Zaproponuję Naczelnej Radzie Lekarskiej powołanie zespołu ds. naruszeń, który wyszukiwałby patologie w systemie i informował o nich Krajowy Rejestr Karny – mówi dr Łukasz Jankowski, prezes NIL, odnosząc się do procederu handlu receptami.

Ministra nie ma, ale problem pozostał. Handel receptami dalej stanowi kłopot, więc sukces umiarkowany.
ikona lupy />
Łukasz Jankowski, szef Naczelnej Izby Lekarskiej / Dziennik Gazeta Prawna / fot. Wojtek Górski

Nie ma w środowisku poczucia satysfakcji.

A nie o to wam chodziło? Żeby minister podał się do dymisji?

Jest poczucie ulgi. Dostaliśmy jasny sygnał od premiera, że nie ma zgody na standardy, jakie zaproponował Adam Niedzielski, czyli ujawnianie w przestrzeni publicznej danych osobowych lekarzy i pacjentów. Zachowanie ministra spowodowało spadek zaufania do systemu, zwłaszcza do ochrony danych osobowych.

To był błąd. Ale w tle jest nierozwiązany problem: rynek, na którym można kupować recepty na zamówienie. Co wy – jako samorząd – z tym zrobicie?

Sprawy lekarzy, którzy wystawiają tysiące recept w trybie komercyjnym trafiają do sądów lekarskich. Rzecznik odpowiedzialności zawodowej złożył już pierwsze wnioski, by na czas postępowania zawiesić im prawo wykonywania zawodu. Chodzi o lekarzy, którzy traktują uprawnienia lekarskie jak patent na działalność komercyjną, prawdopodobnie łamiąc kodeks etyki. Obiecuję, że sprawy doprowadzimy do końca.

Proceder kupowania recept bez konsultacji trwa przynajmniej dwa lata. Samorząd zajął się nim, dopiero gdy zrobiło się gorąco.

Zalążkiem problemu były wadliwe przepisy wprowadzone przez MZ. Potem resort do walki z tzw. receptomatami użył narzędzi, które nie miały podstaw prawnych. Nie dość tego, nieskutecznych. Owszem, po wprowadzeniu limitów lekarze zatrudnieni w receptomatach mogą wystawiać mniej recept. MZ podaje, że spadła ich liczba w przeliczeniu na lekarza. Ale to prawda tylko częściowo, bo firmy po prostu zatrudniły więcej medyków.

Jednak po wejściu rozporządzenia dot. leków psychotropowych trudniej je kupić.

Ale jakim kosztem! 85-letnia pacjentka w gabinecie nie może dostać leku przeciwbólowego, a wizyta się przeciąga, bo są techniczne ograniczenia. To jest okej?

To był błąd, ale sami psychiatrzy mówią, że ograniczenia były konieczne.

Kierunek zmian może jest dobry, ale trzeba było najpierw przeszkolić pacjentów, lekarzy. I nadal nie jest to optymalne rozwiązanie. Co, jeśli pacjent odmawia dostępu do swojej historii kupowanych leków?

Minister Niedzielski za ujawnienie danych stracił stanowisko. Pacjent może nie chcieć pokazywać swoich danych, bo nie wie, co zrobi z nimi lekarz.

Najlepszym rozwiązaniem byłoby, gdyby lekarz widział, wystawiając receptę na preparaty uzależniające, że pacjent już takie leki dostał. System wysyłałby mu ostrzeżenie.

I na taki monit zareagowaliby ci, którzy do tej pory wystawiali leki taśmowo?

Jeśli medyk dostałby monit, to wówczas brałby za wystawienie recepty i za pacjenta pełną odpowiedzialność. Dziś ci lekarze powtarzają w sądach lekarskich: nie miałem pojęcia i dlatego wystawiłem receptę albo nawet kilkanaście recept…To oczywiste, że lekarz ma stać na straży dobrostanu pacjenta. Tymczasem minister Niedzielski chciał być szeryfem, który z centralnej perspektywy nadzoruje tę relację. Na to nie ma zgody.

Tylko czy w roli strażników dobrostanu pacjenta sprawdziliby się ci, którzy z wystawiania recept zrobili biznes?

Mówimy o sytuacjach skrajnych, które podlegają odpowiedzialności zawodowej, a może nawet karnej. Wśród propozycji była i taka, by samorząd miał lepszy dostęp do systemu e-recept. Czyli aby izby lekarskie z automatu dostawały monity, z których jasno by wynikało, że może dochodzić do nadużyć. Analitycy pochylaliby się nad danymi, a my wszczynalibyśmy postępowanie wyjaśniające. Na takiej samej zasadzie, jak dziś ZUS sprawdza zasadność wystawiania zwolnień. I są tego efekty – kiedyś zdarzali się lekarze, którzy wystawiali zwolnienia za pieniądze, nagminnie, ale ZUS zadziałał i ten rynek się skończył. Recepty to jednak nie zwolnienia – ordynacja leku jest integralną częścią leczenia. Sprawa jest więc trudniejsza i wymaga namysłu.

Gdyby MZ wysłało wam kilka miesięcy temu monity, zawieszalibyście lekarzom prawo wykonywania zawodu?

Nie wiem. Nie można oczekiwać decyzji z dnia na dzień, bez rozpatrzenia każdego przypadku. Prawda jest taka, że prawo musiałoby zostać tak zmienione, żebyśmy mieli możliwość czasowego zawieszenia np. wystawiania recept. Bo zawieszenie całego prawa to śmierć zawodowa, czego nie można zrobić bez gruntownego zbadania sprawy.

Dziś art. 12 ustawy o wykonywaniu zawodu lekarza mówi o takiej możliwości.

Tak. Ale to jest droga do przeprowadzenia przez sąd lekarski. Ja mówię o rozwiązaniu na wzór tego, którym dysponuje ZUS w kwestii zwolnień – czyli o drodze administracyjnej. Takie zmiany w przepisach musiałby wprowadzić resort.

Ile spraw nadużyć było badanych w izbach, zanim problem stał się medialny?

Trafiały do nas pojedyncze sprawy. Dziś prowadzimy działania systemowe, m.in. naczelny rzecznik odpowiedzialności zawodowej objął postępowania nadzorem. Wcześniej nie było wysyłanych rekomendacji, jak teraz, do izb okręgowych, by ograniczały prawo wykonywania zawodu na czas postępowania. Od czasu nagłośnienia problemu sprawy przyspieszyły – możemy działać jedynie w tych, o których wiemy.

Nie ma pan obaw, że cofnięcie limitu, o co apelujecie, spowoduje, że biznes rozkwitnie?

Mamy rozwiązanie: recepta w teleporadzie powinna być dostępna tylko, gdy porada odbywa się w czasie rzeczywistym. I to ministerstwo powinno teraz doprecyzować standard teleporady. Musi być telefon, skype czy rozmowa za pośrednictwem kamerki. Ale prawda jest taka, że nie ma prostego rozwiązania do wprowadzenia na trzy miesiące przed wyborami. Trzeba było zrobić pilotaż, zastanowić się nad tym, czym jest recepta. Czy to usługa jak zwolnienie, czy integralna część leczenia i pod to stworzyć narzędzia nadzoru. Mnie jest bliższa druga koncepcja.

Dlaczego nikt nie pomyślał o tym wcześniej?

Może rzeczywiście trzeba było zadziałać wcześniej. Bo ostatecznie ta sprawa obciąża nasze środowisko – część podmiotów wykorzystała wadliwe prawo i z udziałem medyków skomercjalizowała proces. Może błąd był na etapie wprowadzania rozwiązań, że nie zwróciliśmy uwagi na furtki prowadzące do wypaczenia prawa. Może potem, w natłoku spraw, nie nadaliśmy temu priorytetu. Fakty dziś są następujące: jest patologia, ale nie ma na nią złotej recepty. Ale ten przykład pokazuje, że musimy być uważniejsi. Na najbliższym posiedzeniu zaproponuję naczelnej radzie lekarskiej powołanie zespołu ds. naruszeń, który miałby za zadanie wyszukiwać patologie w systemie i informować o nich na bieżąco Krajowy Rejestr Karny.

Teraz jest nowa minister. Czego od niej oczekujecie?

Wycofania się z pozaprawnych rozwiązań, jak wspomniane limity, wprowadzenia standardu teleporady. Oraz poprawienia rozporządzenia ograniczającego wypisywanie leków psychotropowych.

Czy w tej sytuacji będzie strajk lekarzy? Jeden z głównych postulatów został spełniony – ministra odwołano.

Ale to nie jest protest przeciwko nowej minister czy nawet rządowi, tylko przeciwko temu, w jakim kierunku zmierza dyskusja o ochronie zdrowia. Nie zgadzamy się np. na dezinformację, że na ochronę zdrowia jest 7 proc. PKB. Podczas kiedy dane GUS mówią o 4,91 proc. Dlatego protest będzie. Minister Niedzielski został przez nas zapamiętany jako ten, który dopuścił do pracy osoby bez prawa wykonywania zawodu, które tylko oświadczają, że znają język. Dopuścił do obniżenia jakości kształcenia i zwiększył nabór na uczelnie, które nie mają doświadczenia w uczeniu medycyny. Chcemy m.in., by nowa minister najlepiej natychmiast odebrała uprawnienia tym, które mają negatywną opinię PKA, brak bazy lub doświadczenia w kształceniu. Lista postulatów jest długa. Dobrze, by teraz wybrzmiały. ©℗

Rozmawiały Klara Klinger i Paulina Nowosielska