Interpretowanie prób samobójczych jako mody czy chęci zwrócenia na siebie uwagi to bagatelizowanie poważnego problemu - mówi dr Halszka Witkowska, sekretarz Polskiego Towarzystwa Suicydologicznego.
Interpretowanie prób samobójczych jako mody czy chęci zwrócenia na siebie uwagi to bagatelizowanie poważnego problemu - mówi dr Halszka Witkowska, sekretarz Polskiego Towarzystwa Suicydologicznego.
Liczba prób samobójczych rośnie. Czy można coś z tym zrobić?
To problem, z którym borykamy się od lat. Ale teraz sytuacja jest wyjątkowo trudna. Wpływ na nią ma kilka czynników i warto sobie z nich zdawać sprawę. Pierwszy to pandemia, która przełożyła się na zdalną naukę, przy czym największym wyzwaniem dla dzieci był powrót z niej do tradycyjnej szkoły. Zawsze we wrześniu jest trudniej młodym ludziom. A w tym przypadku przerwa była jeszcze dłuższa. Także w kwietniu i maju nastolatkom jest ciężej, bo to czas matur i egzaminów ósmoklasistów. W tym roku te również zbiegły się w czasie z powrotem do szkoły po długiej przerwie, przez co były jeszcze bardziej stresujące. Wreszcie to także bardzo trudny czas dla osób cierpiących na depresję. Ponadto wiele dzieci zostało w domach, w których była wcześniej lub nasiliła się z powodu pandemii przemoc. Te wszystkie czynniki należy brać pod uwagę, analizując sytuację dzieci, trzeba brać pod uwagę, że mają większy stres, na który nie są gotowe albo który je przerasta.
Pojawiają się głosy, że próby samobójcze to sposób dzieci na zwrócenie na siebie uwagi. Niektórzy mówią wręcz, że to moda.
To określenia, które bagatelizują problem, a przede wszystkim zdejmują odpowiedzialność. Tymczasem mówimy o sytuacji, w której stawką jest życie. Nigdy nie wiadomo, kiedy to jest tylko próba, a kiedy to działanie, w którym dojdzie do śmierci. Próba samobójcza to, owszem, chęć zwrócenia uwagi, ale to raczej krzyk o pomoc niż chęć skupienia na sobie spojrzeń innych.
Może młodzież nie zdaje sobie sprawy, czym to grozi?
Co musi się dziać w duszy młodego człowieka i jego głowie, żeby sięgać po tak drastyczne środki? Próba takiego działania, w którym stawką jest życie - z tego młodzi ludzie zdają sobie sprawę - świadczy tylko i wyłącznie o tym, że jest poważny problem. Że dziecko nie czuje się słuchane, ale też nie umie inaczej zakomunikować problemów, z którymi się zmaga.
Czasem jest to impuls.
Dlatego trzeba słuchać dzieci, przyglądać się, co się z nimi dzieje. Nie zawsze da się pomóc, ale najczęściej tak. Dlatego nigdy nie należy rezygnować z wyciągnięcia ręki wsparcia.
/>
Jakie sygnały powinny nas zaalarmować?
Jeden z głównych to zmiana zachowania. Oto kilka przykładów: dziecko z rozmownego staje się małomówne, jadło dużo, teraz nie je albo odwrotnie, przestaje spać albo śpi cały czas, było towarzyskie, teraz unika kontaktów. Takich sygnałów jest o wiele więcej, rodzice, którzy znają swoje dzieci, wiedzą, jak się zmieniło. Często też one są werbalizowane, tylko bywa, że osoby obok ich nie słyszą. Padają zdania: a może beze mnie byłoby lżej, lepiej, pytania, czy życie ma sens. Często dorośli takie komunikaty płynące od dziecka bagatelizują, zrzucając je na karb buntu nastolatka czy właśnie mody. Dorośli często machają ręką i uważają, że jak dzieci wejdą w dorosłe życie, to dopiero wtedy zrozumieją, co to są problemy.
Co można zrobić?
Słuchać, nie oceniać - to jest bardzo istotne, nie radzić, zadawać najprostsze pytania: Jak mogę ci pomóc? Co sprawi, że poczujesz się lepiej? Co dotychczas pomagało ci w pokonywaniu trudności? I - uwaga - naprawdę słuchać odpowiedzi. Pomagać w pokonywaniu małych trudności, metodą małych kroków. Szukać pomocy specjalistów.
Których nie ma.
Dostęp jest ograniczony, ale też powstaje wiele nowych miejsc. W czerwcu z inicjatywy Polskiego Towarzystwa Psychiatrycznego powstała strona „Życie warte jest rozmowy” (zwjr.pl), na której oprócz wielu wskazówek psychologicznych - od tego, jak rozmawiać, na co zwracać uwagę - jest także dostępna baza miejsc, w których można bezpłatnie uzyskać pomoc oraz numery telefonów.
Można wcześniej działać?
Można przygotowywać dziecko na to, że jak zacznie dorastać, może gorzej się czuć, że wpływ na to mają też zmiany biologiczne. Można je uczyć radzenia sobie ze stresem, z emocjami. Trzeba rozmawiać.
Rozmawiały Klara Klinger i Patrycja Otto
/>
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama