu przy prezydencie USA Joem Bidenie – Donald Mayer Blinken.

Gemini, które weszło na rynek w 2017 r., ma 200 aptek, a w zeszłym roku miało przychody rzędu 1,1 mld zł (to najwyższy wynik od momentu wejścia na polski rynek, w pierwszych latach przychody były dwukrotnie niższe, ok. 500 mln zł). Zysk netto wynosił za 2022 r. 30,2 mln zł.

Dyplomaci czuwają

Próby dotarcia do prezydenta przy okazji zmian w prawie farmaceutycznym to nie jest pierwszy raz, kiedy Amerykanie aktywnie chcą wpływać na tworzenie prawa w Polsce. W 2020 r. informowaliśmy, że sieć Gemini wprowadziła aplikację, która może naruszać RODO (chodziło o aplikację do sprawdzania leków na e-recepcie, której działanie budziło wątpliwości co do bezpieczeństwa danych pacjentów). Działania podjęły wtedy różne organy państwowe (m.in. UODO), zainterweniować postanowiła też ambasada USA. Sygnał był jasny: dyplomaci będą pilnowali, by amerykański kapitał w Polsce nie był gorzej traktowany niż polski. Podobna sytuacja miała miejsce w kontekście naszego konfliktu w sprawie Moderny i Pfizera, producentów szczepionek na COVID-19. Polska w maju 2022 r. odmówiła przyjmowania kolejnych dostaw preparatów, uzasadniając, że zainteresowanie szczepieniami słabnie i istnieje niebezpieczeństwo, że zostaną wyrzucone do kosza. Ponieważ to duży amerykański biznes (tylko w Polsce chodziło o dostawy od jednej z firm warte 6 mld zł), to – jak wynikało z naszych informacji – próbowała również mediować ambasada amerykańska.

Ale tego rodzaju potyczki biznesowo-dyplomatyczne dotyczą nie tylko biznesu farmaceutycznego. Ostatnia głośna interwencja USA dotyczyła ustawy powołującej komisję ds. badania wpływów rosyjskich (tzw. lex Tusk). Wówczas Departament Stanu USA wydał oświadczenie, w którym wyrażał „obawy w związku z potencjalnym wykorzystaniem nowego polskiego prawa przeciw opozycji”. Andrzej Duda przygotował jej nowelizację, wygląda jednak na to, że PiS w ogóle nie powoła tej komisji w obecnej kadencji Sejmu.

W połowie 2021 r. Amerykanie i Izraelczycy krytykowali nowelizację kodeksu postępowania administracyjnego, której skutkiem miało być wygaszenie części roszczeń reprywatyzacyjnych, głównie w Warszawie. W tej kwestii strona polska ustąpić nie chciała. Co prawda, w toku prac przyjęto jedną z poprawek Senatu (poszerzała katalog przyczyn, których wystąpienie wyłącza możliwość stwierdzenia nieważności decyzji w sprawie nieruchomości), ale prezydent ustawę podpisał i stwierdził, że nowela „nie zawiera nic, co byłoby nieznane prawodawstwom państw, z których politycy i organizacje przeciwko niej protestowali”. Amerykanie także ostro lobbowali przy kwestii tzw. lex Uber czy lex TVN.

Czeski ruch

Nie tylko Amerykanie przyglądają się temu, co się stanie na polskim rynku w związku ze zmianami w prawie farmaceutycznym. Jak wynika z informacji DGP, wykonanie prawnych ruchów rozważa czesko-słowacki fundusz Penta, który prowadzi w Polsce sieć aptek Dr. Max (550 placówek działających w modelu franczyzowym i 40 tys. pracowników). Co prawda ani grupa inwestycyjna Penta, ani sama spółka Dr. Max nie wystosowały żadnego pisma do polskiego rządu lub innych instytucji państwowych w tej sprawie, jednak – jak informuje nas rzecznik funduszu Danko Martin – na podstawie wstępnej analizy prawnej fundusz doszedł do wniosku, że nowa zmiana legislacyjna jest niezgodna z prawem polskim i europejskim. – Jesteśmy przekonani, że taka sytuacja stwarza możliwość skutecznego dochodzenia roszczeń odszkodowawczych również na drodze sądowej. Nie podjęliśmy jednak jeszcze żadnej konkretnej decyzji w tym zakresie i dlatego nie chcemy komentować szacunków dotyczących potencjalnych odszkodowań – zastrzega.

Dziki wschód?

Ryszard Schnepf, ambasador Polski w USA w latach 2012–2016, przypomina, że amerykański lobbing gospodarczy jest w USA prawnie uregulowany, dopuszczalny i kontrolowany. – W Polsce jest to raczej traktowane jako naruszenie zasad politycznej współpracy. I to czasem prowadzi do pewnych kolizji – wskazuje i dodaje, że dyplomacja amerykańska od czasu jej powstania służyła temu, by torować drogę do zewnętrznych rynków i by amerykańskie podmioty były traktowane nie gorzej niż te z pozostałych krajów.

Inaczej sprawę widzi Krzysztof Izdebski z Open Spending EU Coalition. – Lobbing sam w sobie nie jest niczym złym, pod warunkiem że nie jest instrumentem szantażu, a zdajemy sobie sprawę, kto ma silniejszą pozycję w relacjach polsko-amerykańskich. Problem także w tym, że często lobbing jest wykonywany w nieprzejrzysty sposób. Być może działania Amerykanów należy klasyfikować nie jako lobbing gospodarczy, lecz agresywną dyplomację – mówi Izdebski.

W Europie funkcjonują obecnie dwa modele działania rynku aptecznego: otwarty i zamknięty. Każdy z nich ma swoje plusy i minusy. Polska jest typowym przykładem tego drugiego. W tym kierunku także idą regulacje w Hiszpanii, Austrii, Niemczech czy we Francji, gdzie utrzymuje się wysoki poziom ingerencji państwa w rynek. W naszym regionie podobny model jak Polska wybrały Węgry, Łotwa czy Estonia. Z kolei Wielka Brytania, Irlandia, Holandia, Szwajcaria, Norwegia, Szwecja to przykłady rynków liberalnych. Również w Czechach (skąd pochodzi polski Dr. Max) wybrano model liberalny. Jednak tutaj, jak wynika z ostatnich analiz, rynek aptek się kurczy, a te znikają przede wszystkim z małych miast i wsi. Zdaniem części ekspertów (Echo24.cz) to efekt braku regulacji. A także oligopolu dużych sieci, które są powiązane z hurtowniami i mogą wpływać na to, gdzie jakie produkty będzie można kupić.

Marek Tomków, wiceprezes Naczelnej Izby Aptekarskiej, mówi, że z ich danych wynika, że 80 proc. aptek w Europie działa w modelu apteka dla aptekarza. – Ale także bardzo popularne są wymogi o czterech aptekach, które może posiadać farmaceuta – mówi Tomków. ©℗