Trwają prace nad standardami kształcenia na kierunkach medycznych. O tym, co należy zmienić, mówili uczestnicy sesji „Kadry medyczne XXI wieku. Jak nauczać w medycynie?” w ramach Forum Ekonomicznego w Karpaczu

– Myślę, że cały czas jesteśmy w procesie poszukiwania ostatecznych odpowiedzi na pytanie, jak kształcić w XXI w. Ale w międzyczasie proponujemy szereg rozwiązań, które mają to do siebie, że ich skuteczność można ocenić w dłuższej perspektywie czasowej – mówił wiceminister zdrowia Piotr Bromber.
W jego ocenie kluczem jest upraktycznienie studiowania:
– Staramy się zmienić paradygmat i odejść od dostarczania wiedzy na rzecz wyposażenia studentów w kompetencje i umiejętności radzenia sobie z trudnymi sytuacjami, ze stresem oraz wejścia w relacje z pacjentem. Mówimy o działaniach organizacyjnych, formalnoprawnych, ale ważne jest też, byśmy stworzyli kulturę nauczania, co jest procesem długofalowym – podkreślał wiceminister Bromber.
W jaką stronę pójdą standardy kształcenia lekarzy? W kierunku położenia większego nacisku na praktykę i korzystania z metod symulacji medycznych w wystandaryzowany sposób, zakończony egzaminem wspólnym dla wszystkich studentów.
– System kształcenia studentów medycyny jest złożony i oparty na wzorach klasycznych. Cała sztuka polega teraz na tym, by przyszły lekarz potrafił zastosować nabytą wiedzę. Powinniśmy przygotować ukształtowanego człowieka, który jest gotowy do pracy z pacjentem – mówił prof. Leszek Domański, prorektor ds. klinicznych Pomorskiego Uniwersytetu Medycznego.
Inne nowości to nauczanie modułowe, koncentracja na symptomatologii oraz wpajanie umiejętności komunikacyjnych.
– Jednym z problemów jest brak uczenia umiejętności miękkich i komunikacji interpersonalnej. Współpraca między środowiskami lekarskim, pielęgniarskim i ratowniczym jest możliwa. Tymczasem kształcimy na tych kierunkach zupełnie odrębnie – stwierdził prof. Domański.

Poprawić kontakt z pacjentem

Mariola Głowacka, przewodnicząca Krajowej Rady Akredytacyjnej Szkół Pielęgniarek i Położnych (KRASPiP), gdzie opracowywano zmiany w systemie kształcenia pielęgniarek, zauważyła, że pewne aspekty są zbieżne z tymi, które pojawiły się w edukacji lekarzy. KRASPiP, wizytując uczelnie, bada, w jakim zakresie kształcenie pozwala na zrealizowanie obowiązujących standardów kształcenia.
– Analizujemy cztery obszary: program studiów i realizację tego programu, kadrę dydaktyczną, bazę pozwalającą na zrealizowanie standardów kształcenia oraz czy jest wprowadzony monitoring wewnątrzuczelnianej jakości kształcenia i jak ten monitoring oraz działania naprawcze przekładają się na poprawę jakości kształcenia – wymieniała przewodnicząca Rady.
– Widzimy konieczność poszerzania praktyczności, umiejętności komunikacji z pacjentem, współpracy interpersonalnej i interdyscyplinarnej, jednoznacznego zróżnicowania kwalifikacji i kompetencji absolwentów studiów pierwszego i drugiego stopnia oraz takiego konstruowania programu studiów, które pozwoli na bieżące wdrażanie pewnych rozwiązań – dodała.
Profesor Ryszard Gellert, dyrektor Centrum Medycznego Kształcenia Podyplomowego, podkreślał, że od dawna nie ma już podziału na lekarzy i pozostałych pracowników systemu ochrony zdrowia.
– Dzisiaj lekarz pracuje w zespole, razem z diagnostami laboratoryjnymi, farmaceutami szpitalnymi czy pielęgniarkami. Od zespołu, który tworzy się wokół pacjenta, wymaga się nie tylko komunikacji z pacjentem, lecz także komunikacji między sobą. Stąd stawianie na zespołowość działania i wewnętrzną komunikację – ocenił.
Co więcej, wiedza i technologie medyczne zmieniają się bardzo szybko, co pociąga za sobą konieczność zdalnego nauczania i przeznaczania więcej czasu na zajęcia praktyczne z symulatorami.
Zmiany dotyczą też zasad rekrutacji na specjalizacje. Zostały one wypracowane wspólnie przez rezydentów, Ministerstwo Zdrowia i CMKP.
– Młody człowiek ma do wyboru 15 różnych miejsc – kombinacji trzech czynników: województwa, specjalizacji i trybu odbywania specjalizacji (rezydencki – kiedy płaci minister zdrowia – lub pozarezydencki – kiedy płaci dyrektor szpitala). To oznacza odejście od regionalizacji i przypisania do danego województwa – wyjaśniał prof. Gellert.

Studia bardzo teoretyczne

Doktor Janusz Janczukowicz, prodziekan Uniwersytetu Medycznego w Łodzi, ocenił, że w Polsce brakuje edukacji kadr medycznych, choć pewną oznaką zmian jest zapowiedź założenia Polskiego Towarzystwa Edukacji Medycznej.
– Nie mamy społeczności ludzi, którzy się ze sobą spotykają i rozmawiają. Klasyczny model nauczania nie budzi we mnie wielkiego entuzjazmu, bowiem student na drugim roku medycyny nie może jeszcze wiedzieć, czy chce być lekarzem, bo nigdy tego nie doświadczył. Kończy studia i staje przed realnymi wyzwaniami. To pokazuje, jak bardzo te studia są teoretyczne – dodał.
Przywołał model, który występuje na przykład w Ameryce Środkowej, gdzie studenci medycyny nie zaczynają od chemii i wyrafinowanej biologii molekularnej, tylko idą np. na praktyki do rodziny, w której urodziło się dziecko. Przez miesiąc, dwa zajmują się niemowlęciem i piszą pracę naukową. Po takim doświadczeniu widzą, czy to jest to, czym chcą zajmować się w przyszłości.
Na największe problemy związane z kształceniem wskazał też Mateusz Grochowski, przewodniczący Parlamentu Studentów Rzeczypospolitej Polskiej.
– Brakuje asystentów, czyli osób, które prowadzą zajęcia ze studentami. W efekcie mamy bardzo liczne grupy szkoleniowe, co jest utrudnieniem we wprowadzaniu wiedzy teoretycznej w praktykę. Pracując w jedno- lub dwuosobowych grupach ćwiczeniowych, jesteśmy w stanie dużo więcej się nauczyć – tłumaczył.
Jego zdaniem dużym problemem jest też fakt, że na żadnym etapie kształcenia nie ma nauki rozmowy z drugim człowiekiem.
LJ
ikona lupy />
Fot. materiały prasowe