Puste łóżka, respiratory w magazynie ‒ część szpitali tymczasowych prawdopodobnie zostanie zamrożona. Ostateczna lista ma powstać w maju

Toczą się dyskusje, jak mają działać szpitale w przerwie między trzecią a czwartą falą pandemii, która może nadejść jesienią. Z wstępnych ustaleń wynika, że część szpitali tymczasowych, których łącznie jest 31, zostanie zamrożona. Część będzie otwarta, żeby odciążyć zwykłe placówki, przejmując ich pacjentów covidowych.
W każdym województwie ma być co najmniej jeden szpital wiodący plus dodatkowe jednostki wytypowane do opieki nad chorymi z powikłaniami, którymi nie może zająć się szpital wiodący. Do niego przyporządkowany ma być także szpital tymczasowy, dla lżej chorujących.
‒ Moim zdaniem większość pacjentów z COVID-19 powinna być w szpitalach tymczasowych ‒ tłumaczy minister zdrowia Adam Niedzielski w rozmowie z DGP. Większość placówek miałaby zostać bez pacjentów z koronawirusem. To pozwoliłoby szybko ponownie objąć opieką innych chorych, którzy zostali czasowo „wyrzuceni” z systemu.
Mrożenie czy tłumienie
W Warszawie na Stadionie Narodowym na początku zeszłego tygodnia leżało ok. 100 pacjentów, pod koniec 80. W ciągu miesiąca, jak mówi Artur Zaczyński, dyrektor placówki, można by wygasić jej działalność. Część pacjentów wymagających opieki byłaby przewieziona do innych szpitali. Chociaż jednostka by nie działała, to sprzęt pozostawiono by na miejscu, tak aby można było ponownie uruchomić działalność, kiedy okazałoby się to potrzebne. Co się stanie ze szpitalem na Narodowym ‒ czy będzie zamrożony, czy jego działalność zostanie tylko „wytłumiona” – decyzja jeszcze nie zapadła.
Szpitale tymczasowe kosztowały dotąd ok. 700 mln zł
W szpitalu tymczasowym w Centrum Kongresowym w Opolu w połowie zeszłego tygodnia było 74 pacjentów wobec setki w szczytowym momencie trzeciej fali. Tu uzasadnieniem dla ograniczenia działania jest kadra: gdyby zostawić szpital na pełnych obrotach, nie będzie pełnej obsady w Uniwersyteckim Szpitalu Klinicznym w Opolu, który jest jednostką zarządzającą dla tymczasowego. A w USK pilnie potrzeba wznowić działalność planową, która była do tej pory zawieszona. Jednak jak przyznaje Dariusz Madera, dyrektor placówki, jeżeli będzie potrzeba na bieżąco przyjmować pacjentów, nawet do końca roku, są w stanie pracować w takim trybie.
Dwa ryzyka
Pomysł resortu nie jest bez wad – wskazuje jeden z naszych rozmówców. Według niego lepszym pomysłem byłoby wprowadzenie hybrydowego działania dla wszystkich szpitali. Tak aby nie likwidować śluz i zostawić w każdej placówce oddział, który mógłby przyjmować pacjentów z COVID-19. To ważne zwłaszcza w mniejszych miejscowościach. Inaczej znów będziemy mieć karetki wożące pojedynczych pacjentów do oddalonych szpitali.
Jednak zdaniem ministerstwa plan zamknięcia zwykłych placówek dla pacjentów z koronawirusem pozwoli na sprawniejsze i skuteczniejsze leczenie reszty, zwłaszcza osób, które wymagają szybkiej pomocy.
Po co trzymać szpitale tymczasowe w trybie gotowości? ‒ Widzimy dwa ryzyka: po pierwsze możliwość pojawienia się mutacji, przed którą nie będą chronić szczepienia albo będą mniej skuteczne. Drugie ryzyko to okres na przełomie września i października, kiedy wrócimy do mobilności i zwykłego trybu życia, a co za tym idzie do pewnego wzrostu zakażeń ‒ tłumaczy minister Niedzielski. Wówczas te placówki mogą być nieodzownym elementem systemu. ‒ Dlatego musimy mieć na jesień przygotowaną minimalną infrastrukturę na poziomie szpitali standardowych i tymczasowych ‒ dodaje Niedzielski. ‒ Na razie przywracamy 10 tys. łóżek do normalnego funkcjonowania. W maju przedstawimy dokumenty, gdzie jaki szpital ma działać ‒ podkreśla.
Niemożliwe do określenia
Szpitale tymczasowe kosztowały dotąd ok. 700 mln zł. Udzielone przez nie świadczenia opieki zdrowotnej sfinansowane przez Narodowy Fundusz Zdrowia to 179,6 mln zł (stan na 23 kwietnia). Ta kwota zawiera koszty hospitalizacji związanej z leczeniem pacjentów z COVID-19, hospitalizacji pacjentów wymagających wentylacji mechanicznej oraz ryczałtu za gotowość udzielania świadczeń.
Około 495 mln zł wydało Ministerstwo Zdrowia. Chodzi o koszty dostosowania szpitali tymczasowych do wymogów leczenia pacjentów covidowych, te związane z użytkowaniem jednostek (np. czynsz, media, ochrona) oraz z przywróceniem do pierwotnej funkcji lokalizacji szpitala tymczasowego. Ile jeszcze trzeba będzie wydać? To ‒ jak wskazuje MZ ‒ zależy od sytuacji epidemicznej.
Według ekspertów czwarta fala jesienią jest pewna. Jest szansa, że w mniejszym stopniu obciąży służbę zdrowia, bo większość starszych będzie już chroniona szczepionką.
495 mln zł - koszt dostosowania szpitali tymczasowych do opieki nad covidowymi pacjentami oraz ich użytkowania