Rząd pożycza preparaty od punktów szczepień, które zadbały o zapas, by załatać problemy z dostawami.

Rzeszów liderem ‒ taki obraz wyłania się z porównania liczby wykonanych szczepień na tysiąc mieszkańców. W pierwszej piątce są jeszcze Katowice, Poznań, Białystok oraz Gdańsk. To jednak wcale nie znaczy, że stolica Podkarpacia czy Podlasia należą do najlepiej zabezpieczonych pod kątem epidemicznym miast Polski. Wręcz odwrotnie – jak wynika z informacji rządowych – ściana wschodnia to szczepionkowi sceptycy. Dokładnych danych jeszcze nie ma, trwają właśnie prace nad wyłuskaniem po PESEL – kto ze szczepiących się jest autochtonem, a kto przyjezdnym.
Mekką szczepionkowych wyjazdów stał się m.in. Białystok. To tu przyjeżdżały tłumy, stojąc w kolejkach ‒ również ze stolicy. Jak tłumaczy DGP Michał Kuczmierowski, prezes Rządowej Agencji Rezerw Strategicznych, to efekt m.in. mniejszej liczby chętnych ze strony lokalnych mieszkańców, w związku z tym placówki szukały zainteresowanych nawet spoza swojego województwa. Dzięki temu uzyskały imponujące jak na liczbę mieszkańców wyniki. ‒ „Cud białostocki” to nic innego jak duża liczba punktów szczepień, a niska gęstość zaludnienia – mówi kierownik jednego z punktów szczepień populacyjnych w Białymstoku. Jak wynika z danych NFZ, w mieście można dostać preparat w 64 placówkach. Tymczasem mieszkańców jest 297,5 tys. To oznacza, że jeden punkt przypada na ponad 4649 mieszkańców. Dla porównania w Warszawie są 302 punkty na 1,790 mln osób, czyli jeden na ponad 5929 osób. ‒ Do tego dochodzi duża liczba punktów w innych powiatach województwa podlaskiego, przez co mieszkańcy z okolicznych gmin nie musieli kursować na szczepienie do Białegostoku – tłumaczy przedstawiciel ambulatoryjnego punktu szczepień w tym mieście.
Pojawiają się zarzuty, że Rzeszów, znajdujący się na czele pod względem wykonanych szczepień na liczbę mieszkańców, to wyborcza zagrywka, bo został lepiej zaopatrzony niż inni. Tam mają się odbyć przedterminowe wybory prezydenckie. Pod względem nominalnej liczby zaszczepionych są jednak dokładnie w połowie: na ósmym miejscu na 16 miast wojewódzkich z 330 tys. iniekcji, dla porównania Warszawa podała 1,2 mln preparatów, Kraków ponad pół miliona.
Jedna z głównych szczepiących placówek w Rzeszowie przekonuje, że miasto nie jest faworyzowane na tym tle. Do miejscowych punktów szczepień trafia o wiele mniej, niż pojawia się w informacjach medialnych. Z kolei Michał Kuczmierowski tłumaczy, że w ostatnim czasie wręcz część zamówień rzeszowskim punktom szczepień została odebrana. Spotkało to też placówki w innych miastach w Polsce w związku z kłopotami z dostawami. Do Polski przyjechało o kilkaset tysięcy mniej preparatów m.in. firmy Johnson & Johnson czy AstryZeneki. Wówczas rząd zaczął „pożyczać” od punktów szczepień preparaty, żeby przekazać je tam, gdzie są już zapisani chętni, a punkt nie ma zapasu i nie ma szans na świeżą dostawę. Dlatego pojawił się wymóg, żeby punkty ujawniały, jaką mają liczbę szczepionek w magazynach.
Jak tłumaczy Kuczmierowski, stąd się biorą oskarżenia o to, że RARS zabiera szczepionki. I podaje jeden z przykładów, gdzie faktycznie zmniejszono zamówienie niemal o pół tysiąca. ‒ Sprawdziliśmy, że jest zapisanych 100 osób na szczepienie, a zamówienie było na 700 dawek. Potrzebowaliśmy preparatu gdzie indziej, dlatego zmniejszyliśmy do 250, zostawiając i tak nadwyżkę wobec liczby zapisanych osób. Nikt nie ucierpiał, a pozostałe 500 przekazaliśmy tam, gdzie ich brakowało ‒ mówi Kuczmierowski. Jak przekonuje, w czerwcu szczepionek będzie więcej niż chętnych. Planowane jest kilka milionów sztuk od Pfizera, który zaczął dostarczać preparaty terminowo. Wtedy też powinny zniknąć problemy z dostępnością. Za to mogą pojawić się kłopoty z liczbą chętnych.
NFZ wylicza, że obecnie w kraju funkcjonuje niemal 7 tys. punktów szczepień populacyjnych i powszechnych. Dla porównania w styczniu ich liczba wynosiła ok. 6 tys. ‒ Liczba punktów szczepień systematycznie rośnie. Od początku maja tego roku w skali całego kraju przybyło ok. 100 nowych punktów szczepień – mówi Sylwia Wądrzyk, dyrektor biura komunikacji społecznej w NFZ. ©℗
Szczepienia w miastach wojewódzkich