Światowa Organizacja Zdrowia ogłosiła właśnie zakończenie stanu zagrożenia publicznego o zasięgu międzynarodowym.

Według jej dyrektora generalnego Tedrosa Adhanoma Ghebreyesusa nie oznacza to, że choroba przestała być groźna. – W zeszłym tygodniu COVID-19 odbierał życie co trzy minuty – mówił w piątkowym wystąpieniu.

Trudna układanka

Jednocześnie w Komisji Europejskiej nadal toczą się rozmowy z głównym producentem szczepionek na temat przyszłości dostaw wartych nawet kilka miliardów euro. Jak wynika z naszych informacji, negocjacje utknęły. Między innymi dlatego polski minister zdrowia Adam Niedzielski napisał do Pfizera list otwarty. Przyznał, że dzięki amerykańskiemu koncernowi udało się uratować miliony istnień, przede wszystkim podkreślał jednak, że utrzymanie dostaw wszystkich zamówionych dawek jest „całkowicie bezcelowe z punktu widzenia zdrowia publicznego, ponieważ większość z nich ulegnie zniszczeniu ze względu na ograniczony okres przydatności do użycia i ograniczony popyt”.

– W KE nie ma chęci do tego, żeby twardo postawić sprawę – mówi jedna z osób zaangażowana w rozmowy na linii Pfizer – państwa członkowskie. I dodaje, że wygląda to tak, jakby Komisji nie było na rękę podważenie dotychczasowego kompromisu, bo obawiają się konsekwencji. – Nie chcą, by uznano, że umowy zostały źle zawarte, a takie ryzyko się rodzi – słyszymy. – Naciskają na inne państwa, by nie szły z nami – twierdzi nasz rozmówca.

Z rozmów z osobami z Komisji wynika, że sprawa nie jest prosta, bo szczepionki to tylko jeden z elementów złożonego rynku farmaceutycznego. Pandemia i wojna pokazały, że problem z dostępem do leków i przerwanymi łańcuchami dostaw to wielkie zagrożenie.

W zeszłym tygodniu Komisja przedstawiła projekt nowej dyrektywy i rozporządzenia, które zastąpią obowiązujące dziś prawodawstwo dotyczące sektora farmaceutycznego. Celem ma być szybszy, tańszy oraz bardziej sprawiedliwy dostęp do leków we wszystkich państwach członkowskich. Teraz rozpoczną się negocjacje, w których głos Pfizera, jednego z najbardziej znaczących graczy na rynku, będzie bardzo istotny.

Listu ministra Niedzielskiego Komisja nie chce komentować. – Dyskusje trwają i na tym etapie nie możemy powiedzieć nic więcej – tłumaczy nam Célia Dejond z biura prasowego KE. Podkreśla, że umowy faktycznie powinny odzwierciedlać zmieniającą się sytuację w Europie. Tyle że pożądanym rozwiązaniem według Brukseli miałoby być wyłącznie rozłożenie dostaw na dłuższy okres.

Linie podziału

W połowie marca został przedstawiony aneks do umowy UE z Pfizerem. Nie został przyjęty, bo zawetowały go Polska, Węgry, Bułgaria i Litwa, uznając, że jest on korzystny przede wszystkim dla koncernu. Z informacji DGP wynikało, że w dokumencie znalazły się propozycje rozłożenia dostaw do 2026 r., zmniejszenia ich o połowę oraz – co budziło największy sprzeciw Polski – obowiązku zapłacenia połowy ceny za niedostarczone dawki.

– Musielibyśmy zapłacić za towar, którego firma nawet nie wyprodukuje. To wbrew interesom systemu ochrony zdrowia – mówił wówczas jeden z naszych rozmówców. Oznaczałoby to, że Polska musiałaby przyjąć jeszcze 30 mln dawek i zapłacić za połowę tych, których byśmy nie otrzymali. W sumie to wydatek rzędu 4,5 mld zł, a oszczędność wyniosłaby 1,5 mld zł. – To niewiele, jeśli wziąć pod uwagę, że i tak nie ma szans na wykorzystanie nawet zmniejszonej puli, która może do nas trafić – mówił nasz rozmówca.

Problem dotyczy całej Europy. W wielu przypadkach liczba dawek, które mają dostać państwa, przekracza liczbę mieszkańców. Nie wszyscy chcą jednak ostro walczyć z Pfizerem. – Czechy nie wysłały ani nie podpisały żadnego listu do Komisji. Przekazujemy nasze poglądy w ramach regularnych spotkań ministerialnych i roboczych. Czechy w pełni popierają negocjacje Komisji z producentem i z zadowoleniem przyjmuje kompromis, do którego dążymy. Dostawy do Czech trwały do listopada 2022 r., ale teraz, podobnie jak w całej UE, są zawieszone do czasu zmiany umowy, która ma nasze poparcie – wylicza Ondřej Jakob, rzecznik czeskiego ministerstwa zdrowia.

Litewskie ministerstwo zdrowia z kolei przypomina, że celem renegocjacji jest jak największa redukcja 1,3 mln dawek, które miałyby trafić do tego kraju. – Nie jest jednak ani realistyczne, ani rozsądne, by zrezygnować ze wszystkich zamówionych szczepionek, ponieważ umowa gwarantuje nam również dostęp do preparatów dostosowanych do nowych wariantów koronawirusa – słyszymy. Bratysława przyznaje, że w przeszłości Słowacja, indywidualnie lub w ramach inicjatyw kilku państw członkowskich, zwracała się zarówno do Komisji Europejskiej, jak i do producenta w sprawie dostaw szczepionek przeciwko COVID-19. Obecnie czeka na wyniki rozmów prowadzonych w KE.

Biznesowe rozgrywki

Nasze doniesienia dotyczące marcowej umowy UE–Pfizer potwierdził pod koniec kwietnia „Financial Times”. Pisząc, że producent szczepionek zaproponował KE, by państwa płaciły ok. 10 euro za każdą z niedostarczonych dawek. Do 2026 r. UE wciąż miałaby przyjmować 70 mln szczepionek rocznie.

Brytyjscy dziennikarze wskazywali na jeszcze jeden wątek: rozwiązanie to byłoby niekorzystne nie tylko dla państw regionu, lecz także pozostałych producentów preparatu przeciw koronawirusowi. Jak pisze „FT”, groziłoby bowiem wypchnięciem z rynku Moderny, Novavax i Sanofi oraz ryzykiem pozostawienia programu szczepień na pastwę jednego produktu.

Na problem uwagę zwracało kierownictwo Moderny. „Musi istnieć zróżnicowana podaż szczepionek, by skutecznie walczyć z przyszłymi wariantami i zapewnić odpowiednio dostosowane preparaty”. Firma dostarczyła już wszystkie zamówione przez KE szczepionki. Z informacji „FT” wynika, że ok. 90 proc. dostarczonych przez Sanofi i Novavax dawek leży dziś w magazynach. Duża część miała zostać zniszczona lub przeznaczona do zniszczenia, bo minął termin ważności i nie ma popytu. ©℗

Ursula von der Leyen, przewodnicząca Komisji Europejskiej, w zakładzie Pfizera w Belgii w 2021 r. / Dziennik Gazeta Prawna - wydanie cyfrowe