Co najmniej dwie trzecie wzrostu nakładów na zdrowie będzie przeznaczone na podwyżki dla pracowników służby zdrowia. Koszt podniesienia minimalnych wynagrodzeń to co najmniej 18,5 mld zł. To wbrew stanowisku Zespołu Trójstronnego, w którym bierze udział Ministerstwo Zdrowia – ustalono bowiem, że dodatkowe pieniądze na zdrowie (29 mld zł) będą dzielone po równo: na podwyżki wynagrodzeń i na poprawę dostępu do leczenia.

W listopadzie zeszłego roku przy okazji negocjacji podwyżkowych przedstawiciele strony społecznej oraz pracodawców w ramach Zespołu Trójstronnego ds. Ochrony Zdrowia walczyli, żeby Ministerstwo Zdrowia zgodziło się na zapis mówiący o tym, że pieniądze na podwyżki pensji nie „zjedzą” pieniędzy kierowanych bezpośrednio na świadczenia. Resort wówczas nie zgodził się na zapis, że „wzrost nakładów na wynagrodzenia nie będzie odbywał się kosztem środków finansowych przeznaczanych na finansowanie świadczeń opieki zdrowotnej”. We wspólnym stanowisku znalazł się natomiast zapis mówiący o tym, że „wzrost nakładów publicznych na ochronę zdrowia od 2023 r. powinien być dzielony po połowie”. Czyli połowa wzrostu miała iść na pensje, połowa m.in. na wzrost dostępności świadczeń i nowe technologie.
Już teraz widać, że zapisu nie uda się dotrzymać. Plan finansowy NFZ na rok 2023 przedstawiony w lipcu tego roku zakłada finansowanie świadczeń na poziomie 136,4 mld zł. Poprzedni plan był o 29 mld zł mniejszy. Połowa kwoty tego wzrostu stanowiłaby zatem 14,5 mld zł. Tymczasem na podwyżki, według wyliczeń Agencji Oceny Technologii Medycznych i Taryfikacji, trzeba będzie przeznaczyć 18,5 mld zł. Ta kwota będzie jeszcze wyższa, bo minimalna pensja w ochronie zdrowia (ustawa w tej sprawie weszła w życie w lipcu) jest powiązana ze średnim wynagrodzeniem w gospodarce. To zaś – w związku z inflacją – na pewno będzie rosło. W konsekwencji co najmniej dwie trzecie wzrostu budżetu na zdrowie będzie przeznaczone na wynagrodzenia.
– Jeżeli rząd chciałby utrzymać podział środków na pensje i wzrost dostępności po równo, musiałby albo zwiększyć nakłady publiczne na ochronę zdrowia (np. poprzez dotację z budżetu państwa do NFZ), albo zabrać szpitalom znaczącą część środków, którymi teraz dysponują – komentuje Wojciech Wiśniewski, członek Zespołu Trójstronnego.
Z narracji przedstawianej przez resort zdrowia za każdym razem wynika, że podwyżki są inwestycją w przyszłość: bez dobrych pensji nie będzie miał kto leczyć. Pozwolą na zahamowanie wyjazdów medyków z Polski czy odejść z zawodu. Docelowo mają przekładać się na większe zainteresowanie pracą w służbie zdrowia. Czy jednak tu i teraz poprawi to dostępność do leczenia albo skróci kolejki? – Nie zmieni to sytuacji, nie zmniejszy ani nie zwiększy liczby pracowników, a liczba procedur będzie taka sama, bo nie mamy więcej pieniędzy na więcej przyjęć. Podniesienie wycen w całości będzie przeznaczone na podwyżki – mówi dyrektorka szpitala w Kłodzku.
Eksperci wskazują jeszcze jeden kłopot. Jest pewna granica, przy której medykom nie opłaca się więcej pracować. Nasza rozmówczyni przyznaje, że po fali zeszłorocznych podwyżek (teraz jest kolejny etap) część lekarzy zmniejszyła liczbę dyżurów, bo te same pieniądze otrzymywali przy mniejszych nakładach pracy.
Andrzej Jacyna, były prezes NFZ, który wrócił do pracy w szpitalu, przekonuje jednak, że większe nakłady na świadczenia nie będą realizowane, jeżeli nie będzie kadry, która przyjmie większą liczbę pacjentów. Doktor Małgorzata Gałązka-Sobotka, ekspertka z Uczelni Łazarskiego, członkini Rady NFZ, podkreśla z kolei, że podniesienie wynagrodzeń powinno być skorelowane z jakością i efektywnością pracy.
Rozmów o pensjach ciąg dalszy
Ze wstępnych danych Związku Pracodawców Szpitali Powiatowych wynika, że połowa lecznic (200) może mieć kłopoty z wywiązaniem się z ustawy o minimalnym wynagrodzeniu w ochronie zdrowie. Wyliczenia jeszcze trwają. Niektórym brakuje pół miliona złotych, innym nawet więcej. Do końca tygodnia każdy szpital ma wyliczyć dokładnie ile. W związku z tym na dziś zostało zaplanowane specjalne posiedzenie Komisji Wspólnej Rządu i Samorządu. W następnych dniach będą również spotkania robocze z przedstawicielami NFZ. Ma się także odbyć w tej sprawie posiedzenie Trójstronnego Zespołu ds. Ochrony Zdrowia. Jak mówią nasi rozmówcy, jest obietnica ze strony Ministerstwa Zdrowia, że przyjrzy się sprawie. Część szpitali nie podpisuje na razie aneksów umów z NFZ, czekając na to, jakie będą końcowe ustalenia. Strona pracodawców liczy na spokojne rozmowy. Przyznają, że widzą, iż pieniędzy w systemie jest więcej, ale trzeba poprawić mechanizm ich przekazywania.
Klara Klinger, Dorota Beker