Nie tylko sposób przeprowadzania negocjacji z producentami szczepionek powinien być transparentny, lecz także sposób zawierania kontraktów i tego, co zostało w nich zapisane - mówi w rozmowie z DGP Kathleen Van Brempt, przewodnicząca Komisji Specjalnej ds. Pandemii COVID-19 Parlamentu Europejskiego.

Od września pracuje specjalna komisja, która bada sposób, w jaki UE radziła sobie z koronawirusem. Po co została powołana?
Pandemia to był kryzys z jakim wcześniej się nie spotkaliśmy. Kiedy się zaczęła, nikt nie wiedział co robić. Nigdy nie mieliśmy takiej sytuacji: zamknięte granice, lockdowny, ludzie zamknięci w domach. Początkowe działania cechowała panika. Stopniowo zaczęliśmy ogarniać sytuację. Jednym z elementów zorganizowanych działań był wspólny, koordynowany na poziomie europejskim, zakup szczepionek. I to był bez wątpienia duży sukces, nie tylko ze względu na organizację ich zakupów, ale też tempo produkcji. Zresztą to spowodowało, że Unia po raz pierwszy na taką skalę zaangażowała się w kwestie zdrowotne. Ale nie wszystko się udało. Widać bardzo duże nierówności w dostępie do szczepień, rozgorzała też dyskusja na temat własności intelektualnej…

I to chcecie wyjaśniać?

Widzicie, że samo podanie pozytywnego przykładu wspólnych zakupów i zarazem negatywnego, jakim jest brak równego dostępu do nich, pokazuje, że pewne rzeczy zostały zrobione dobrze, a inne źle. Z obecnej perspektywy widać, że nie byliśmy w żaden sposób przygotowani ani na szczeblu europejskim, ani w państwach członkowskich na pandemię. I to jest prawdopodobnie główny powód, dla którego wraz z kolegami postanowiliśmy powołać komisję – żeby pokazać, gdzie popełniliśmy błędy i dzięki temu uniknąć ich w przyszłości. A w rezultacie być lepiej przygotowanym na następny kryzys. Nie tylko zdrowotny, ale i te, z którymi jak widać musimy się mierzyć: energetyczny, wojny z Rosją, wspieranie Ukrainy. W każdym z tych obszarów wspólne działania bardzo by pomogły, nie zawsze się to jednak udaje. Ponadto my jako parlament jesteśmy od tego, żeby kontrolować, jak działa Komisja Europejska.

To znaczy, że nie jest to standardowa procedura postępowania.
Nie, to specjalna komisja. Mamy rok na przeprowadzenie przesłuchań. Nasze prace będą dotyczyć czterech obszarów. Początkowo skupiamy się na tym, jak poradziliśmy sobie z kryzysem zdrowotnym. Chodzi o dostęp do materiałów ochronnych, do szczepień. W centrum naszej uwagi jest oczywiście poziom europejski. Nie będziemy analizować, co się stało w różnych państwach członkowskich, ale oczywiście częścią naszych analiz jest koordynacja lub brak koordynacji między państwami członkowskimi. Drugim obszarem jest rola, jaką UE odegrała w tym czasie na arenie międzynarodowej i realizacji globalnego programu szczepień. M.in. to jak sobie poradziliśmy z ich dystrybucją, z programem COVAX, który miał umożliwić przekazywanie preparatów do państw trzecich. Trzeci obszar jest szerszy, w trakcie prac przyjrzymy się społeczno-gospodarczym skutkom pandemii. Jak wpłynęła na naszą pracę? Skąd takie nierówności społeczne, które grupy i dlaczego ucierpiały bardziej. Będzie osobne wysłuchanie dotyczące wpływu pandemii na młodzież. Wreszcie ostatnia część będzie dotyczyć praworządności i demokracji, a także takich kwestii jak dezinformacja, czy kwestia prywatności.

Napotkaliście na jakieś przeszkody powołując taką komisję?

Muszę powiedzieć, że na początku była odczuwalna duża niechęć ze strony części grup politycznych w parlamencie, które nie chciały poświęcać zbyt wiele czasu m.in na przygotowanie analiz. Pojawiła się także obawa, że nasze ustalenia zostaną wykorzystane do obwiniania, z jednej strony, Komisji lub niektórych państw członkowskich, co absolutnie nie jest moją intencją. To był kryzys i radziliśmy sobie jak mogliśmy. Ale musimy przeanalizować co się stało, żeby jak mówiłam na początku, wyciągnąć wnioski i dać sobie szansę, żeby nie popełniać tych samych błędów następnym razem. Na początku pojawiła się również pewna niechęć ze strony Komisji. Ale teraz są bardzo chętni do współpracy, ponieważ widzą, jak to jest ważne również w kontekście wyborów, które odbędą się w 2024 roku. Istotna jest transparentność.

Kilka tygodni temu Europejski Trybunał Obrachunkowy (ETO) opublikował audyt dotyczący zamówień na szczepionki. Nie był w pełni pozytywny, szczególnie w kwestii transparentności działań Komisji.

To sprawozdanie jest bardzo dobre, z jednej strony pokazuje, że Komisja wykonała świetną robotę w sprawie szczepień, bo zainicjowała ich produkcję i zapewniła równy dostęp w ramach Europy. Ale ponieważ Trybunał pilnuje wydatków, a te w trakcie pandemii były bardzo duże, to również przyglądał się tej części, i tu ocena nie była już tak pozytywna. W przyszłym tygodniu będą go przedstawiać podczas naszej komisji. Wtedy też będziemy mogli zadać wiele pytań.

Częściowo negatywnie ocenił przebieg wstępnych negocjacji z firmami.

KE miała dobre narzędzia do rozpoczęcia negocjacji z producentami szczepionek. Jednak mamy konkretne procedury, w końcu chodzi o publiczne pieniądze i takie kwestie muszą być przejrzyste. To jedna z rzeczy, którą zajmuje się nasza komisja. Nie tylko sposób przeprowadzania negocjacji powinien być transparentny, ale też sposób zawierania kontraktów i tego, co zostało w nich zapisane. Powinny być bardziej przejrzyste niż były.

Mieliście już kilka wysłuchań m.in. z prezesem Moderny, rozmawialiście też z przedstawicielami AstraZeneca. Jakie są wasze wnioski?

Mieliśmy do nich bardzo wiele pytań. Firmy współpracowały, szczególnie przy analizie tego, jak szybko zaczęła się produkcja, jak szybko weszły ze szczepionkami na rynek, jak wyglądał ich rozwój. Widać, że było duże partnerstwo publiczno-prywatne. O wiele bardziej ostrożne były przy pytaniach dotyczących przejrzystości umów. Muszę przyznać, że ich odpowiedzi były wymijające i defensywne, odbyła się trochę taka gra w kotka i myszkę.

O co konkretnie pytaliście?

Istotna była dla nas kwestia cen. Jest to coś bardzo specyficznego. W tym sensie, że umowy między rządami a firmami farmaceutycznymi są zazwyczaj tajne. Nie był to więc autorski pomysł Komisji. Pojawia się jednak argument, że dzięki temu zakupy są tańsze. Osobiście nie zgadzam się z tą tezą. Ale przy okazji szczepionek zastanawiające jest to, że ich ceny wzrosły pomiędzy negocjacjami. Nie wiadomo dlaczego. Interesowała nas również kwestia własności intelektualnej. Nie zostało to naszym zdaniem wyjaśnione. Osobiście uważam, że prawo do własności jest bardzo zasadne: w końcu przemysł inwestuje pieniądze w rozwój pewnych produktów, w badania i rozwój, i potem na prawo korzystać z tych inwestycji. Ale w pandemii zmieniły się okoliczności. Choćby to, że miała ona wpływ na całą gospodarkę. Wystarczy spojrzeć, jakie pieniądze przekazały państwa członkowskie na wsparcie swoich gospodarek, żeby nie padły biznesy. W tym kontekście patrzenie na dostęp do szczepionek i wyników badań jest inny niż w normalnych warunkach. KE również zainwestowała w badania nad szczepionkami. Chodziło o to, żeby jak najszybciej wyjść z pandemii. Oprócz tego, podczas wysłuchania padały pytania dotyczące bezpieczeństwa szczepionek, skutków ubocznych. Dla mnie to mniej istotna kwestia, bo to zostało już sprawdzone – szczepionkę dostały miliardy osób i widzimy, że są bezpieczne.

Jak przedstawiciele firm tłumaczyli podniesienie cen?

Tak naprawdę nie dali wyczerpującej odpowiedzi. Mówili że nie wiedzą, że to były negocjacje, że umowy tymczasowe. Ale to nie tłumaczy braku przejrzystości. I wzięcia za to odpowiedzialności. I w tym sensie znów mamy do czynienia z zabawą w kotka i myszkę, bo jedna strona poprosiła o zachowanie tajemnicy w kwestiach odpowiedzialności i kwestiach prawnych, ale znowu nie ma powodu, aby nie być w tej kwestii przejrzystym.

Przyjścia na wysłuchanie odmówił prezes Pfizera.

Pfizer jest obok Moderny najważniejszym graczem, podczas pandemii był największym dostawcą szczepionek. W poniedziałek odbędzie się wysłuchanie koncernu i rzeczywiście nie będzie reprezentował go prezes Albert Bourla.

KE nie zgodziła się na upublicznienie prywatnych wiadomości, które w okresie wstępnych negocjacji z koncernami farmaceutycznymi przewodnicząca KE Ursula von der Leyen wymieniała z prezesem Pfizera Albertem Bourlą. Zdaniem opinii publicznej to dość istotne pogwałcenie zasady transparentności. Dlaczego według pani zdecydowano się na taki ruch?

Mogę tylko zgadywać. Cieszę się jednak, że otrzymaliśmy na ten temat raport Trybunału Obrachunkowego oraz unijnej rzeczniczki praw człowieka Emily O’Reilly, która wyraźnie podkreśla w nim, że działania te były niezgodne z procedurami. Nie były też transparentne. Co ważne, unijna rzeczniczka dość jasno stwierdziła, że wiadomości tekstowe są współcześnie wykorzystywane do prowadzenia negocjacji, choćby przez WhatsApp. Nie wysyłamy już faktów, nie piszemy listów. Dlatego powinny być postrzegane jako część oficjalnych dokumentów, do których mamy dostęp. Tylko co my możemy zrobić? Komisja przekonuje, że wiadomości nie zostały zachowane. Warto jednak zwrócić uwagę, że nie powiedzieli, że nie było ich wcale. Ursula von der Leyen posunęła się więc zdecydowanie za daleko. To nie ona powinna prowadzić negocjacje. Mamy do tego specjalne procedury. To państwa członkowskie powinny być zaangażowane. Powołany został zresztą specjalny komitet sterujący, który miał zajmować się negocjacjami. A ona to przejęła. Reszty mogę się tylko domyślać. Być może skontaktowała się z Bourlą, mówiąc mu, że zapłacimy każde pieniądze, byleby tylko zapewnić 27 państwom wystarczającą liczbę dawek? Dla mnie takie działania są jednak nie do zaakceptowania.

Czy Parlament ma kompetencje, by zmusić KE do upublicznienia wiadomości?

Osobą, która ma do tego najlepsze kompetencje, jest O’Reilly. Nie udało jej się jednak tego osiągnąć.

Bourla, podobnie jak Komisja, nie komentuje sprawy. W poniedziałek miał zeznawać przed waszą komisją, ale w ostatniej chwili ogłosił, że w Parlamencie Europejskim się jednak nie pojawi. Czy jego decyzja będzie miała wpływ na prace komitetu?

To bardzo ważna sprawa. Wydaje mi się, że udział prezesów koncernów, które sprzedawały nam szczepionki, jest bardzo istotny w kontekście naszej pracy. Bardzo więc tego żałuję. Dla mnie jest to nieakceptowalne. Tylko, że ja nikogo zmusić do zeznawania nie mogę. Nie jest to w końcu komisja śledcza. Każdy przychodzi do nas dobrowolnie. Pfizer przekonuje, że wysłuchał po prostu przesłuchania szefa Moderny i doszedł do wniosku, że najlepiej na tego typu pytania odpowie Janine Small.

Dlaczego pani zdaniem tak postąpił?

Być może ze względu na wspomniany audyt i dyskusję wokół wiadomości z von der Leyen. Sytuacja zrobiła się trudna do opanowania. Mogę tylko zgadywać, bo ich narracja jest oczywiście inna. Mówili nam, że inne koncerny, w tym Novavax, także nie wysyłały prezesów, więc oni postąpią podobnie.

Czy Pani zdaniem Bourla ma się czego obawiać w związku z audytem i opublikowanymi wiadomościami?

Szczerze mówiąc, zarówno jemu, jak i całej firmie pomogłoby, gdyby Bourla przyszedł na wysłuchanie. Muszę przyznać, że jest człowiekiem, któremu odpowiedź na nasze pytania przyszłaby z ogromną łatwością. A teraz całe zamieszanie, które zostały wywołane tym, że Bourla w PE się nie pojawi nie jest dobre wizerunkowo dla Pfizera. Ale to ich decyzje.

Jest jeszcze jeden kłopot: obecnie podaż szczepionek przewyższa popyt w całej UE. Do państw członkowskich wciąż docierają jednak kolejne zamówione dawki. Istnieje ryzyko, że trafią do kosza. Polski minister zdrowia Adam Niedzielski mówił ostatnio na łamach DGP, że Pfizer, który nie godzi się na uelastycznienie dostaw, zachowuje się nieetycznie. Zgadza się pani z takim stwierdzeniem?

To pytanie, które musimy sobie zadać. Chodzi przede wszystkim o drugą umowę z Pfizerem, którą negocjowała von der Leyen. Wszyscy mówili wówczas, że nie tak to powinno wyglądać i nie takie powinny być ceny. Ale nikt z nas nie wiedział wtedy, co nas czeka. Nie możemy zapominać, w jakich warunkach odbywały się negocjacje. Myśleliśmy, że potrzebujemy ich więcej i trzeba walczyć o każdą dawkę. Zgadzam się z Niedzielskim w tym sensie, że Pfizer mógł działać bardziej etycznie. Także w zakresie prawa własności intelektualnej i dzielenia się szczepionkami z resztą świata. Prezentuje się jako bardzo trudna w negocjacjach firma farmaceutyczna. Pewnie zawsze taką była. Niestety, mogą się bronić zapisami zawartego kontraktu. To bardzo skomplikowana sprawa.

Tylko, że podobne błędy zostały popełnione podczas świńskiej grypy. Zamówione szczepionki trafiły do kosza. Rada Europy i francuski Senat wydały wówczas raporty, w których stwierdziły, że kontrakty z koncernami powinny być bardziej elastyczne. KE nie wzięła tego pod uwagę?

Owszem, Komisja – na czele z von der Leyen – negocjowała kontrakty. Nie możemy jednak zapominać, że to państwa członkowskie je podpisywały. Także Polska. Teraz mogą poprosić KE o ich renegocjację. Niemniej, jeśli któreś z państw powie „nie” Pfizerowi, to w jego odpowiedzialności będzie leżało płacenie kar, itp. Zgadzam się, że zostały popełnione błędy. Szczególnie w zakresie elastyczności dostaw czy transparentności umów. Obecnej sytuacji już nie zmienimy, ale będziemy w Parlamencie te kwestie podnosić, żeby lepiej przygotować się na przyszłe wyzwania.

Przesłuchiwaliście też pracowników Komisji?

Tak, spotkała się z nami szefowa DG SANTE Sandra Gallina. Ale to było przed opublikowaniem audytu. To ona negocjowała pierwsze dostawy szczepionek. Potem negocjacje zostały przeniesione do DG HERA. Gallina powiedziała nam, że nie było żadnych różnic w negocjacjach pierwszej i drugiej umowy. ETO w sprawozdaniu napisało jednak, że to nieprawda. Będziemy musieli zaprosić więc Gallinę na drugie przesłuchanie. Późną wiosną wystąpiła przed nami także Stella Kyriakides. Minęło dużo czasu, więc ją także będziemy musieli wysłuchać jeszcze raz.

A von der Leyen możecie przesłuchać?

Chcielibyśmy, ale przewodnicząca na posiedzenia komisji w PE raczej nie chodzi.

Rozmawiały Klara Klinger, Karolina Wójcicka