Zamiast podziału placówek na kategorie od A do D pod względem ich sytuacji finansowej zostanie tylko pewna forma pomocy radzącym sobie najgorzej. To rozwiązanie – jak wynika z informacji DGP – ma się pojawić w ustawie reformującej rynek opieki medycznej

Na piątkowej konferencji minister zdrowia Adam Niedzielski potwierdził, że projekt ustawy dotyczący modernizacji szpitali zostanie gruntownie zmieniony, tym samym potwierdził też informację DGP, że nie powstanie nowa agencja mająca zajmować się restrukturyzacją lecznic.
- Przez ostatni miesiąc bardzo intensywnie pracowaliśmy, konsumując i analizując uwagi, które w ramach procesu legislacyjnego do nas spłynęły. Jednym z głównych zarzutów, jakie padały z wielu stron, było powoływanie Agencji Rozwoju Szpitalnictwa - tłumaczył minister zdrowia. Jak mówił, resort „podziela pogląd, że (…) czasy kryzysu finansowego dotyczącego wszystkich Polaków oraz instytucji państwowych i administracji to nie jest dobry czas na powoływanie nowej instytucji, która kosztowałaby miliony złotych rocznie”. Jednak konkretów projektu w nowej, okrojonej formule nie podał.
Jak mówią nasi rozmówcy mający wpływ na treść ustawy, na pewno będzie odejście od podziału szpitali na jednostki lepiej sobie radzące finansowo i te z gorszym wynikiem. W pierwotnym założeniu miały otrzymać kategorie od A do D - te ostatnie musiałyby się liczyć z wejściem nadzorcy, a nawet zarządu komisarycznego kierowanego z ARS podległej ministrowi. Teraz agencji nie będzie. - Resort nie chciałby porzucać idei pomocy szpitalom w trudnej sytuacji finansowej za pomocą restrukturyzacji. Nie chcemy, by pieniądze były przekazywane jednostkom, które działają w sposób nieefektywny, np. nie realizują wielkości świadczeń, do której zobowiązywały się w kontraktach - podkreślał szef resortu zdrowia. Obecnie łączne zadłużenie szpitali wynosi niemal 18 mld zł.
Poseł PiS Tomasz Latos, szef sejmowej komisji zdrowia, mówi głośno (w rozmowie z „Rynkiem Zdrowia”), że ustawy w ogóle nie będzie. - Tak uważałem od początku, teraz już wiadomo, że nie ma szans na to, żeby tego rodzaju ustawa weszła w życie - zaznacza w rozmowie z DGP Latos, dodając, że wybory już za rok. Sugeruje w ten sposób, że za rezygnacją z ustawy stoi kontekst polityczny. Z kolei Adam Niedzielski przyznał podczas konferencji, że na zmianę planów wpływ miał opór samorządów. - Z ich strony była zgłaszana uwaga, że ingerencja przy wsparciu pełnomocników, którzy mieli pomagać w zarządzaniu szpitalem, jest zbyt daleko idąca - mówił.
W ustawie zapisano, że jej celem jest pomoc finansowa szpitalom oraz wsparcie zarządcze w placówkach, które sobie nie radzą. Zgodnie z projektem NFZ wraz z niedoszłą agencją miały m.in. dostosowywać działalność konkretnych szpitali do lokalnych potrzeb (określonych m.in. w mapach potrzeb zdrowotnych). Do tego zakładano optymalne wykorzystanie kadry medycznej oraz zobowiązanie placówek do współpracy - zarówno na poziomie udzielanych świadczeń, jak i np. wspólnych zakupów. A wszystko to w celu modernizacji i poprawy działalności szpitali. Po zmianach, które wyeliminują Agencję Rozwoju Szpitalnictwa, a tym samym możliwość wprowadzenia do placówki nadzorcy, plan w tej formie stoi pod znakiem zapytania.
Jednak jak mówi DGP Bogusław Dębski, prezes zarządu szpitala w Zambrowie, nie słuchano w trakcie konsultacji opinii ani samorządów, ani dyrektorów szpitali. - „Reforma” w żaden sposób nie jest umiejscowiona w kontekście pozostałych uczestników rynku ochrony zdrowia: ich zadań, zasad egzekwowania i rozliczania z obowiązków, finansowania. Szpitale zostały jakby wyrwane z systemu zdrowia i zauważono jedynie problem ich zadłużania bez szerszej analizy przyczyn tych tendencji - ocenia Dębski.
Reforma szpitali jest jednym z kamieni milowych w Krajowym Planie Odbudowy. Na ten cel zarezerwowano ok. 9,5 mld zł. Tego jednak politycy PiS nie uważają za przeszkodę. Jak mówią nasi rozmówcy, można albo renegocjować kamienie, albo zmiany o szpitalach wpisać do innej ustawy (np. o jakości, nad którą prace mają się zacząć we wrześniu). Jeden z posłów PiS ironizuje w rozmowie z DGP, że wątpi, żeby szefowej Komisji Europejskiej Ursuli von der Leyen tak bardzo zależało na upaństwowieniu polskich szpitali. A taki jego zdaniem byłby wydźwięk proponowanej reformy w pierwotnej wersji. Były wiceminister zdrowia Sławomir Gadomski, który był odpowiedzialny za tworzenie projektu ustawy, mówi z kolei, że podczas negocjacji z Komisją Europejską w sprawie KPO padały jednoznaczne deklaracje, że Bruksela nie da pieniędzy na opiekę zdrowotną, która źle działa. A tak unijni urzędnicy oceniali obecny system w Polsce, który opiera się na leczeniu szpitalnym, zamiast na leczeniu u lekarzy rodzinnych i specjalistów. ©℗