Z indywidualnego punktu widzenia warto się wcześniej uodpornić całkowicie przed COVID-19, niż czekać. Po drugiej dawce szczepionki mamy ochronę przed samą chorobą, a nie tylko przed jej ciężkim przebiegiem – powiedział PAP wirusolog prof. Włodzimierz Gut.

W poniedziałek szef KPRM i pełnomocnik ds. programu szczepień Michał Dworczyk powiedział, iż zgodnie z rekomendacją Rady Medycznej podjęto decyzję o skróceniu okresów między dwiema dawkami preparatów Moderny, Pfizer i AstraZeneki do 35 dni, czyli do 5 tygodni. Do tej pory ten okres odpowiednio dla preparatów dwudawkowych Moderny i Pfizer wynosił 42 dni, a dla AstraZeneki - 82 dni. Wirusolog z Warszawy prof. Włodzimierz Gut potwierdził w rozmowie z PAP, że taka zmiana strategii jest uzasadniona. „Wcześniej przy niedoborach szczepionek chodziło o to, żeby pierwsza dawka szczepionki zabezpieczała nie tyle przed przechorowaniem COVID-19, co przed ciężkim jej przebiegiem” - powiedział.

Przyznał, że takie postępowanie było bardziej korzystne dla ochrony szpitalnictwa niż samych pacjentów. Było to jednak potrzebne, dlatego rozciągnięto w czasie drugą dawkę, żeby więcej osób mogło otrzymać pierwszą.

„To jest dopuszczalne, gdyż są pewne limity czasowe podania drugiej dawki, i to się mieści w tych limitach. Teraz dąży się do optymalizacji szczepienia w celu uzyskania jak najlepszej indywidulanej odporności, a nie tylko ochrony przed ciężkim przebiegiem choroby” - zaznaczył.

W przypadku preparatu AstraZeneki druga dawka może być podana w okresie od 4. do 12. Tygodnia. Ten okres mieści się w tzw. charakterystyce produktu leczniczego. Potwierdził to w rozmowie z PAP Piotr Najbuk, dyrektor Public&Goverment Affair firmy AstraZeneca Pharma Poland.

„Nie wiem, czy jest to zawarte w ulotce szczepionki, ale na pewno informacja o tym znajduje się w dokumentacji medycznej” - dodał prof. Włodzimierz Gut.

Przypomniał, że w szczepieniach stosuje się bardzo różny odstęp czasowy między poszczególnymi dawkami. „W zależności od poszczególnych preparatów może on wynosić trzy miesiące, a czasami nawet rok. Przy każdej szczepionce określa się inny odstęp czasowy” - tłumaczył.

Podkreślił, że druga dawka powinna być podana po jakimś czasie w celu wzmocnienia odporności, ale musi mieć też co wzmacniać, czyli musi być już jakaś reakcja odpornościowa po podaniu pierwszej dawki.

„Jest pewna dynamika odpowiedzi po pierwszej dawce, druga dawka ma pobudzić pamięć immunologiczną, gdy dana osoba ma już pewną odporność po pierwszej dawce. Dlatego m.in. ozdrowieńców szczepi się jedną dawką” - wyjaśniał.

„W każdym razie – dodał - jeśli jest ustalony czas minimalny, po którym można podać drugą dawkę, warto się wcześniej uodpornić całkowicie niż czekać, bo wcześniej mamy ochronę przed samą chorobą, a nie tylko przed jej ciężkim przebiegiem”.

Przyspieszenie szczepień jest korzystne ze względu na zbliżający się sezon urlopowy. Część osób chciałaby się zaszczepić jeszcze przed wakacjami, ponieważ planuje wyjazd za granicę.

Skrócenie okresu podania drugiej dawki szczepionki przeciw Covid-19 dotyczyć również ozdrowieńców. Ma on wynosić 30 dni, a nie jak obecnie 90 dni od otrzymania dodatniego wyniku testu na koronawirusa.