System jakości zaproponowany w projekcie ustawy tworzy z NFZ superurząd. Zaś nowy model przyznawania akredytacji jest dla szpitali ryzykowny, bo może skutkować nawet utratą publicznych pieniędzy na leczenie.

Takie zmiany wprowadza projekt ustawy o jakości w ochronie zdrowia i bezpieczeństwie pacjentów. Jest on na etapie konsultacji. Projekt zakłada m.in. dobrowolną akredytację i obowiązkową autoryzację podmiotów leczniczych. Autorzy podkreślają, że chodzi o wprowadzenie całkiem nowego modelu akredytacji szpitali.

Już nie centrum

Przede wszystkim zlikwidowane zostanie Centrum Monitorowania Jakości w Ochronie Zdrowia. To ono udziela certyfikatów akredytacyjnych szpitalom, które potwierdzają, że dana placówka spełnia odpowiednie standardy m.in. jakościowe. Wszyscy pracownicy centrum trafią do struktur NFZ, który po zmianach będzie wydawał decyzje w sprawie akredytacji.
Dyrektorzy szpitali mówią wprost – NFZ z nowymi kompetencjami stanie się superurzędem. Wątpliwości te podziela Kamila Cal-Całko z kancelarii Lex-Medyk. – Projekt zakłada, że NFZ będzie gromadził dane o zdarzeniach niepożądanych, nadawał akredytacje, a do tego cały czas pozostaje płatnikiem. Skupienie tylu uprawnień w jednym urzędzie budzić obawy – ocenia.
Zwłaszcza że – jak wskazują eksperci – akredytacja z zasady jest procesem zewnętrznym i takim powinna pozostać. – Jeżeli mamy się doskonalić, to wymagana jest otwartość z naszej strony. Musimy pokazać wszystko – zarówno to, w czym jesteśmy dobrzy, jak i to, gdzie mamy braki. Mogę z góry założyć, że podmioty nie będą chciały się dzielić wiedzą o ułomnościach z NFZ, który dzieli pieniądze na leczenie. Wiedza taka oznacza realne, ekonomiczne władztwo nad lecznicami – podkreśla Krzysztof Zaczek, prezes Szpitala Murcki, wiceprezes Związku Szpitali Powiatowych Województwa Śląskiego.

Wpływać na finanse

Ekspert zauważa, że sam proces przyznawania akredytacji będzie się wiązał z konfliktem interesów na linii szpital – NFZ. – Jeśli wynik akredytacji będzie wpływał na finansowanie szpitali przez płatnika, to czy będzie on zainteresowany szerokim przyznawaniem akredytacji, co zwiększy jego wydatki? – zastanawia się.
Na problem finansowego nacisku na akredytowane jednostki zwraca również uwagę mec. Cal-Całko. – Uzyskanie akredytacji jest działaniem dobrowolnym. Zaś art. 5 projektu zakłada, że dane pochodzące z systemu jakości w opiece zdrowotnej mogą być wykorzystane przez NFZ do finansowego motywowania lecznic do podnoszenia poziomu jakości – tłumaczy.

Znak równości

Połączenie funkcji płatnika z podmiotem przyznającym akredytację oraz gromadzącym dane o zdarzeniach niepożądanych budzi wątpliwości co do charakteru wizyt akredytacyjnych. – Jak w tej sytuacji mamy je definiować? Kontrola? Nadzór? Czy uda się odróżnić uprawnienia NFZ związane z akredytacją od uprawnień związanych z autoryzacją? – zastanawia się mec. Cal-Całko.
Ma to o tyle znaczenie, że nie wiadomo, jakich reperkusji może spodziewać się szpital wnioskujący o akredytację. Czy urzędnik NFZ będzie mógł, a jeżeli tak, to w jakim trybie wyciągnąć wobec konkretnej placówki konsekwencje? Zdaniem mec. Cal-Całko dopiero opracowanie przepisów wykonawczych da odpowiedź na to pytanie.
Inaczej uważa Rafał Janiszewski, właściciel kancelarii doradzającej placówkom medycznym. – Oczywiście celem i przedmiotem działania urzędnika, który zajmuje się akredytacją, jest ocena kryteriów jakościowych. Natomiast jeśli dowie się, że w szpitalu ma miejsce jakaś nieprawidłowość (np. szpital realizuje świadczenia niezgodnie z obowiązującymi przepisami oraz umową z funduszem), to będzie musiał to zgłosić do prezesa NFZ – wyjaśnia ekspert. Na podstawie zawiadomienia podejmie on decyzję o ewentualnym zarządzeniu kontroli. Tę natomiast przeprowadzą wyselekcjonowani urzędnicy z korpusu kontrolnego.

Więcej kontroli

Czy jednak zwiększona ilość kontroli nie przysłuży się koniec końców poprawie jakości w ochronie zdrowia? – Z punktu widzenia systemu tak. Kontrole są po to, by poziom udzielanych świadczeń był jak najlepszy – podkreśla Rafał Janiszewski. Zwraca przy tym jednak uwagę, że nieprawidłowości często są spowodowane ogólną wadliwością systemu, m.in. zbyt małymi środkami przekazywanymi na świadczenia, niejasnością przepisów czy wprowadzaniem zadań, które nie mogą zostać wykonane w taki sposób, jak to określono w zarządzeniach NFZ. – Stąd uważam, że należy kontrolować, poczuwając się jednocześnie do odpowiedzialności i dając wykonawcy narzędzia (zarówno finansowe, jak i prawne), by mógł on umowę z funduszem wykonywać zgodnie z obowiązującymi przepisami. Dzisiaj w wielu obszarach takich możliwości nie ma – kończy ekspert.
O komentarz poprosiliśmy też resort zdrowia. Potwierdził on, że celem ustawy o jakości ma być z jednej strony monitorowanie, by placówki mogły się nawzajem porównywać, z drugiej – wprowadzenie jakości do systemu. – Dlatego ocena placówki ma trafić do NFZ i dlatego w ustawie znajdą się podstawy prawne do płacenia za wynik leczenia – czytamy w przesłanym do nas stanowisku.
Resort zapewnia, że ponieważ akredytacja jest procesem dobrowolnym, opartym na dodatkowych wymogach nie ma niebezpieczeństwa, że skutkiem jej braku będzie odebranie kontraktu podmiotowi leczniczemu.
Etap legislacyjny
Projekt w trakcie konsultacji