Produkcja leków w kraju oznacza większe bezpieczeństwo i jest szansą dla gospodarki, m.in. na wzrost innowacyjności. Na pierwszy plan wysuwają się w tym kontekście leki generyczne, a jednym z głównych wyzwań pozostają pieniądze i ich właściwe zagospodarowanie. Niemniej jednak Polska stoi przed szansą - to niektóre wnioski z debaty Dziennika Gazety Prawnej.

Jak w nowej sytuacji, po pandemii i w trakcie wojny w Ukrainie, definiować bezpieczeństwo lekowe?
Maciej Miłkowski, wiceminister zdrowia / fot. materiały prasowe
Musimy być gotowi na sytuację, w której kończy się patent danego preparatu, a my mamy już gotowy produkt, który następnego dnia wchodzi na rynek. Tak będzie niedługo w części leków przeciwkrzepliwych, na które wydajemy około 1 mld zł z refundacji, a którym skończą się patenty
Maciej Miłkowski:Początek pandemii COVID-19 wiązał się z zamknięciem łańcuchów dostaw z Chin i Indii. Problem był także po zamknięciu granic wewnątrzeuropejskich. Jak ktoś nie posiadał istotnych zapasów, to miał problem. Okazało się, że rozwiązanie „just in time” nie jest odpowiednie na czas kryzysu. To spowodowało, że firmy - również polskie - zaczęły zamawiać większe zapasy podstawowych surowców. I tak, również w przypadku bezpieczeństwa lekowego, zaczęła się nagle liczyć dostępność geopolityczna. Na przyszłość należy zabezpieczyć się w ten sposób, żeby mieć alternatywę dla zaopatrzenia azjatyckiego, czyli system zasilania z różnych źródeł.
Jeżeli chodzi o temat leków, musimy zdawać sobie sprawę, że mówimy z jednej strony o lekach refundowanych, z drugiej - istotny jest także rynek apteczny. MZ zwraca uwagę na dostępność leków refundowanych. Możemy przy okazji zawierania umów wymagać deklaracji dostaw. Ale nie mamy takich możliwości, choć to monitorujemy, w przypadku leków, które nie są refundowane. Problemu nie ma, kiedy jest wielu producentów. Jeśli jest monopol, to zagrożenie zwiększa się, bo nie ma możliwości zamiany. Trudniej też dotrzeć do pracowników medycznych z informacją o ewentualnych brakach. Pracujemy nad systemem, który by to rozwiązał.
Kamila Król, wicemister rozwoju i technologii / fot. materiały prasowe
Dzięki pieniądzom unijnym z Krajowego Plany Odbudowy, mamy szansę sfinansować projekty, które mogą pomóc nam pójść do przodu. Mieliśmy pandemię, teraz mamy wojnę tuż za naszą granicą i nie wiadomo, jaki kryzys będzie następny
Kamila Król: Pandemia pokazała, że nie jest to problem tylko Polski, ale całej Europy. W krótkim czasie należało podjąć działania mające na celu przynajmniej częściowe rozwiązanie problemu polegającego na braku dostępności różnych produktów. Także w obszarze leków, ponieważ się okazało, że łańcuchy dostaw były zagrożone. Nie można było też transportować półproduktów i było niebezpieczeństwo, że na schorzenia populacyjne ich zabraknie. Do ministerstwa docierały różne prośby, które rozwiązywaliśmy na bieżąco. Wtedy okazało się, jak istotne jest bezpieczeństwo lekowe.
prof. Małgorzata Sznitowska, konsultant krajowy ds.farmacji przemysłowej, GUM / fot. materiały prasowe
Krajowy przemysł farmaceutyczny dysponuje dużym zapleczem naukowo-badawczym i chętnie rozwinie asortyment produkowanych leków, lecz w celu przyspieszenia takiego postępu należy dostrzec jego potrzeby, opracowując strategię wykorzystania środków unijnych
Prof. Małgorzata Sznitowska: Tak jak pan minister wskazał, ważne jest, aby nie było monopolu wśród producentów leków. Warto wspierać szczególnie krajowych producentów leków generycznych, niezależnie od tego czy na receptę, czy bez recepty. W sytuacjach kryzysowych to wytwórcy krajowi swoją produkcję skierują na rynek w Polsce, kosztem rynków zagranicznych. Wsparcie potrzebne jest w systemach refundacyjnych oraz w badaniach rozwojowych, tak by asortyment oferowanych leków, produkowanych w kraju, był jak największy.
Co z perspektywy lekarza jest istotne?
prof.Anna Piekarska, kierownik Klniki Chorób Zakaźnych i Hepatologii UM w Łodzi, ordynator Oddziału Chorób Zakaźnych i Hepatologii, ESSz im. dr Wł.Biegańskiego w Łodzi / fot. materiały prasowe
Wiadomo, że przemysł farmaceutyczny jest najważniejszą gałęzią gospodarczą, nie trzeba nikogo przekonywać, żeby być istotnym graczem gospodarczym, to trzeba mieć właśnie silny przemysł farmaceutyczny. Z perspektywy Polski możemy ścigać się na polu generycznym
Prof. Anna Piekarska: Bezpieczeństwo lekowe oznacza taką sytuację, w której mam możliwość leczyć chorego: zarówno w warunkach szpitalnych, jak i ambulatoryjnych. Zostało to zagrożone i to na dwóch poziomach. Z jednej strony znaleźliśmy się w sytuacji, w której chorzy z chorobami przewlekłymi nagle znaleźliby się bez dostępu do swoich preparatów, które muszą brać na co dzień. Druga sytuacja była widoczna w szpitalu - kiedy brakowało leków, które muszą być podawane na cito. Mówię tu o chorych na COVID-19. W takich sytuacjach nie można czekać na leki. Początkowo w ogóle nie było preparatów na świecie. Potem pojawiły się leki przeciwwirusowe, część z nich docierała do Polski. Teraz stajemy znów przed ryzykiem, że skończą się preparaty, bo Polska nie zamawia nowych. To jest brak bezpieczeństwa lekowego w leczeniu COVID-19.
Rajmund Miller, poseł na Sejm RP / fot. materiały prasowe
Dostępność lekowa to element działania całego systemu opieki zdrowotnej. Mówiąc o tym, trzeba pamiętać o całym systemie. A ten znalazł się w punkcie krytycznym, m.in. z powodu długu zdrowotnego
Rajmund Miller: Dostępność lekowa to element działania całego systemu opieki zdrowotnej. Mówiąc o tym, trzeba pamiętać o całym systemie. A ten znalazł się w punkcie krytycznym, m.in. z powodu długu zdrowotnego. Mamy nadumieralność Polaków - w 2021 r. zmarło pół miliona osób, o wiele więcej niż w poprzednich latach. Zaczęliśmy częściej umierać z powodów kardiologicznych, onkologicznych. To również efekt braku dostępności do leczenia. Należy to uwzględniać, myśląc o bezpieczeństwie lekowym.
Przypomnijmy, że 20 lat temu 90 proc. leków była polskiej produkcji. Dziś ponad 70 proc. refundowanych leków pochodzi od producentów zagranicznych. Jest zagrożony dostęp do substancji API - kiedyś była produkowana w Polsce i UE, teraz produkcja została przeniesiona do Chin i Indii. Tymczasem sytuacja polityczna, ale także pandemiczna, pokazała nam, że trzeba przemyśleć nasze podejście i uniezależnić się od tych producentów, tak aby można było pozwolić lokalnym firmom produkować wystarczającą liczbę leków dla polskich pacjentów.
Jaka jest odpowiedzialność producentów w tym zakresie?
Krzysztof Kopeć. prezes Polskiego Związku Pracodawców Przemysłu Farmaceutycznego / fot. materiały prasowe
Bezpieczeństwo lekowe, tak jak obronność czy bezpieczeństwo energetyczne, jest bardzo istotnym elementem suwerenności kraju. Wytwórcy leków produkują amunicję dla lekarzy, żeby mogli leczyć pacjentów
Krzysztof Kopeć: Bezpieczeństwo lekowe, tak jak obronność czy bezpieczeństwo energetyczne, jest bardzo istotnym elementem suwerenności kraju. Wytwórcy leków produkują amunicję dla lekarzy, żeby mogli leczyć pacjentów. Kłopot polega na tym, że dziś trzy czwarte produkcji substancji do wytwarzania leków jest w Chinach, zresztą na nasze życzenie, bo sami ją tam wyeksportowaliśmy. Jeszcze 20 lat temu mieliśmy w naszym kraju zarejestrowanych około 300 producentów substancji czynnych, z czego około 130 to były substancje ziołowe. Teraz możemy powiedzieć, że aktywnych producentów substancji czynnych nieziołowych jest kilkunastu. Dziś jesteśmy w przełomowym punkcie: albo całkowicie zrezygnujemy z krajowej produkcji, co - jak udowodniła pandemia i wojna - byłoby nierozsądne, albo przywrócimy polski i europejski przemysł farmaceutyczny, także substancji czynnych. To wyzwanie stoi przed nami i musimy się z nim zmierzyć.
Pamiętajmy, że posiadania na terenie naszego kraju przemysłu farmaceutycznego zapewniało nam w trakcie pandemii pewną poduszkę bezpieczeństwa, która amortyzowała problemy z dostępnością leków. Jednak globalne niedobory stanowią dla nas zagrożenie, a szczepionką na to jest własna produkcja.
Możemy stać się liderem w tym zakresie w UE, bo mamy jedne z najnowocześniejszych zakładów w tej części Europy. Co drugi refundowany u nas lek jest produkowany w Polsce, ale w Niemczech odsetek krajowej produkcji to aż 70 proc. Jest więc przestrzeń na to, żeby i u nas tę produkcję zwiększyć. Bo stawianie na własny przemysł farmaceutyczny to podstawa suwerenności państwa, rozwój ekonomiczny i wzrost poziomu innowacyjności gospodarki.
Zrobiliśmy badania opinii publicznej, które pokazały, że prawie co drugi Polak obawia się, że w aptekach może zabraknąć leków, których potrzebuje, a ponad połowa doświadczyła już takiej sytuacji. Badania pokazały też, że zdaniem respondentów na polskim rynku powinny przeważać leki krajowych producentów. 64 proc. respondentów stwierdziło, że krajowych leków powinno być na naszym rynku najwięcej. Naszym zdaniem to pokazuje, że społeczeństwo zdaje sobie sprawę, iż bezpieczeństwo może się zwiększyć dzięki postawieniu na produkcję lokalną, blisko chorego i dzięki przeniesieniu produkcji substancji czynnych do Europy.
Kryzys zmusza do szukania nowych ścieżek. Również w przypadku bezpieczeństwa lekowego. Jak możemy wykorzystać środki unijne, żeby podejść do tematu bezpieczeństwa leków w inny sposób?
Maciej Miłkowski: Podam pewien przykład sprzed kilku lat, kiedy brakowało leku Clexane. Chorzy odchodzili z apteki z kwitkiem. A jest to lek krytyczny w wielu schorzeniach. Dzięki temu, że NCBiR przekazał ponad 10 mln zł na rozwój produktu jednej ze spółek - enoksaparynę sodową, firma zarejestrowała lek, który przełamał monopol. Płatnik zarobił już w pierwszym roku 100 mln zł ze względu na to, że było dwóch producentów i doszło do obniżki ceny. Ponadto, gdyby nie to, podczas pandemii byłoby bardzo źle. A tak udało się zachować dostępność do terapii. To pokazuje, że należy inwestować w podobne rozwiązania. Dlatego chcemy, żeby w nowym rozdaniu unijnym było można wykorzystać środki na innowacje jako wsparcie produkcji leków generycznych.
Są to dotacje na innowacje.
Maciej Miłkowski: Tak, lek generyczny jest innowacją. Musimy być gotowi na sytuację, w której kończy się patent danego preparatu, a my mamy już gotowy produkt, który następnego dnia wchodzi na rynek. Tak będzie niedługo w części leków przeciwkrzepliwych, na które wydajemy około 1 mld zł z refundacji, a którym skończą się patenty. Chcielibyśmy, żeby niezwłocznie weszły na rynek leki generyczne. Potrzebne są pieniądze na to, by te produkty były gotowe z chwilą końca patentu. Dobrze, gdyby nasze firmy na to postawiły. I nie chodzi o preparaty, które będą na nowo wymyślone. Nie pretendujemy do tego, żeby wymyślać nowe leki, ale jesteśmy istotnym graczem w zakresie leków generycznych. W ich produkcji oraz łączeniu substancji czynnych, w szczególności w nadciśnieniu, jesteśmy liderem w Europie. Dzięki temu budżet państwa oszczędza, a firmy, które otrzymają wsparcie, mogą zwiększyć produkcję. Z punktu widzenia gospodarczego jest to istotne. Wobec tego istnieją poważne argumenty za tym, że ten obszar powinien być wspierany. Z moich obserwacji wynika, iż często inwestujemy w projekty nowych leków, cząsteczek, które zazwyczaj nie trafiają do pacjenta. Natomiast w przypadku projektów z firm farmaceutycznym, m.in. generycznych, to często kończy się wdrożeniem.
Prof. Małgorzata Sznitowska: Pozwolę sobie kontynuować wątek rozpoczęty przez pana ministra. Wsparcie ze środków publicznych rozwoju nowego leku generycznego jest szczególnie ważne w przypadku trudniejszych produktów - mogą to być formy dotychczas nieprodukowane w kraju, jak na przykład proszki inhalacyjne, peletki czy roztwory do iniekcji z cytostatykami. Do trudnych projektów leków generycznych należą też tabletki czy kapsułki z kilkoma substancjami czynnymi. Jeszcze trudniejsze są badania nad lekiem biopodobnym, tzn. „generykiem” leku biotechnologicznego. Poziom innowacji w lekach generycznych, często wymuszony koniecznością poszukiwania rozwiązań niestrzeżonych patentami, jest naprawdę wysoki i zasługuje na wsparcie grantami pozyskiwanymi ze środków publicznych.
Jak łączą się bezpieczeństwo lekowe, innowacja i gospodarka?
Kamila Król: To są naczynia połączone, elementy mocno powiązane. Dzięki pieniądzom unijnym z Krajowego Plany Odbudowy, mamy szansę sfinansować projekty, które mogą pomóc nam pójść do przodu. Mieliśmy pandemię, teraz mamy wojnę tuż za naszą granicą i nie wiadomo, jaki kryzys będzie następny. Nie można być bezczynnym, tylko trzeba działać wyprzedzająco. I pojawiają się tu paradoksy, np. sprowadzanie produktów z Chin jest tańsze, ale to jest złudne, bo z punktu widzenia gospodarki, przy takich działaniach nie ma impulsu do rozwoju branży, która tu na miejscu zajmie się produkcją oraz pozwoli zapobiec takim sytuacjom jak groźby wynikające z zerwania łańcuchów dostaw.
Dlatego w Ministerstwie Rozwoju i Technologii przygotowaliśmy projekt wart 139,5 mln euro, które byłyby przeznaczony na budowę i rozbudowę infrastruktury do produkcji leków generycznych i biopodobnych, API i wyrobów medycznych. Choć to wymaga ogromnych nakładów finansowych, chcemy postawić też na produkcję API, ponieważ duża grupa leków produkowanych w Polsce posiada tylko jedno źródło dostępu do API, które zlokalizowanej jest w większości przypadków w Azji. Brak alternatyw budzi ryzyko, że producenci nie będą w stanie wyprodukować leków potrzebnych do zapewnienia bezpieczeństwa pacjentów (np. w takich przypadkach jak pandemia i zamykanie granic czy wstrzymywanie produkcji, co ogranicza dostęp do surowców). Chcemy wspierać również rozwój leków generycznych, ponieważ w dużej mierze to właśnie ta grupa leków wpływa na bezpieczeństwo pacjentów (choroby populacyjne).
Jaka jest recepta na rozwiązanie problemu bezpieczeństwa lekowego?
Rajmund Miller: Wszyscy faktycznie czekamy na środki na odbudowę z KPO. I na pewno z tych pieniędzy trzeba wspomóc polskich producentów, nasz przemysł farmaceutyczny. Wobec pandemii oraz sytuacji geopolitycznej należy dążyć do uniezależnienia od produkcji w Azji. Oczywiście we współpracy z Unią Europejską.
Jak łączyć bezpieczeństwo lekowe z innowacją?
Krzysztof Kopeć: Innowacja ma różne oblicza: albo jest radykalna, co oznacza wymyślenie nowej cząsteczki albo stopniowa dotycząca produktów generycznych oraz biosimilarów. Poza tym, definiując innowacje, uwzględnia się także jej efekt społeczny, gospodarczy i ekonomiczny. Innowacje radykalne pojawiają się rzadko i szansa, że zakończą się wdrożeniem na rynek, jest mała. W dodatku na efekty czeka się bardzo długo. Często to kwestia kilkunastu lat badań klinicznych. Drugi rodzaj innowacji cechuje duża pewność sukcesu, a jego efekty szybko przekładają się na wdrożenia rynkowe.
Środki z KPO, FENG, Agencji Badań Medycznych to szansa na rozwój leków generycznych w Polsce. FENG, czyli Fundusz Europejskie dla Nowoczesnej Gospodarki, to 36 mld zł, z czego na badania i rozwój we wszystkich branżach ma być przeznaczone około 20 mld zł. Jeśli byśmy wszystkie te środki wydali tylko na farmację i założyli, że chcemy poszukiwać jednorożca, to możemy sfinansować z tych pieniędzy mniej więcej dwa takie projekty, które mogą nie zakończyć się sukcesem. Koszt poszukiwania jednej nowej cząsteczki to około 8 mld zł, a szansa, że się to uda jest znikoma. Przeznaczenie wszystkich nakładów na wprowadzenie na rynek kolejnych generyków umożliwiłoby opracowanie 1000 takich leków, w których przypadku ryzyko niepowodzenia prac jest bardzo małe. Polscy pacjenci dzięki temu mieliby szybszy dostęp do leku, gwarancję jego dostaw i spadek ceny powodowany konkurencją na rynku, co ma duży wpływ na budżet NFZ. Krajowe przedsiębiorstwa nabyłyby nowych kompetencji i zwiększyły swoją konkurencyjność, co wpływa na nasze PKB.
Tymczasem wciąż toczy się dyskusja, jak postrzegamy innowacyjność. Ale o tym mówi przecież podręcznik OECD z Oslo, który wskazuje, że równie ważne jak korzyść technologiczna są efekty społeczne i gospodarcze. Innowacją jest więc także wprowadzanie na rynek bardziej efektywnych kosztowo leków o ugruntowanej pozycji w lecznictwie.
Dlatego, zgodnie z raportami GUS, przemysł farmaceutyczny należy w Polsce do najbardziej innowacyjnych sektorów. Ale w konkursach NCBiR projekty krajowych firm nie są kwalifikowane do wsparcia. To błąd. Musimy włączyć się w europejski wyścig relokacji produkcji z Azji do UE. Jeśli tego nie zrobimy, trudno będzie nam ten pociąg dogonić.
Na ile cena ma znaczenie dla lekarza?
Prof. Anna Piekarska: Aspekt ekonomiczny jest dla nas bardzo istotny. Można wręcz powiedzieć, że jest to coś, co spędza nam sen powiek. Wiadomo, że przemysł farmaceutyczny jest najważniejszą gałęzią gospodarczą, nie trzeba nikogo przekonywać, żeby być istotnym graczem gospodarczym, to trzeba mieć właśnie silny przemysł farmaceutyczny. Z perspektywy Polski możemy ścigać się na polu generycznym.
Tylko potem, żeby te leki były dostępne dla pacjentów, i żeby to nie wykluczało innych terapii z rynku. Bo jesteśmy w sytuacji, w której z jednej strony mamy leczyć pacjenta zgodnie z wytycznymi, a z drugiej jesteśmy stawiani w sytuacji, kiedy te wytyczne nijak się nie spinają z finansami. Mamy w szpitalu refundację procedury lekowej w leczeniu COVID-19 w wysokości 4 tys. zł, tymczasem lek kosztuje 8 tys. zł. To pokazuje nasz dylemat. Jak nie podamy terapii, to grozi nam prokurator, jak podamy - powstaje dług i to oznacza również ingerencję organów wyższych z powodu niegospodarności dyrektora szpitala. Pamiętajmy więc, że zabezpieczenie nas w najnowsze leki, o których produkcji możemy zapomnieć w Polsce, też jest istotne. Takie preparaty możemy tylko kupić. I np. w przypadku COVID-19 część leków została kupiona, ale za chwile zapasy się wyczerpią i obawiamy się, że nie będziemy mieli czym leczyć. Również ze względu na ceny. Nie mamy możliwości kupowania tych preparatów na wolnym rynku. A zapasy leków się kończą. Co oznacza, że m.in. w przypadku COVID-19 nie będziemy leczyć pacjentów według najnowszych wskazań.
Maciej Miłkowski: Mamy duże potrzeby związane z lekami na różne schorzenia, również tymi na choroby zakaźne. Jednak nie można mówić tylko o COVID-19. Jeżeli już byśmy się na tym skupili, to problemem jest to, że nie mamy pewności co do skuteczności wielu terapii. To prawda, że kupowaliśmy leki, lecz tylko jeden był zarejestrowany. Różne były decyzje państw w tej kwestii.
Prof. Anna Piekarska: Są leki, które faktycznie nie mają pewnych dowodów na skuteczność, ale ja mówię o lekach szpitalnych, które stosowaliśmy i mają w pełni udowodnioną skuteczność. Również dzięki badaniom polskich lekarzy - u nas działała baza Starter, w której zbieraliśmy wyniki. I my jako lekarze domagamy się tylko leków o potwierdzonej skuteczności. Oczywiście mamy pełne zabezpieczenie, jeśli chodzi o HIV i HCV, także gruźlicę. Ale moją rolą, jeżeli mówimy o bezpieczeństwie lekowym, jest mówienie o bezpieczeństwie pacjentów covidowych. I dlatego domagam się bezpieczeństwa lekowego dla chorych z mojej dziedziny. Zwracam uwagę, że może go zabraknąć.
Co by musiało się stać, żeby państwo powiedzieli, że mamy w Polsce bezpieczeństwo lekowe?
Maciej Miłkowski: Dla mnie najistotniejsze jest, żeby gros pacjentów miało dostępne leki w aptece. Nie tylko fizycznie, ale także biorąc pod uwagę cenę. Plus poszerzenie nowych technologii. Jednak musimy się pogodzić z tym, że części leków przez najbliższe kilka lat nie będziemy mieli. Po prostu nie jesteśmy jeszcze tak bogatym krajem, żeby płacić za jednego pacjenta kilkadziesiąt milionów złotych. Powinniśmy się skupić na chorobach istotnych dla całego społeczeństwa, takich jak cukrzyca, nadciśnienie, choroby nerek czy płuc. To podstawa naszego bezpieczeństwa lekowego.
Kamila Król: Musimy dążyć do tego, żeby poprawić suwerenność. Musimy działać metodą małych kroków, żeby to osiągnąć. Kiedy to zrobimy, będziemy mogli ogłosić sukces.
Rajmund Miller: Żeby ten sukces dokonał się, musiałaby się zmienić wysokość nakładów na zdrowie: teraz to realnie 4,95 proc. PKB. Bez dodatkowych środków tego nie uzyskamy. Publiczne wydatki na leki w Polsce to 0,5 proc. PKB, w krajach byłego bloku komunistycznego to 1 proc., a w krajach UE 1,2 PKB. Trzeba też pamiętać, że Polacy aż 30 proc. wydatków na zdrowie pokrywają z własnej kieszeni.
Pan minister poruszył jeszcze jeden ważny temat: czy powinno być nas stać na drogie leczenie? Też. Bo u nas jest wyjątkowo kiepski dostęp do kosztownego, ale innowacyjnego leczenia. Widać to po danych. Dostęp do takich terapii miał gwarantować Ratunkowy Dostęp do Technologii Lekowych - wykorzystano 25 proc. środków. Podobną funkcję miał pełnić Fundusz Medyczny, w którym jest 6 mld zł (na różne cele), a wydano 171 mln zł. Na 45 nowych cząsteczek terapeutycznych w 2022 r. tylko trzy weszły na listy refundacyjne. Tymczasem wiele osób po prostu cierpi i szuka pomocy za granicą, zbiera pieniądze przez fundację. To też trzeba zmienić. Może dobrze, żeby minister zdrowia miał uprawnienia ministra finansów. Wtedy nie byłoby problemu z wydatkami na zdrowie.
Prof. Anna Piekarska: Z perspektywy lekarza pracującego w szpitalu i ordynatora dla mnie bezpieczeństwo lekowe będzie wtedy, gdy będzie nas stać na zastosowanie u pacjenta leków rekomendowanych w jego jednostce chorobowej. W tej chwili takiego komfortu nie mamy.
Prof. Małgorzata Sznitowska: Krajowy przemysł farmaceutyczny dysponuje dużym zapleczem naukowo-badawczym i chętnie rozwinie asortyment produkowanych leków, lecz w celu przyspieszenia takiego postępu należy dostrzec jego potrzeby, opracowując strategię wykorzystania środków unijnych. Jeżeli pominiemy tę ważną gałąź gospodarki, może nastąpić wręcz jej zapaść, mimo że jest kluczowa dla bezpieczeństwa lekowego Polaków.
Krzysztof Kopeć: Ważne jest, aby pieniądze na innowacje zasiliły projekty, których efekty zostaną wdrożone w Polsce i z których szybko będą mogli korzystać polscy pacjenci. Dzięki nim krajowe firmy mogłyby opracować najbardziej potrzebne leki, rozwinąć ich produkcję i wprowadzić je na rynek, a także wytwarzać substancje farmaceutyczne do ich produkcji. Miernikiem dobrego wykorzystania tych środków będzie efekt widoczny tu i teraz w Polsce, czyli leki będą w aptekach.
Wsparcie środkami pomocowymi UE projektów badawczych prowadzonych przez krajowych producentów leków to nie tylko oczekiwane zwiększenie produkcji najbardziej potrzebnych leków w Polsce, ale też poszerzanie kompetencji przedsiębiorstw, ich rozwój technologiczny i możliwość szerszej współpracy przemysłu z polską nauką, a także wzrost konkurencyjności krajowych firm, co przełoży się na wzrost gospodarczy w Polsce.
ABM zdaje sobie sprawę, że wsparcie innowacji to także zwiększanie produkcji leków generycznych w Polsce i że efekty tego będą widoczne w krótkoterminowym okresie. Idźmy tą drogą. Pamiętajmy, że Azja nie śpi. Nie po to przez 20 lat pracowała, żeby być gigantem w produkcji farmaceutycznej, aby teraz pozwolić sobie to odebrać. Branża farmaceutyczna jest jedną z ważniejszych w chińskiej strategii „Made in China 2025” i ich rząd będzie wspierał jej rozwój.
Polska również musi stymulować rozwój przemysłu farmaceutycznego, a środki pomocowe na innowacje są jedną z takich szans, której nie możemy zmarnować. Dzięki tym pieniądzom produkowane w Polsce generyki mogą stać się ważnym elementem naszej strategii „Made in Poland”. A w obliczu toczącej się wojny, pandemii i zmian geopolitycznych na świecie będą gwarancją bezpieczeństwa i suwerenności i kołem napędowym rozwoju innowacyjnej gospodarki.
______________________________________________

Mamy poczucie wielkiej odpowiedzialności

Thomas Weigold, prezes zarządu Sandoz Polska sp. z .o.o., członek rady nadzorczej PZPPF / fot. materiały prasowe
W dość krótkim czasie stanęliśmy przed dwoma kryzysami - wybuchem pandemii COVID-19 oraz inwazją na Ukrainę. W obu tych sytuacjach rola branży farmaceutycznej była kluczowa, wiązała się bowiem z zabezpieczeniem dostępu pacjentów do leków, często tych ratujących życie. W świetle ostatnich wydarzeń potwierdziła się teza, iż posiadanie istotnego udziału w produkcji krajowej ma znaczenie strategiczne. Jako firma Sandoz, jeden z największych producentów leków na świecie i zdecydowanie w Europie, zainwestowaliśmy wiele w rozwój produkcji w Polsce. Posiadamy zakład produkcyjny w Strykowie i drugi w Warszawie, w których wytwarzamy leki na ogromną skalę - roczna produkcja w Polsce to bowiem 9 mld tabletek. Dodatkowo kolejne 10 mld pakujemy w Polsce. Łącznie to ponad 19 mld tabletek, które trafiają do pacjentów w Polsce oraz za granicą. Właśnie tutaj, w Polsce zainwestowaliśmy również w trzy nowoczesne laboratoria. Chcemy mieć pewność, że jakość leków odpowiada najwyższym normom i standardom przyjętym przez Sandoz. Polska jest miejscem, w którym obecnie pracuje dla nas ponad 600 osób. Łącznie zainwestowaliśmy 900 mln zł w krajowy potencjał produkcyjny. Jednak to nie koniec, bo stale go powiększamy. W III kw. tego roku planujemy otwarcie kolejnych dwóch linii pakujących. Polska była i pozostaje dla Sandoz wyjątkowym miejscem do inwestycji. Warto dodać, że w ślad za naszym rozwojem przyczyniamy się także do wzrostu zatrudnienia. Mamy więc poczucie wielkiej odpowiedzialności względem społeczeństwa i właśnie dlatego z zaangażowaniem uczestniczymy w toczącej się dyskusji z Ministerstwem Zdrowia, mającej na celu zdefiniowanie partnera bezpieczeństwa lekowego. Co warte jest wyraźnego podkreślenia, to to, iż ogromnie doceniamy, że rząd chce promować i wspierać lokalną produkcję. Jest to inwestycja w kraj, obywateli, ich zdrowie oraz komfort ich życia. Jak pokazują ostatnie wydarzenia, jest to również krok w kierunku budowy bezpieczeństwa kraju i jego obywateli. Niezwykle ważne jest zatem zidentyfikowanie podstawowych leków, których dostępność należy bezwzględnie zabezpieczyć. W stosownych analizach należy uwzględnić zdolności produkcyjne poszczególnych partnerów na różnych etapach procesu, począwszy od wytwarzania substancji czynnych, skończywszy na samej produkcji tabletek czy ich pakowania. Z uwagą należy rozważyć i przeanalizować wytwarzanie określonego udziału procentowego swojego portfolio w Polsce albo określonego wolumenu produkcji w Polsce. Pragnę podkreślić, iż prowadzone rozmowy są niezwykle ważne i potrzebne, gdyż wierzę, że dzięki nim poziom bezpieczeństwa lekowego kraju będzie większy, a pacjenci będą mieli nieprzerwany dostęp do kluczowych leków, również w czasie kryzysu...