W przyszłym roku wszyscy członkowie korpusu służby cywilnej, dzięki podwyższeniu kwoty bazowej, będą mogli liczyć na wzrost uposażeń od kilkuset do ponad tysiąca złotych.
W przyszłym roku wszyscy członkowie korpusu służby cywilnej, dzięki podwyższeniu kwoty bazowej, będą mogli liczyć na wzrost uposażeń od kilkuset do ponad tysiąca złotych.
Przygotowując założenia makroekonomiczne, rząd zdecydował, że płace w sferze budżetowej w 2023 r. wzrosną o 7,8 proc. (obecnie w kuluarach mówi się już o 7,9 proc.). Nie było jednak do końca wiadomo, czy to będzie się wiązało ze wzrostem tzw. funduszów wynagrodzeń w poszczególnych urzędach, czy jednak z podniesieniem kwoty bazowej. Kancelaria premiera zapewniała, że to drugie. Dzięki ostatniemu wystąpieniu szefowej Kancelarii Sejmu wszelkie wątpliwości zostały już rozwiane. Jej prezentacja wydatków na urząd potwierdziła, że resort finansów chce jednak zwiększyć kwotę bazową.
Związkowcy oficjalnie walczą o 20-proc. podwyżki, ale nieoficjalnie przyznają, że jeśli kwota bazowa zostałaby zwiększona o 10 proc., to byłoby już całkiem nieźle.
W 2021 i 2022 r. kwota bazowa dla członków korpusu służby cywilnej wynosi 2031,96 zł, a w kolejnym ma wzrosnąć o ok. 158 zł. W efekcie od stycznia 2023 r. wyniesie ok. 2190,96 zł. To oznacza, że urzędnik, którego mnożnik (czyli wartość, przez którą mnoży się kwotę bazową, by wyliczyć jego wynagrodzenie) wynosi np. 2,0, otrzyma podwyżkę w wysokości 316 zł brutto.
- Mamy nadzieję, że w tym roku dodatkowe pieniądze na wynagrodzenia trafią do urzędów wojewódzkich. Zwiększenia kwoty bazowej, a nie tylko funduszu wynagrodzeń domagaliśmy się od samego początku - mówi Robert Barabasz, przewodniczący NSZZ „Solidarność” w Łódzkim Urzędzie Wojewódzkim. Przypomina, że w ostatnich latach, gdy zwiększała się pula na wynagrodzenia, pieniądze z niej w największej części trafiały na podwyżki dla dyrektorów i nowe etaty, a także nagrody. - Przy zwiększeniu kwoty bazowej nie musimy walczyć o najsłabiej zarabiających, bo wszyscy będą mogli liczyć na proporcjonalne do swojego wynagrodzenia podwyżki - dodaje.
Profesor Jolanta Itrich-Drabarek z Uniwersytetu Warszawskiego, była członek Rady Służby Cywilnej, zastanawia się, czy to jest podyktowane kryzysem i galopującą inflacją, czy raczej związane jest z przyszłorocznymi wyborami parlamentarnymi. - Podczas bumu gospodarczego byłam przeciwna podwyższaniu uposażeń wszystkim, ale w obecnej sytuacji trzeba to zrobić - podkreśla.
Rada Dialogu Społecznego wciąż dyskutuje o wzroście płac w budżetówce w przyszłym roku. Największe centrale związkowe domagają się 20 proc. - Możemy zgodzić się na 15 proc. podwyżki, ale jeśli od września budżetówka otrzyma dodatkowo 5 proc. Pod koniec sierpnia rząd musi nam pokazać projekt ustawy budżetowej, a wtedy już niewiele będzie do zmian - mówi Andrzej Radzikowski, przewodniczący OPZZ, szef RDS. - Chcemy zmian systemowych, czyli przeliczenia poszczególnych wag dla określonych stanowisk w urzędach. Dodatkowo należy wprowadzić automatyczny wzrost kwoty bazowej połączony np. ze wzrostem średniej krajowej - proponuje.
O ile z podwyżek wyłączeni mają być wojewodowie i ministrowie, to podwyższenie kwoty bazowej wiąże się z podwyżkami również dla dyrektorów, którzy w służbie cywilnej są z powołania, a nie z konkursu. Zgodnie bowiem z art. 3 ust. 1 i 2 ustawy z 31 lipca 1981 r. o wynagrodzeniu osób zajmujących kierownicze stanowiska państwowe (t.j. Dz.U. z 2022 r. poz. 1215 ze zm.) ich uposażenie składa się z wynagrodzenia zasadniczego i dodatku funkcyjnego, ale jest ono również ustalane na podstawie kwoty bazowej. Ta jest corocznie waloryzowana. Dzięki temu rządzący mogli uniknąć kolejnych dyskusji, czy politycy powinni mieć przyznawane podwyżki, bo dzięki wprowadzeniu tego mechanizmu otrzymują je niemal z automatu.
Łukasz Schreiber, minister w kancelarii premiera, poinformował jednak, że w tym zakresie będą stosowne zmiany - w ustawie okołobudżetowej zostanie zamieszczony przepis wyłączający wszystkie osoby zajmujące kierownicze stanowiska z przyszłorocznej automatycznej waloryzacji. Jednak część polityków i ekspertów uważa, że każdy powinien móc liczyć na wzrost uposażeń, bo skutki kryzysu i inflacji ponoszą wszyscy pracownicy.
- Z pewnością przy okazji wzrostu kwoty bazowej będzie powracała dyskusja o wzroście uposażeń dla osób zajmujących najważniejsze stanowiska w państwie. Jeśli prezydent miałby po tych podwyżkach zarabiać w przyszłym roku o dwa tysiące więcej, może to część opinii społecznej bulwersować, bo nie wszyscy pracodawcy decydują się na wzrost pensji. Dlatego zdecydowano się na tego typu wyłączenia w ustawie okołobudżetowej - zaznacza prof. Jolanta Itrich-Drabarek.
Z naszych informacji wynika, że w przyszłym roku nauczyciele również będą mogli liczyć na podwyżki w kwocie 7,8 proc., ale dopiero od września 2023 r. Wszystko ze względu na obciążenia budżetowe, bo ta grupa liczy ponad 600 tys. osób. To nic nowego, bo w ubiegłych latach wielokrotnie decydowano się na takie rozróżnienie - np. płace urzędników rosły od stycznia, a nauczyciele mogli liczyć na podwyżki dopiero po wakacjach. Takie rozwiązanie mógłby uzasadniać choćby kalendarz wyborczy, zbiegłoby się to bowiem w czasie z planowanymi na jesień wyborami parlamentarnymi.
Na to jednak nie godzą się związkowcy. Krzysztof Baszczyński, wiceprezes Związku Nauczycielstwa Polskiego, przypomina, że jego organizacja domaga się wzrostu uposażeń dla nauczycieli od stycznia 2023 r., i to w kwocie 20 proc.
Podwyżki od września br. przewidziano jedynie dla wchodzących do zawodu. Prawie 150 tys. nauczycieli wskutek zmiany systemu awansu zawodowego i likwidacji stopnia stażysty i dyplomowanego ma zyskać właśnie ok. 20 proc.
/>
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama