Naczelna Izba Lekarska wystąpiła do Komisji Europejskiej z pytaniem, czy kształcenie lekarzy w państwowych uczelniach zawodowych jest zgodne z prawem UE. W jej ocenie uprawnione do tego są tylko uniwersytety.

Samorząd zawodowy lekarzy sprzeciwia się powstawaniu nowych kierunków lekarskich na uczelniach niemedycznych. Wskazuje, że nie mają one m.in. odpowiedniego zaplecza dydaktycznego, brakuje też przygotowanego systemu odbywania rezydentur.
– Artykuł 24 dyrektywy w sprawie uznawania kwalifikacji zawodowych (2005/36/WE) określający minimalne wymogi kształcenia lekarzy stanowi, że kształcenie lekarskie na podstawowym poziomie obejmuje co najmniej pięcioletni okres studiów, obejmujący minimum 5,5 tys. godzin kształcenia teoretycznego i praktycznego prowadzonego na uniwersytecie lub pod jego nadzorem – czytamy w piśmie NIL. Zdaniem samorządu lekarzy państwowe uczelnie zawodowe nie spełniają tego wymogu.
Ministerstwo Edukacji i Nauki ma inne zdanie na ten temat. Powołuje się na szerszą definicję słowa „uniwersytet” używanego w przepisach unijnych. Wskazuje również, że krajowe regulacje zapewniają odpowiednie warunki do kształcenia młodych lekarzy również w szkołach wyższych zawodowych.
Obecnie coraz więcej uczelni niemedycznych kształci medyków. Studia na kierunku lekarskim prowadzą 24 szkoły wyższe, z czego tylko dziewięć to publiczne uczelnie medyczne. Tylko w ubiegłym roku zgodę na utworzenie kierunku lekarskiego uzyskało pięć szkół wyższych, a w najbliższej przyszłości szykują się do tego przynajmniej kolejne trzy (w tym choćby Politechnika Wrocławska czy Uniwersytet Warszawski).
Ostatnio o zgodę na utworzenie kierunku lekarskiego wystąpiła Podhalańska Państwowa Uczelnia Zawodowa w Nowym Targu. – Już dziś kierunków lekarskich w Polsce jest więcej na uczelniach niemedycznych podległych bezpośrednio ministrowi edukacji i nauki aniżeli na medycznych. Nie chodzi o liczbę studentów, a liczbę kierunków i miejsc, w których kształci się na medycynie – stwierdził minister Przemysław Czarnek podczas wizyty w podhalańskiej uczelni, w trakcie której nastąpiło przekazanie wniosku. Zastrzegł, że wzrost liczby ośrodków kształcących przyszłych lekarzy wynika wyłącznie z tego, że absolwenci dobrych liceów nie dostają się na medycynę z powodu braku miejsc. – Nie stać nas na to, żeby ambitnych młodych ludzi, którzy świetnie edukują się na kierunkach medycznych, zostawiać poza naszym systemem – argumentował.
W trakcie spotkania doszło również do podpisania porozumienia między rektorem uczelni a dyrektorami szpitali i placówek medycznych. Jak podkreślił minister, do kształcenia lekarzy uczelnia nie musi mieć własnego szpitala – wystarczy współpraca z sąsiadującymi placówkami. ©℗