We wtorek Trybunał Konstytucyjny ogłosił, że publikowanie kalendarza szczepień jest niezgodne z konstytucją. Powód? Robi to główny inspektor sanitarny w drodze komunikatu, a to dokument niższego rzędu niż rozporządzenie, więc nie może on nakładać obowiązków na obywateli. Prawnik reprezentujący skarżącą w sprawie ogłosił na Twitterze, że „obowiązkowe szczepienia ochronne są niezgodne z Konstytucją RP!”. To nieprawda, ale jeśli taki przekaz pójdzie w świat, może zwiększyć skalę i tak coraz częstszych odmów szczepień.

Iwona Paradowska-Stankiewicz, krajowy konsultant w dziedzinie epidemiologii, mówi w rozmowie z DGP, że problem jest głównie mentalny, bo orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego nie ma aż tak dużego znaczenia. Ministerstwo Zdrowia wkrótce wprowadzi zmiany i to ono będzie ustalać szczegóły programu szczepień. Jednak liczba szczepiących się cały czas spada, przez co rośnie ryzyko, że poziom wyszczepienia spadnie poniżej gwarantującego odporność zbiorową. Na mapie Polski są już powiaty, w których jest on poniżej 85 proc. A to granica, która pozwala postawić mur przed rozprzestrzenianiem się niektórych chorób zakaźnych. Zdaniem Ewy Augustynowicz z Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego – Państwowego Zakładu Higieny wyrok Trybunału Konstytucyjnego może zostać wykorzystany przez przeciwników szczepień. Dlatego, jak podkreśla, ważne jest jak najszybsze wprowadzenie zmian, o których wspomniał TK, by wytrącić argument na rzecz unikania obowiązkowych szczepień.

Tempo odmów tymczasem przyspiesza z roku na rok. W ostatnich pięciu latach wzrost był ponad dwukrotny – z 30 tys. do 72 tys. zarejestrowanych odmów, a jeszcze dekadę temu było ich 10 razy mniej niż obecnie. Problem uwypuklił się podczas pandemii, kiedy – obok fizycznej izolacji – szczepionki były jedynym pomysłem na walkę z wirusem SARS-CoV-2. W Polsce zaszczepiło się jednak tylko 60 proc. dorosłych, mniej, niż wynosi europejska średnia. Badania przeprowadzone przez naukowców kilku polskich uczelni nie wykazały jednoznacznie, dlaczego ludzie nie chcą się szczepić. Kierowanie się jedynie powodami wskazywanymi przez odmawiających nie daje pełnego obrazu sytuacji.

Dlatego nie bardzo wiadomo, jak temu zjawisku przeciwdziałać. Z badań wynika za to związek między opinią na temat szczepień a czynnikami społeczno-demograficznymi, takimi jak wiek, płeć, miejsce zamieszkania oraz poziom wykształcenia. Widoczna jest też oś między północnym wschodem Polski o niższym poziomie wyszczepienia a południowym zachodem oraz między powiatami miejskimi a pozostałymi (małe miejscowości i wieś wypadają gorzej).

Poziom zaszczepienia nie zależy za to od poziomu dochodów, ale występuje korelacja względem preferencji wyborczych Polaków. „Widoczny jest podział geograficzny względem osi północny wschód a południowy zachód, w ramach którego wyższy poziom zaszczepienia jest związany z postawą wyborczą odpowiadającą preferencjom wyborczym nakierowanym na Sojusz Lewicy Demokratycznej i Koalicję Obywatelską, niższy zaś z postawą wyborczą nakierowaną na Prawo i Sprawiedliwość” – piszą autorzy raportu. W rekomendacjach naukowcy wskazują, że trzeba działać w sposób spersonalizowany: wzmocnić komunikaty skierowane do konkretnych grup i wejść do szkół oraz oswajać termin NOP, czyli niepożądanych odczynów poszczepiennych, aby nie stanowił straszaka w walce ze szczepieniami. Rekomendowane jest też wprowadzenie w ramach podstawowej opieki zdrowotnej edukatorów zdrowotnych, których zadaniem byłoby podnoszenie wiedzy pacjentów o szczepieniach ochronnych. Dobrze byłoby też, by takie umiejętności zostały ujęte w programach kształcenia na kierunkach medycznych. ©℗