- Efektem centralizacji lecznic będzie to, że zwiększą się odległości do specjalistycznej opieki – a pacjent sam będzie się musiał troszczyć o transport – mówi Renata Kaznowska, wiceprezydent Warszawy odpowiedzialna w ratuszu za służbę zdrowia.

Przedstawiała pani wraz z szefem partii projekt PO na zdrowie. Wasze propozycje są niemal identyczne jak obecnej partii rządzącej.
A konkretnie?
Na przykład 100 szpitali z bezlimitowym dostępem do świadczeń.
100 szpitali proponowaliśmy w kontekście walki ze skutkami pandemii, leczących bez limitów zdiagnozowane choroby. Proszę pamiętać, że kontekst jest jeszcze jeden: obecny rząd przygotowuje rewolucję w działaniu lecznic.
Wszyscy są zgodni, również opozycja, że reforma jest potrzebna.
Kłopot polega na tym, że to nie reforma, to rewolucja. Mamy poczucie, że decyzja już zapadła: rozwiązaniem ma być centralizacja szpitali. Trudno znaleźć po stronie samorządowej zwolenników takiego rozwiązania.
Nic dziwnego, to by oznaczało, że samorządy stracą swoje szpitale.
Ministerstwo Zdrowia nie odpowiedziało na wątpliwości samorządowców.
Resort zapewnia, że kiedy zaprezentuje wstępny projekt, będą jeszcze konsultacje.
Braliśmy udział w wielu „konsultacjach”, które nijak nie przełożyły się na przygotowywane projekty. Z zapowiedzi wynika, że plan do czerwca ma być na biurku marszałek Witek. A z tych przedstawionych już pomysłów żaden nie był dla nas do przyjęcia.
Również opozycja przyznaje, że zbyt duża liczba organów założycielskich jest niekorzystna dla działania szpitali. Pani jest nie tylko politykiem PO, ale przede wszystkim samorządowcem. A więc i stroną w tym sporze.
To prawda, patrzę przez pryzmat samorządowy. Ale nie neguję wszystkich pomysłów ministra Gadomskiego, który opracowuje ze strony resortu zdrowia projekt. Tylko czy rewolucja pt. „przejmujemy wszystkie szpitale” jest odpowiedzią na problemy z lecznicami w Polsce?
Czy nie jest zbyt dużym uproszczeniem to, co pani mówi? Jeden z pomysłów zakłada centralizację wszystkich szpitali poza marszałkowskim.
Niezależnie od szczegółów – w każdym wariancie ma powstać Agencja Modernizacji Szpitali podległa Ministerstwu Zdrowia. Czyli na dzień dobry centralizacja. Owszem, są powiaty w Polsce, dla których szpital jest dużym obciążeniem budżetowym i chętnie by go oddały. Ale to jest margines. Większość mówi o konieczności zmiany w strukturze finansowania, a nie własności.
Zmiana własności miałaby np. wyeliminować niepotrzebną konkurencję między powiatami.
Nie bardzo oddalone od siebie poszczególne oddziały szpitalne można by połączyć. Ale do tego nie trzeba zmiany właściciela i powiedzenia samorządom np.: zabieramy wam 51 proc. własności. Od tego jest NFZ – mógłby na poziomie przyznawania kontraktów i zawierania umów zdecydować, kto jaki oddział prowadzi i tak regulować kwestię konkurencyjności. To można z nami uzgodnić. Bez rewolucji. A poza tym, czy w kontekście planowanych zmian jest przygotowywana reforma ratownictwa medycznego? Czy jest planowane zwiększenie środków na ochronę zdrowia w Polsce, czy od samej centralizacji ma ich przybyć? Chyba nie tędy droga.
Dlaczego reforma ratownictwa miałaby być akurat w tym kontekście?
Jako samorządowiec chciałabym mieć pewność, że jeżeli w moim powiecie zlikwidują umowną porodówkę, to zawsze znajdzie się karetka, która dowiezie kobietę na poród. Nie ma złotówki na taką reformę ani planów. W efekcie zwiększą się odległości do specjalistycznej opieki – a pacjent sam będzie się musiał troszczyć o transport. Nie przekona mnie rząd, że z poziomu centralnego opieka nad naszymi mieszkańcami będzie lepsza i bardziej kompleksowa niż z poziomu samorządu.
W DGP opisywaliśmy cztery propozycje resortu zdrowia. To wzrost składki z 9 do 10 proc. w ciągu dwóch– –czterech lat, 7 proc. PKB na zdrowie w 2025 r., wyższe składki od osób płacących KRUS i przedsiębiorców oraz wprowadzenie ubezpieczenia pielęgnacyjnego. Jako PO popieracie ten kierunek czy macie inny pomysł?
To, że należy zwiększyć nakłady na ochronę zdrowia, jest bezdyskusyjne. Jesteśmy w ogonie Europy, jeśli chodzi o wydatki na ochronę zdrowia względem PKB. Reformy wymaga cały system finansowania świadczeń opieki zdrowotnej i kompleksowość działania.
Przede wszystkim cennik musi być obiektywny (odpowiadający rzeczywistym kosztom). Zaniżone wyceny świadczeń generują straty finansowe po stronie publicznych szpitali. Zmian wymaga system dystrybucji środków. Minister zdrowia, proponując w naszych samorządowych szpitalach menedżerów, bo rzekomo marnie zarządzamy, powinien wyjaśnić, skąd zatem tak olbrzymie straty w szpitalach rządowych, wojewódzkich. Czy wzrost składek, czyli znów sięganie do kieszeni podatników, ma być lekarstwem na zapaść w finansowaniu ochrony zdrowia w Polsce?
Mówiła pani o specjalistycznej opiece i planach, a co z oddziałami do rehabilitacji pocovidowej?
Mieliśmy pomysł, by taką opiekę zorganizować w Szpitalu Południowym. Dopóki nam go nie zabrano. Byłam już po pierwszych rozmowach z NFZ.
To nowa placówka, która przez kilka lat była budowana przez miasto, i już teraz, bez reformy jest zarządzana przez rząd.
Obawiamy się, że właśnie to będzie pierwsza próba odebrania samorządowi szpitala. W ramach ustawy covidowej rząd przejął na rok zarządzenie placówką. Dlaczego aż na rok? I dlaczego w ogóle?
Przez niemal rok od wybuchu pandemii nie udało się wam otworzyć szpitala, który był na końcówce budowy.
Rok temu w kwietniu prezydent Trzaskowski zaproponował premierowi budowę pierwszego szpitala polowego w Warszawie. Gdyby wówczas rozpoczęto rozmowy na temat stworzenia tymczasowego szpitala covidowego w Południowym – to może faktycznie jesienią by już działał. Ale odpowiedziała nam cisza. Ja podjęłam rozmowy w listopadzie, wtedy kiedy zajęłam się w mieście zdrowiem. Umowę podpisaliśmy w grudniu. Pierwszych pacjentów przyjęliśmy 15 lutego.
Teraz zarządza nim komisarz.
Wszedł dzień po tym, gdy wojewoda otrzymał wiadomość, że będzie kadra. I dostał harmonogram przyjęć.
Dostaliście jednak wsparcie z rządu.
Dwadzieścia parę milionów w związku z zainstalowaniem w Szpitalu Południowym tymczasowego. Połowę tej kwoty otrzymaliśmy na przyspieszenie prac, a drugą część na sprzęt.
Ale teraz po przejęciu wojewoda chwali się, że w tej placówce przyjmuje 80 pacjentów tygodniowo.
To nieprawda i zwyczajne żonglowanie liczbami. Szpital jest przygotowany na 300 pacjentów. W tym 80 respiratorowych. I tylu powinno w tym szpitalu ich być. Na miejsce wypisywanego pacjenta natychmiast powinien być przyjmowany następny. Tymczasem ponad połowa łóżek jest pusta. W ubiegły piątek minął miesiąc od przejęcia szpitala przez rząd, bo rzekomo zbyt wolno zapełnialiśmy szpital.
Rzecznik wojewody mówi, że przyjęto 260 pacjentów.
Obawiam się, że to kolejna półprawda. Pacjentów jest 145. Przypuszczam, że tych 260 pacjentów to wszyscy, którzy byli leczeni w tym szpitalu od początku.
Gdybyście wy zarządzali, byłoby 300?
Tak. Bo na dwa dni przed zabraniem szpitala mieliśmy harmonogram przyjęć na następne tygodnie. Mieliśmy podpisanych kolejnych 50 umów z pracownikami. Uruchomiliśmy stronę szpitala, przez którą pozyskiwaliśmy chętnych do pracy. Mieliśmy kolejnych ponad 300 zgłoszeń. Swoją drogą pani pełnomocnik ich nawet nie otworzyła i gra liczbami. Szpital – jak mówiłam – ma 300 łóżek. Ale pani pełnomocnik podaje 198, bo tyle zgłosiła do NFZ. Respiratorowych jest 80, zgłoszonych – 30.
Czemu do NFZ zgłasza się mniej łóżek?
Zgłasza się tyle, ile szpital jest gotów przyjąć pacjentów. Najpewniej pani pełnomocnik nie ma kadry, żeby obsadzić 300 łóżek. I niewiele zrobiła, by tę kadrę mieć.
Skąd pewność, że pełnomocnik nawet nie zajrzała do tych zgłoszeń?
Bo widzimy, czy jest ruch na stronie internetowej. Administratorem wciąż jest zawieszony członek zarządu. Nikt nawet do niego nie zadzwonił.
Próbowaliście ustalić u źródła, dlaczego tak się dzieje?
Dlaczego miasto ma się teraz tym zajmować? Ja naprawdę mam co robić.
Przecież to kwestia jednego telefonu do pani pełnomocnik czy wojewody.
Ja pani pełnomocnik nie nadzoruję, tylko wojewoda.
Z którym urzędujecie w tym samym budynku.
Wojewoda też ma mnóstwo zajęć i chyba nie decyduje za panią pełnomocnik. Przypomnę, że do szpitala przyszła rządowa pełnomocnik jako panaceum na zbyt wolne przyjmowanie pacjentów. Sygnalizowałam problem, że z jednej strony nie korzysta się z tych kilkuset złożonych aplikacji, a z drugiej wojewoda wydaje kolejne decyzje nakazowe dla pielęgniarek i lekarzy m.in. w naszych szpitalach do pracy na oddziałach covidowych.