Obowiązki związane z pandemią pokazały, że inspekcja nie była przygotowana na takie wyzwanie. Jednak od tego czasu zelektronizowano ścieżkę pomiędzy infolinią a stacjami, jak również procesy związane z wywiadami epidemiologicznymi czy obsługą kwarantann. Rozwijamy system, by wykorzystać go także przy innych zadaniach - mówi w rozmowie z DGP Krzysztof Saczka, główny inspektor sanitarny.

Inspekcja sanitarna uważana była za „służbę w cieniu”, aż wybuchła pandemia Sars-Cov-2. Co się wtedy okazało?
Okazało się, że Państwowa Inspekcja Sanitarna technologicznie i organizacyjnie była słabo przygotowana do takiego wyzwania. Co więcej – że państwo powinno zorganizować jej pracę w sposób kompleksowy, by sprostać zadaniom, które na nią spadły. Z tym że sytuacja w Polsce nie była wyjątkowa – w większości takich służb w innych krajach było podobnie.
Pojawiły się zarzuty, że początek epidemii to paraliż działania inspekcji...
Liczba zadań była niewyobrażalna, a wszystkie – m.in. nakładanie kwarantann, kierowanie na testy czy prowadzenie wywiadów epidemiologicznych – wykonywane były na papierze. Nie było narzędzi teleinformatycznych czy sprzętu. Wszyscy pamiętamy moment, w którym do stacji nie dało się dodzwonić. A przecież wynikało to choćby z tego, że samych telefonów było za mało, a pracownicy dodatkowo przeprowadzali za ich pomocą np. wywiady epidemiologiczne. Dodajmy do tego fakt, że dane spływały z opóźnieniem, nierzadko z kilku źródeł – w odniesieniu do tej samej osoby.
Wtedy zapadła decyzja o zmianach i cyfryzacji instytucji?
Na początku zaczął działać system EWP, przetwarzający dane osób wjeżdżających do Polski, służący nakładaniu kwarantann na skutek przekroczenia granicy. Na jego podwalinach został stworzony system SEPIS (System Ewidencji Państwowej Inspekcji Sanitarnej), który jest rozwijany do tej pory.
Zelektronizowano ścieżkę pomiędzy infolinią a stacjami, jak również procesy związane z wywiadami epidemiologicznymi, z obsługą kwarantann. Rozwijamy system po to, by działania mogły być realizowane na bieżąco.
Udało się?
Tak. Ze statystyk z wiosennej fali wynika, że podczas trzech godzin realizowaliśmy ponad 82 proc. spraw, a w ciągu 24 godzin – ponad 96 proc.
Jakie są największe problemy, z którymi teraz mierzy się inspekcja?
Jeśli popatrzymy na mniejsze stacje powiatowe (wyłączając te znajdujące się w dużych aglomeracjach, gdzie sytuacja jest nieco inna), zatrudniające kilka, maksymalnie kilkanaście osób, to okazuje się, że jeden pracownik zajmuje się jednym, a czasem kilkoma zadaniami. W przypadku jego nieobecności w danym powiecie nie ma innej osoby zajmującej się tym samym problemem. Jest to nieefektywne i nie zapewnia pełnego bezpieczeństwa. Konieczne więc było wprowadzenie takiego systemu organizacji pracy, aby – niezależnie od okoliczności – realizacja zadań była zapewniona. Mieliśmy przecież sytuacje, w których ze względu na zakażenie pracowników „wypadały” załogi całych stacji i musieliśmy wypełniać luki z innego poziomu zarządzania. Do tej pory w przypadkach nagromadzenia zakażeń przekraczających możliwości danej stacji pracownicy z innych regionów musieli fizycznie się tam udać, natomiast dzięki „wirtualnej stacji” można to zrobić bez konieczności fizycznego przesuwania ludzi.
Wirtualnej stacji?
Tak. Jest to narzędzie wprowadzone w systemie SEPIS, które oderwało nas od patrzenia przez pryzmat powiatowy, na rzecz pryzmatu województwa. Polega ono na „podpięciu” wszystkich pracowników zajmujących się konkretnymi zadaniami do „portfela wojewódzkiego”. Dzięki temu udało nam się zniwelować ryzyko wyłączania poszczególnych stacji, bowiem nawet w takich sytuacjach inne osoby mogą spokojnie realizować ich zadania. To rozwiązanie sprawdza się również w sytuacji, gdy na terenie jednej stacji jest dużo więcej zakażonych niż na terenie innej, mogą sobie one bowiem wzajemnie pomagać. Jeszcze inna zmiana została niejako wymuszona na nas w okresie wiosennym, gdy nastąpił ogromny wzrost zachorowań w województwach mazowieckim i śląskim. Wtedy w przypadku Mazowsza w obsługę zadań włączyły się stacje z innych regionów. Czyli nie tylko koordynujemy zadania w obrębie województwa, ale również zarządzamy naszymi „zasobami ludzkimi” na obszarze całego kraju.
Czy reforma systemu dotyczy tylko kwestii związanych z pandemią?
Docelowo ma on obejmować wszystkie zadania, którymi zajmuje się inspekcja sanitarna. W tej chwili rozszerzamy go o te związane z bezpieczeństwem żywności, a dokładnie suplementami diety. Jest to projekt finansowany ze środków europejskich. Po jego zakończeniu planujemy włączenie zakresu chemikaliów, higieny środowiskowej oraz – w dalszym ciągu – epidemiologii. Na ten moment system obsługuje wyłącznie zadania związane z epidemią Sars-Cov-2, a przecież jest ich zdecydowanie więcej.
Czy konieczne były zmiany organizacyjne?
Każda jednostka inspekcji sanitarnej była i jest samodzielna organizacyjnie. Jednak do tej pory ta samodzielność uniemożliwiała choćby koordynację – stacje powiatowe podlegały starostom, wojewódzkie – wojewodom, zaś nadzór Głównego Inspektoratu Sanitarnego dotyczył głównie kwestii merytorycznych bądź konsultacji i wydawania rekomendacji dla konkretnych podmiotów. Tymczasem pandemia pokazała, że konieczna jest koordynacja działań oraz zapewnienie realizacji zadań na terenie całego kraju, bez względu na to, z jakimi problemami się mierzymy. Na początku ubiegłego roku nastąpiła zmiana polegająca na tym, że stacje powiatowe zaczęły podlegać wojewodom. Dzięki temu stacje wojewódzkie uzyskały większy nadzór nad powiatowymi i obecnie mogą one koordynować ich działania. Natomiast w relacjach pomiędzy Głównym Inspektoratem Sanitarnym a stacjami nic się nie zmienia.
Pojawił się pomysł, by wyspecjalizować powiatowe stacje w konkretnych obszarach.
Pracujemy nad różnymi modelami. Rozważamy np. połączenie zasobów kilku stacji powiatowych, tak by wyspecjalizowały się one w określonych zadaniach. Czyli jedna stacja będzie realizować dla kilku powiatów zadania z zakresu np. bezpieczeństwa żywności, inna – higieny środowiska itd. Ma to sens, ponieważ – jeśli popatrzymy na uwarunkowania konkretnych regionów – to nie we wszystkich powiatach konieczne jest zajmowanie się zadaniami dotyczącymi np. przetwórstwa rolno-spożywczego czy bezpieczeństwa zakładów chemicznych. Natomiast jeśli chodzi o lokalizacje, to uważamy, że stacje powinny znajdować się we wszystkich dotychczasowych miejscach, po to, by móc reagować na każde występujące ryzyko i wspomagać inne służby w ich działaniach.
Będą dodatkowe etaty?
Proszę zwrócić uwagę, że w Państwowej Inspekcji Sanitarnej zatrudnieni są pracownicy o wysokich kwalifikacjach i dużym potencjale. Do tej pory kompetencje niektórych z nich były wykorzystywane w małym stopniu, więc powołanie wirtualnych zespołów, które działają w „portfelu wojewódzkim”, usprawni jakość wykonywanych zadań, a z drugiej strony – zapewni tym pracownikom adekwatne do ich wykształcenia wyzwania, a także rozwój zawodowy. Jeśli chodzi o zatrudnienie dodatkowych pracowników – oczywiście inspekcja musi dostosowywać się do różnych uwarunkowań. W związku z tym z pewnością będziemy szukać specjalistów, zwłaszcza w dziedzinach, w których obecnie ich nie posiadamy bądź jest ich za mało. Ale może się również okazać, że po prostu nie wiemy, że już takich specjalistów mamy. W tym wszystkim pomóc ma przejście na zarządzanie za pomocą wirtualnych zespołów.
A czy znajdą się chętni do pracy?
W rekrutacjach zauważamy coraz więcej chętnych. Są to osoby z wykształceniem i doświadczeniem w rozmaitych obszarach. Tym bardziej że duży nacisk kładziemy na rozwój potencjału naszych laboratoriów. Na przykład w ostatnim czasie rozbudowaliśmy zaplecze technologiczne w zakresie sekwencjonowania. Uruchomiliśmy je już w sześciu laboratoriach, dzięki czemu przenieśliśmy potencjał inspekcji na dużo wyższy poziom. Co również istotne – zadania z zakresu sekwencjonowania mogą być wykorzystywane w zdecydowanie szerszym zakresie niż wykrywanie mutacji Sars-Cov-2.
Na przykład?
Miedzy innymi w wykrywaniu zanieczyszczeń żywności, np. salmonellą. W tym momencie jesteśmy bardziej ograniczeni potencjałem ludzkim niż sprzętowym.
W związku z systemem SEPIS pojawił się sprzeciw pracowników inspekcji dotyczący konieczności logowania się profilem zaufanym. Czy to rozwiązanie było konieczne?
Profil zaufany jest usługą, która pozwala zweryfikować, że osoba, która loguje się do systemu czy też podpisująca dokumenty, jest pracownikiem inspekcji. System SEPIS zaś jest rejestrem państwowym i – zgodnie z obowiązującym prawem – korzystanie z niego wymaga określonej autoryzacji, co chroni dodatkowo dane naszych obywateli i pozwala jednoznacznie określić, kto loguje się do systemu. Twórcy systemu przyjęli, że w tym przypadku profil zaufany najlepiej będzie spełniał tę funkcję, tym bardziej że – z punktu widzenia osób korzystających z systemu – to rozwiązanie nie wiąże się z żadnymi kosztami, jest zgodne z prawem i bezpieczne.
Rozmawiała Dorota Beker