Zespół trójstronny ds. ochrony zdrowia pracuje nad kolejną nowelizacją ustawy o najniższym wynagrodzeniu. Medycy protestujący przed kancelarią premiera nie wierzą jednak, że poprawi to sytuację w placówkach medycznych
Zespół trójstronny ds. ochrony zdrowia pracuje nad kolejną nowelizacją ustawy o najniższym wynagrodzeniu. Medycy protestujący przed kancelarią premiera nie wierzą jednak, że poprawi to sytuację w placówkach medycznych
Prace nad zmianą ustawy o sposobie ustalania najniższego wynagrodzenia zasadniczego niektórych pracowników zatrudnionych w podmiotach leczniczych (t.j. Dz.U. 2020 poz. 830, ze zm.) toczą się niezależnie od protestu medyków. Tegoroczna nowelizacja (Dz.U. z 2021 r. poz. 1104) ma bowiem obowiązywać tylko przez rok, zaproponowane w niej rozwiązania zostały zaakceptowane właśnie pod warunkiem, że nie będą ostateczne. A obecny kształt tej ustawy był jednym z przyczynków do trwającego protestu.
Zgodnie z zapowiedziami nowelizacja ma wejść w życie 1 lipca 2022 r. W zeszłym tygodniu odbyło się kolejne spotkanie zespołu, który zajmuje się wypracowaniem przepisów długoterminowych. Urszula Michalska z OPZZ wyjaśnia, że obecnie prace koncentrują się nad nowym sposobem pogrupowania stanowisk zajmowanych przez pracowników ochrony zdrowia. – Bezsporną kwestią jest wymienienie ratowników medycznych jako osobnego zawodu w tabeli. Dyskusja trwa na temat dalszych rozróżnień, bowiem ratownikiem medycznym jest zarówno ten, który skończył studium, jak i studia wyższe. Tę kwestię należy jeszcze rozstrzygnąć – podkreśla.
Jak dodaje, zespół dostrzega również potrzebę zmian dotyczących tzw. średniego personelu medycznego. Chodzi o to, by oddzielić personel pracujący przy pacjencie, czyli m.in. techników fizjoterapii, analityki, od takich stanowisk jak sekretarka czy statystyk medyczny; mowa jednak o tym, aby były to osobne grupy, a nie o zmniejszeniu współczynnika. – Dodatkowo, my jako OPZZ w dalszym ciągu mamy postulat rozszerzenia zapisów ustawy o pozostałych pracowników administracji. Również strona pracodawców się z tym zgadza – wskazuje Michalska.
Jak udało nam się ustalić, ze strony ministra zdrowia padło zapewnienie, że wzrost nakładów na ochronę zdrowia, wynikający z przyjęcia tzw. ustawy o 7 proc. PKB (przypomnijmy, Sejm rozpatrzył stanowisko Senatu w tej sprawie na ostatnim posiedzeniu, czyli w piątek, zatem ustawa czeka na podpis prezydenta), będzie dzielony po połowie – na wynagrodzenia pracowników i na pozostałe koszty świadczeń.
Nie podjęto jeszcze decyzji w sprawie wskaźników (służących do wyliczania minimalnych stawek, jako iloczynu kwoty bazowej i właśnie wskaźnika przypisanego danej grupie zawodowej). Mają one ulec zmianie, natomiast dopiero po zakończeniu prac nad nowym pogrupowaniem pracowników. Ma to również wynikać z nieznajomości na ten moment prognoz, jakie kwoty ostatecznie zostaną przeznaczone na ochronę zdrowia. Realizacja ustawy o najniższych wynagrodzeniach, która weszła w życie 1 lipca br., to koszt ok. 300 mln zł miesięcznie. – Według deklaracji ministra pieniądze, które nie zostaną wykorzystane na realizację ustawowego wzrostu płac, będą przeznaczone na podwyższenia ryczałtów dla placówek – informuje Urszula Michalska.
W zapewnienia resortu nie wierzy Komitet Protestacyjno-Strajkowy. – Lipiec przyszłego roku to jest pieśń przyszłości. Uważamy, że wszelkie deklaracje ministra to medialny teatr. Już w 2017 r. słyszeliśmy, że 6,8 proc PKB w 2024 r. jest pewne, dzisiaj dowiadujemy się, że ma być 7 proc. w 2027 r. Do tego dochodzi sprowadzanie problemów ochrony zdrowia do wynagrodzeń, a przecież koniec końców najważniejszy jest pacjent – podkreśla Wojciech Szaraniec, przewodniczący Porozumienia Rezydentów.
Urszula Michalska odpiera jednak te zarzuty. – Ustawa o najniższym wynagrodzeniu w tej chwili jest dla nas priorytetem, natomiast absolutnie na tym nie poprzestajemy. W dalszej perspektywie czekają nas prace nad ustawą o jakości, niedawno odbyło się posiedzenie, na którym resort przedstawiał założenia reformy szpitalnictwa. Ponadto zajmujemy się m.in. Inspekcją Sanitarną, bo jej struktura nie do końca nas jeszcze satysfakcjonuje – wylicza.
Wojciech Szaraniec pozostaje sceptyczny. Wskazuje, że szpitale są tak zadłużone, że wszystkie dodatkowe pieniądze zostaną przekazane na zmniejszenie strat. – Świadczenia są w dalszym ciągu bardzo kiepsko wyceniane, do tego mamy wiele absurdów w systemie, np. gdy po przeszczepie rogówki pacjent dostanie zawału na oddziale okulistycznym i zostanie przeniesiony na oddział kardiologiczny, NFZ finansuje tylko jeden pobyt – albo przeszczep, albo zawał. Jeśli nie wyeliminujemy takich absurdów, to każda ilość pieniędzy rozpłynie się w systemie – argumentuje Szaraniec.
Zdaniem protestujących konieczne jest szybkie przyjęcie co najmniej trzech ustaw, które przygotowują i w najbliższym czasie przedstawią ministrowi zdrowia. Jedna z nich wprowadza zasadę no-fault, co gwarantuje bezpieczeństwo pacjenta, ponieważ w momencie zdarzenia niepożądanego automatycznie dostawałby odszkodowanie bez wielomiesięcznego oczekiwania, a medyk wysyłany byłby na odpowiednie szkolenie. Kolejna ustawa przewiduje wzrost nakładów na ochronę zdrowia i reformę wyceny świadczeń zdrowotnych oraz wymogi dotyczące jakości. Trzecia – to ustawa o najniższym wynagrodzeniu. – W czasie wizyty lekarskiej chcemy zajmować się badaniem fizykalnym pacjenta i jego problemami, a nie komputerem. Te zmiany trzeba wprowadzić już. Tak, by pacjenci niepotrzebnie nie umierali w kolejkach – kończy Szaraniec.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama