Nie chcemy być traktowani jak przestępcy, apelujemy o przeniesienie ciężaru postępowań - z karnych na postępowania na drodze cywilnej i zawodowej. Dziś problemem jest atmosfera, która wytworzyła się wokół leczenia. Lekarze boją się leczyć, bo mogą być oskarżeni w postępowaniu karnym za wszelkie zdarzenia niepożądane - mówi prezes NRL Łukasz Jankowski.

Prezes Naczelnej Rady Lekarskiej ocenił w rozmowie z PAP, że sytuacja dotycząca odpowiedzialności lekarza za tzw. niepożądane zdarzenie medyczne jest w Polsce absolutnie patologiczna.

"Patrzymy na kraje zachodu i widzimy, że tam ciężar odpowiedzialności skupiony jest na odpowiedzialności cywilnej, nie - karnej. Podobnie jak przy jeździe samochodem: nie muszę się bać jeździć samochodem, bo mam OC i jeżeli dojdzie do jakiegoś zdarzenia niepożądanego - zawinionego lub nie - to mój ubezpieczyciel wypłaca poszkodowanemu odszkodowanie. W analogicznym mechanizmie w systemie ochrony zdrowia poszkodowany szybko otrzymywałby rekompensatę” - powiedział PAP Jankowski.

Dlatego, jak podkreślił, lekarze chcą przenieść ciężar postępowań z postępowań karnych na postępowania na drodze cywilnej i zawodowej. "W krajach anglosaskich to nie do pomyślenia, że lekarz będzie odpowiadał - jak przestępca - przed prokuratorem czy sądem. Tam po prostu orzeka się wysokie odszkodowania, a całe zdarzenie jest badane na drodze postępowania cywilnego" - powiedział.

W sierpniu w Warszawie na konferencji zorganizowanej przez Naczelną Izbę Lekarską zaprezentowano "Memorandum w sprawie zwiększenia bezpieczeństwa i jakości leczenia poprzez wprowadzenie systemu opartego na idei no-fault". Jego przesłanie to konieczność wprowadzenia systemu, w którym w przypadku niepowodzenia leczniczego, do którego doszło nieumyślnie, główny akcent położony zostanie na rekompensacie dla pacjenta, a nie na ukaraniu personelu medycznego.

"Jeżeli chodzi o no-fault, należy zacząć od definicji problemu. Dzisiaj problemem jest atmosfera, która wytworzyła się wokół leczenia i strach towarzyszący leczeniu. Lekarze boją się leczyć pacjentów, boją się stosować ryzykowne terapie, bo potem mogą być oskarżeni w postępowaniu karnym o to, że doszło do jakiegoś zdarzenia niepożądanego i będą ciągani po prokuratorach i sądach, nawet jeżeli w ich przypadku nie można mówić o jakiejkolwiek winie" - stwierdził.

Jankowski zastrzegł jednocześnie, że wprowadzenie systemu opartego na idei no-fault nie ma nic wspólnego z bezkarnością. Nadrzędnym celem jest zdrowie pacjenta, a tam, gdzie dochodzi do rażącego zaniedbania, odpowiedzialność karna lekarza musi zostać.

„Postępowania karne powinny jednak dotyczyć tylko sytuacji, w których doszło do zgonu pacjenta oraz takich, gdy na pierwszy rzut oka i bezspornie widać zaniechanie ze strony lekarza” - powiedział.

Wskazał jednocześnie, że gros zdarzeń niepożądanych to nie są rażące błędy lekarzy, ale np. zdarzenia, wynikające z faktu, że organizm pacjenta zareagował inaczej niż zakładano.

"Czasem sami lekarze nie mają stuprocentowej pewności, jak organizm zareaguje - może należy już dodać kolejny lek, może jeszcze obserwować pacjenta. Czasem coś pójdzie nie tak w trakcie całego cyklu zdarzeń – komplikacje mogą być spowodowane niewydolnością całego systemu. Dlatego nie chcemy być traktowani jak przestępcy. Chcemy móc zebrać się z zespołem, by przenalizować każdy przypadek, sytuację, stanąć przed pacjentem, i jeżeli doznał uszczerbku na zdrowiu, bez względu na to z czego to wynikało, chcemy mieć możliwość poinformowania go, że istnieje możliwość uzyskania natychmiastowej rekompensaty dla niego. Dziś system na to nie pozwala. Zależy nam także na stworzeniu warunków umożliwiających monitorowanie wszelkich zdarzeń niepożądanych – zestawianie ich w formie transparentnego rejestru, dzięki któremu możliwe będzie wyciąganie wniosków na przyszłość" - podkreślił prezes NRL.

Zauważył, że system no-fault w centrum stawia właśnie potrzeby pacjenta. "Dzisiaj pacjenci zostają pozostawieni sami sobie i na własną rękę tułają się po sądach, po prokuraturach, nie rozumiejąc co się stało, próbują dochodzić w ich poczuciu sprawiedliwości. To czy faktycznie doszło do błędu, czy do zdarzenia niepożądanego - tego pacjent nie wie" - powiedział.

"Uważamy, że każdy pacjent ma prawo do dochodzenia swoich praw w drodze postępowań cywilnych, powinien być od tego sprawny system ubezpieczeń i kompensacji. Taki system służyłby szybkiej pomocy pacjentowi w odzyskaniu zdrowia. To jest celem nas wszystkich. A odpowiedzialność karna powinna zostać zachowana jedynie dla sytuacji rażącego zaniedbania" - podkreślił Jankowski.

Poinformował, że w Polsce co roku na kilka tysięcy postępowań przypadają jednostkowe przypadki skazania lekarza. "To oznacza, że zaangażowano cały aparat państwa, wzywano lekarzy do sądów, prokuratur, z czego tak naprawdę nic nie wyszło. 99,9 proc. przypadków było niezawinionych. Ale odium w stosunku do tych lekarzy ciągle jest" - stwierdził.

O zasadzie no-fault mowa jest także w projekcie ustawy o jakości w ochronie zdrowia i bezpieczeństwie pacjenta. Przewiduje on jednak głównie m.in. wprowadzenie obligatoryjnego dla szpitali wewnętrznego systemu monitorowania zdarzeń niepożądanych. System będzie obligatoryjny dla szpitali, niezależnie od tego, czy korzystają ze środków publicznych, czy nie. Ma być prowadzony na poziomie wewnętrznym (przez szpital) i zewnętrznym – przez Narodowy Fundusz Zdrowia.

„Zapisy ustawy wskazują, że zauważono problem i potrzebę zmian, jednak naszym zdaniem konieczne są dalsze prace w celu wprowadzenia realnego no-fault” – powiedział prezes NRL. (PAP)

Autorka: Agata Zbieg