Rząd w ciągu kilkunastu dni podejmie decyzję, jak podzielić społeczeństwo na „bezpiecznych” i resztę.
Jak uniknąć zapaści podczas spodziewanej IV fali COVID-19, nie dławiąc jednocześnie gospodarki? Zaszczepieni powinni być wyłączeni z wszelkich restrykcji sanitarnych – taką opinię po wczorajszym spotkaniu przekazała Rada Medyczna przy premierze. Ale na stole leży kilka scenariuszy.
– Szansą na uniknięcie restrykcji byłby negatywny wynik testu lub certyfikat szczepionkowy – mówią nam o „wariancie minimum” osoby z rządu. Jeden z pomysłów dotyczy wizyt u lekarza – niezaszczepionych przed wejściem do gabinetu czekałby obowiązkowy szybki test na COVID-19. Inna koncepcja dotyczy limitów uczestników dużych imprez: przy kolejnej fali zachorowań dopuszczalna liczba byłaby znacznie zmniejszona, ale – podobnie jak dziś – limit dotyczyłby tylko niezaszczepionych.
Jednak dyskutowane jest też powielenie rozwiązań znanych z Francji, czyli ograniczenie dostępu do rozmaitych usług, zarówno publicznych, jak i komercyjnych, dla osób nieza szczepionych. Z apelem m.in. o możliwość nieobsłużenia klienta, który nie udowodni, że poddał się szczepieniu, zwrócili się do premiera przedsiębiorcy. Chcieliby też być zwolnieni z konsekwencji prawnych związanych z taką odmową. Rząd patrzy na te postulaty przychylnie.
Obowiązku szczepień dla wszystkich nie będzie, jednak realne jest jego wprowadzenie dla pracowników medycznych. Podobny pomysł pojawił się też w stosunku do nauczycieli. Jak przyznaje prof. Robert Flisiak, prezes Polskiego Towarzystwa Epidemiologów i Lekarzy Chorób Zakaźnych oraz członek Rady Medycznej, jest co do tego zgoda. Jednak wprowadzenie takich zmian to już decyzja polityczna. Rozstrzygnięć należy się spodziewać w połowie sierpnia. Pierwsze konkretne propozycje mogą trafić na posiedzenie Sejmu 11 sierpnia.
Rząd czeka jednak na moment, kiedy wzrośnie liczba nowych zachorowań. Wtedy – jak słyszymy – jest większa szansa, że Polacy zaakceptują restrykcje i będą się do nich stosować. Skutkiem może być też większe zainteresowanie szczepieniami. Rządzący jednocześnie zwracają uwagę na dobór słów – zamiast o zaszczepionych i niezaszczepionych ma być mowa o osobach „bezpiecznych/niebezpiecznych z epidemicznego punktu widzenia”.
Spada liczba szczepień, a rząd szykuje się do wprowadzania obostrzeń. Będą miały odmienny charakter niż dotychczas.
Realny jest scenariusz, że na masową skalę będą z nich wyłączeni zaszczepieni oraz osoby z negatywnym wynikiem testu na koronawirusa. To – zdaniem ekspertów – będzie wymagało zmian w prawie. Już dziś pojawiają się oddolne działania, m.in. zapowiedzi władz niektórych uczelni, że w akademikach będą miejsca wyłącznie dla zaszczepionych studentów. W tym przypadku słychać opinie, że powinno być to poprzedzone zmianami ustaw. – Wymagałoby to uregulowania na poziomie ustawowym na tej samej zasadzie, jak mamy np. wprowadzony zakaz palenia papierosów w miejscach publicznych. Podobne regulacje mogłyby powstać w przypadku szczepień, czyli aby dostęp do zajęć stacjonarnych, akademików czy praktyk był możliwy tylko dla osób, które się zaszczepiły – zauważa Przemysław Urbański, radca
prawny, w wywiadzie dla DGP (cały wywiad – B11).
Ale jedna strona medalu to zmiana prawa, druga – określenie zasad weryfikacji, czy ktoś jest zaszczepiony lub jaki ma wynik testu na koronawirusa (więcej w rozmowie obok). To dane dotyczące spraw medycznych, jednej z bardziej strzeżonych tajemnic obywateli. Są jednak precedensy, których już dziś doświadczają turyści, którzy bez szczepionkowego paszportu nie zostaną wpuszczeni na pokład samolotów czy do ośrodków wczasowych. Jednak by wprowadzić takie zasady szerzej, potrzebne będą najpierw zmiany
prawa dotyczące danych osobowych.
Chodziłoby o to – mówią nasi rozmówcy z rządu – by np. sklepikarze, restauratorzy czy inni przedsiębiorcy lub pracownicy mieli możliwości weryfikacji, czy klient jest zaszczepiony lub ma aktualny negatywny wynik testu na koronawirusa. Jednakże pracodawcy powinni móc sprawdzić pracowników. Czy w tym kierunku pójdą zmiany? Tego jeszcze nie wiadomo.
Rada Medyczna przy premierze rekomenduje obowiązkowe szczepienia szeroko pojętego personelu placówek medycznych, a więc wszystkich osób pracujących tam na stałe, ale także wskazuje, że dobrze byłoby wprowadzić takie zasady dla personelu restauracji czy barów. Nie wiemy, na ile za tymi wskazówkami pójdzie rząd – na razie głośno mówi o obowiązku szczepień dla pracowników placówek medycznych, ewentualnie dla służb mundurowych. Jeśli chodzi o pracowników przedsiębiorstw, pracodawcy musieliby otrzymać prawo domagania się od wyników testów lub certyfikatu szczepień. – Dziś pracodawca może otrzymać jedynie zaświadczenie od lekarza medycyny pracy, że stan zdrowia pracownika pozwala mu na podjęcie pracy – zauważa nasz rozmówca z rządu (więcej o sytuacji pracodawców na stronie obok).
Rząd rozważa różne warianty dotyczące obostrzeń dla niezaszczepionych i jest w tej kwestii pod presją przedsiębiorców. Z apelem do premiera w tej sprawie zwrócił się ostatnio Marek Kowalski, przewodniczący Federacji Przedsiębiorców Polskich (FPP). Postuluje wprowadzenie zmian ustawowych, które z jednej strony pozwolą uzależnić dostęp do niektórych usług „od uprzedniego poddania się szczepieniu przeciwko chorobie, która rodzi stan zagrożenia epidemicznego lub wywołała stan epidemii”. Miałoby temu towarzyszyć wyposażenie przedsiębiorców właśnie w możliwość weryfikacji, czy dana osoba została zaszczepiona. Jednocześnie Kowalski postuluje zwolnienie przedsiębiorców z negatywnych konsekwencji odmowy sprzedaży czy świadczenia usług osobom niezaszczepionym. Chodzi o uniknięcie odszkodowań, gdyby np. niezaszczepiony klient podał restauratora do sądu, gdyż nie został obsłużony. Jednocześnie autor apelu postuluje szczególne rozwiązania dla osób, które ze względów medycznych nie mogą poddać się szczepieniom.
Co o postulatach przedsiębiorców sądzi kancelaria premiera? W odpowiedzi Centrum Informacyjne Rządu napisało nam, że obecnie w przypadku wszelkiego rodzaju obostrzeń limity nie obejmują zaszczepionych. Jeżeli liczba zakażeń wzrośnie i limity będą się zmniejszały, to osoby uodpornione mogą nie być objęte ograniczeniami. Decyzje o wprowadzeniu nowych rozwiązań będą zależeć od sytuacji epidemicznej w kraju oraz od tempa szczepień – brzmi odpowiedź CIR.
Decydenci przyznają, że obserwują rozwiązania przygotowywane w innych krajach. Wiele państw już teraz zdecydowało się na ograniczenia dla osób bez szczepień. Tak jest m.in. we Francji, w Grecji, Portugalii i Austrii, Portugalii czy we Włoszech, a teraz dołączył Izrael. Mowa tu przede wszystkim o ograniczeniach dotyczących korzystania z lokali gastronomicznych. We Francji od początku sierpnia trzeba będzie mieć świadectwo zaszczepienia, żeby wejść do restauracji, centrów handlowych, ale także do placówek zdrowia i do komunikacji. W Czechach, żeby wejść do restauracji, trzeba mieć zaświadczenie o zaszczepieniu, a ponieważ właściciele lokali nie mają prawa tego sprawdzać – istnieje ryzyko dla osoby, która takiego dokumentu nie ma, że zostanie skontrolowana przez pracowników sanepidu czy policji.
To kroki, na które decydują się państwa, gdzie zaczęła rosnąć liczba przypadków. Problemem jest udział wariantu Delta. Ten w Polsce jest na tle innych państw europejskich nadal na niskim poziomie. Pomimo to decydenci są zaniepokojeni. Jak zwraca uwagę minister zdrowia, zmienił się trend: ogólna liczba przypadków zaczęła rosnąć. Rządzący obawiają się, że w połowie sierpnia znów dzienna liczba wykrywanych zakażeń może być trzycyfrowa. Z szacunków analityków z ICM UW wynika, że może dojść do 14–15 tys. dziennych przypadków COVID-19. To będzie zależeć przede wszystkim od liczby zaszczepionych. Tutaj trend wyhamował: liczba szczepień spadła poniżej 100 tys. dziennie (na początku lipca było to 200 tys., a w niektórych dniach nawet 300 tys.). Jeszcze milion osób czeka na przyjęcie drugiej dawki. W sumie zaszczepiło się w pełni 17 mln osób, czyli niemal połowa dorosłych. Na pierwszym miejscu w Europie jest Malta z niemal 90 proc. zaszczepionych.
Współpraca Urszula Mirowska-Łoskot