Jest zielone światło z KE dla Polski do negocjacji z firmami w sprawie szczepionek. Od efektu tych rozmów zależy, ile będzie na inne wydatki zdrowotne z budżetu NFZ – w grze jest 6 mld zł.

To przełom: do tej pory Komisja blokowała rozmowy, mówiąc, że kwestia dostaw szczepionek dotyczy wszystkich państw członkowskich. Teraz przyznaje, że sytuacja Polski jest specyficzna ze względu na wydatki związane z wojną w Ukrainie.
Już wcześniej Polsce udało się zawrzeć umowę z innymi dostawcami, nie oglądając się na pozostałe państwa unijne. W jej ramach część dostaw od Moderny oraz Novovaxu została umorzona. Jednak to Pfizer jest naszym największym kontrahentem. I to z nim toczy się gra o największe pieniądze. Sprawa jest o tyle istotna, że środki na ten cel są zablokowane na koncie NFZ i do czasu zawarcia ugody nie można ich wydawać na inne świadczenia medyczne.

Szczepionki czy inne terapie?

Do tej pory szczepionki były finansowane z budżetu państwa. Od tego roku płacić ma za to NFZ, którego budżet jest zasilany przede wszystkim ze składki zdrowotnej opłacanej z kieszeni podatników na leczenie. Dlatego ustawowo na ten cel została zagwarantowana kwota 5,5 mld zł w Funduszu Zapasowym NFZ. Kłopot polega na tym, że – jak wynika z ostatniej zmiany planu finansowego NFZ na ten rok – wpływy ze składki nie wystarczają na pokrycie wszystkich zadań, które ma on realizować. „Manko” wynosi ponad 10 mld zł. I teoretycznie można by sięgnąć po pieniądze z funduszu zapasowego. Tu jednak część jest zablokowana m.in. w oczekiwaniu na wynik rozmów z Pfizerem, któremu jesteśmy winni pieniądze. Polska chce, żeby część dostaw i kwoty umorzyć, a resztę dostaw rozłożyć w czasie. Na razie dostawy i płatności zostały zawieszone. Polska podjęła taką decyzję wiosną ubiegłego roku. Kilka miesięcy temu tak samo zrobiła KE.

Co zrobi Polska

Do wczoraj miała zapaść decyzja Komisji w sprawie zmiany kontraktów z Pfizerem, głównym dostawcą szczepionek przeciw COVID-19 do Europy. Z informacji DGP wynika jednak, że negocjacje wciąż trwają. – Rozmawiamy z koncernami farmaceutycznymi i państwami członkowskimi, by dostosować dostawy (do potrzeb poszczególnych krajów – red.), wydłużając termin – tłumaczy nasze źródło w KE. Kiedy strony się dogadają? Nie wiadomo. – Jednym z powodów jest to, że Komisja czeka na to, jak będą wyglądać rozmowy Polski z Pfizerem – mówi jeden z naszych rozmówców.
O zmianę w umowach z koncernami dostarczającymi szczepionki od wiosny ubiegłego roku walczy minister zdrowia Adam Niedzielski. Wczoraj rozmawiał w Brukseli o uelastycznieniu kontraktów szczepionkowych z Pierre’em Delsaux, szefem unijnego urzędu ds. gotowości i reagowania na stany zagrożenia zdrowia (HERA). – Uzyskaliśmy zapewnienie, że rozumieją stanowisko Polski i naszą nadzwyczajną sytuację, która rzutuje na realizację umów na zakup szczepionek przeciw COVID-19 – informuje Niedzielski.

Nie tylko Polska

Inne rządy też tracą powoli cierpliwość. Jak donosi estoński nadawca ERR, rozmowy z Komisją prowadzi obecnie Tallin. Zgodnie z umową z Pfizerem do Estonii miałoby trafić jeszcze ponad 1,3 mln dawek. Czyli mniej więcej tyle, ilu jest wszystkich mieszkańców kraju. Ministerstwo spraw społecznych tłumaczy, że nie zamierza zrezygnować z całej partii. – Nie jest ani realistyczne, ani rozsądne, aby zrezygnować ze wszystkich zadeklarowanych dawek, ponieważ umowa gwarantuje nam również dostęp do szczepionek dostosowanych do nowych wariantów wirusa – mówi w rozmowie z DGP związana z resortem Neeme Raidvere. Problemem jest jednak to, że jak szacują Estończycy, kolejne 1,3 mln szczepionek nie zostanie przez nich wykorzystane. Dlatego władze w Tallinie negocjują trzy kwestie: długość kontraktu, liczbę zamówionych dawek i ich cenę. Wszystkie dostawy zostały wstrzymane do czasu osiągnięcia porozumienia. Rozmowy nie należą do łatwych. – To, co jest jasne, to fakt, że w interesie producenta nie leży rezygnacja z całego wolumenu – powiedziała ERR Heli Laarmann z ministerstwa spraw społecznych Estonii. Od początku pandemii Estonia zobowiązała się do zakupu 6,8 mln dawek preparatu. Dostawy Pfizera stanowiły dwie trzecie tej sumy (4,4 mln). Do tej pory w Estonii podano 2,1 mln dawek, natomiast 770 tys. uznano za przeterminowane lub zepsute. Jak donosi ERR, termin przydatności kolejnych 700 tys. szczepionek w Estonii upłynie wiosną tego roku, co oznacza, że będą one musiały zostać spisane na straty. To strata rzędu 9–10 mln euro. Co prawda Raidvere podkreśla w rozmowie z DGP, że ceny są tajemnicą, ale ERR szacuje, że Estonia poniosła już koszty w wysokości ok. 97 mln euro.

7 mln w czeskim koszu

Coraz bardziej na KE naciska także Słowacja. W magazynach naszych południowych sąsiadów leży ponad 5 mln dawek (na ok. 5 mln obywateli), z czego 2 mln jest dostosowanych do wariantu Omikron. Ale jak sami przyznają w rozmowie z nami, „liczba szczepionek, którą dysponują, znacznie przekracza aktualne potrzeby i zainteresowanie szczepieniami”. Czesi z kolei informują nas, że mają 8,5 mln dawek. I oczekują, że zapotrzebowanie będzie ponad ośmiokrotnie niższe. Jak mówi DGP Eliška Machová z czeskiego ministerstwa zdrowia, do tej pory wyrzucili już 7 mln dawek z powodu przekroczenia terminu ważności. – Negocjacje prowadzimy za pośrednictwem Komisji – odpowiada na pytanie, czy będą negocjować w Pfizerem. ©℗