Ministerstwo Zdrowia proponuje, żeby NFZ finansował badanie nasienia. Eksperci oceniają, że to krok w dobrym kierunku, ale nie mają złudzeń – potrzebne są systemowe wsparcie leczenia niepłodności i powrót finansowania in vitro.
Do 11 sierpnia potrwają konsultacje projektu rozporządzenia ministra zdrowia zmieniającego rozporządzenie w sprawie świadczeń gwarantowanych z zakresu ambulatoryjnej opieki specjalistycznej. Dodanie badania nasienia do katalogu świadczeń pozytywnie ocenia dr n. med. Grzegorz Mrugacz, specjalista ds. leczenia niepłodności, dyrektor medyczny Kliniki Bocian.
– Badanie nasienia to podstawa w diagnostyce niepłodności u mężczyzn. Zwiększenie dostępności tego typu usługi medycznej wydaje się krokiem w dobrym kierunku. Chociaż przy badaniu nasienia nie tylko kwestie finansowe odgrywają rolę. W sytuacji, kiedy pojawiają się trudności z uzyskaniem ciąży, to zdecydowanie kobiety podejmują szybciej diagnostykę w kierunku niepłodności. Natomiast warto byłoby, żeby to mężczyźni podeszli do badania nasienia w pierwszej kolejności, gdyż to pozwala wykluczyć lub potwierdzić czynnik męski odpowiadający za bezskuteczne starania o dziecko.
Jednak, jak zaznacza dr n. med. Łukasz Sroka, dyrektor medyczny klinik InviMed, specjalista ginekolog-położnik, finansowanie badania nasienia przez NFZ to stanowczo za mało.
– To badanie powinno być w koszyku świadczeń gwarantowanych już od wielu lat i mam nadzieję, że ten projekt nie ma pełnić funkcji zagłuszającej potrzebę refundowania bardziej zaawansowanych metod diagnostycznych i przede wszystkim terapeutycznych, w tym metody in vitro – zaznacza lekarz.
Oddolne inicjatywy
Dane dotyczące dzietności w Polsce są zatrważające. Wiele par boryka się z problemami z niepłodnością, ale mogą one liczyć raczej na wsparcie samorządów niż rozwiązania obowiązujące wszystkich, niezależnie od miejsca zamieszkania. Z pomocą przychodzą również organizacje pozarządowe. Jak mówi Marta Górna ze Stowarzyszenia na Rzecz Leczenia Niepłodności i Wspierania Adopcji „Nasz Bocian”, dostęp jednego z ponad 40 samorządowych programów finansowania in vitro mają przede wszystkim mieszkańcy dużych miast, a i w nich dostępność miejsc jest zwykle mniejsza niż realne zapotrzebowanie.
– W obecnej sytuacji ekonomicznej leczenie jest coraz większym wyzwaniem. Już dzisiaj ośrodki leczenia niepłodności zgłaszają, że coraz więcej pacjentów jest zmuszonych do rezygnacji z rozpoczętego leczenia ze względów finansowych – wskazuje Marta Górna.
Uruchomiony przez stowarzyszenie w kwietniu tego roku program, w ramach którego można było uzyskać finansowanie jednego ze 100 zabiegów in vitro, cieszył się ogromnym zainteresowaniem.
– Program był skierowany do par z mniejszych miast i miasteczek, bez finansowania samorządowego i z najniższymi dochodami. Miejsca w programie rozeszły się w niecałą minutę! – wylicza.
Marta Górna dodaje również, że obecnie w programie potwierdzono już sześć ciąż.
To jednak ciągle kropla w morzu potrzeb. Tymczasem obywatelski projekt wprowadzenia finansowania in vitro ze środków publicznych został w połowie lipca skierowany do sejmowej komisji zdrowia i na razie nic więcej w tej sprawie się nie wydarzyło.
– Polska jako jedyny kraj UE nie ma systemu refundowania leczenia niepłodności z zastosowaniem procedury in vitro – zauważa dr Łukasz Sroka. – Z uwagi na specyfikę tej metody poświęcony temu program ministerialny wydaje się być najlepszym rozwiązaniem. Sejm, mając na uwadze dobro społeczne oraz korzyści demograficzne, powinien zająć się tym projektem jak najszybciej – zaznacza.
Wtóruje mu również dr Grzegorz Mrugacz, wskazując, że trudności finansowe to tylko jeden z problemów par walczących z niepłodnością, ale działający w przeszłości rządowy program finansowania in vitro cieszył się ogromnym powodzeniem.
– Program pomógł wielu parom, co tylko pokazuje, że tego typu rozwiązania są potrzebne. Obecnie coraz więcej samorządów wprowadza lokalne programy in vitro poświęcone swoim mieszkańcom, których również jesteśmy realizatorami w Klinikach Bocian. Nie są to jednak programy dostępne dla wszystkich par zmagających się z niepłodnością. Dlatego też korzystne byłoby rozwiązanie ogólnopolskie, nad którym warto się pochylić. Tym bardziej że niepłodność to choroba, która dotyka tak wiele par w Polsce – mówi.
Na ratunek demografii
W wielu przypadkach ograniczenie we wprowadzaniu rozwiązań systemowych stanowi brak kadry czy odpowiedniego zaplecza. Eksperci są jednak zgodni: w Polsce leczymy niepłodność na naprawdę wysokim poziomie.
– Metody diagnostyczne i terapeutyczne nie różnią się od tych stosowanych w krajach Europy Zachodniej czy USA, to samo dotyczy uzyskiwanych przez nas wyników, które na bieżąco poddawane są weryfikacji – podkreśla Łukasz Sroka. – Porównując się z innymi ośrodkami na świecie, nie mamy powodów czuć się gorsi pod względem merytorycznym – uważa.
W ocenie dr. Grzegorza Mrugacza poprawa dzietności w naszym kraju to nie tylko kwestia obszaru leczenia niepłodności, ale warto podejmować działania, żeby więcej osób miało dostęp do nowoczesnych metod terapii, takich jak chociażby in vitro, i specjalistów, którzy znają się na problemach związanych z rozrodczością.
Jak zauważa Marta Górna, zaprezentowany na forum Parlamentu Europejskiego „Europejski Atlas Dostępu do Leczenia Niepłodności” pokazuje, że Polska zajmuje jedno z ostatnich miejsc w Europie pod względem dostępności do leczenia niepłodności. Właśnie z powodu braku finansowania.
– Wsparcie pacjentów, którzy bezskutecznie starają się o ciążę, to nie tylko przeciwdziałanie niepłodności i jej skutkom, lecz także element polityki demograficznej państwa – uważa Marta Górna. – W Polsce mamy najniższy wskaźnik urodzeń od czasów II wojny światowej. Jeżeli chcemy, aby rodziło się więcej dzieci, powinniśmy przede wszystkim wspierać tych, którzy marzą o tym, żeby zostać rodzicami, a nie przekonywać tych, którzy dzieci nie planują – twierdzi.
Jak wskazuje dr Łukasz Sroka, prawo do posiadania dziecka jest jednym z fundamentalnych praw człowieka.
– Nie może być tak, że przy postępującym spadku dzietności najbardziej skuteczna metoda leczenia niepłodności nie otrzymuje wsparcia ze strony finansów publicznych – podsumowuje. ©℗