Depresje i zaburzenia zachowania – dane ZUS potwierdzają informacje dotyczące psychicznych skutków koronawirusa. Pod tym względem liczba zwolnień rosła skokowo.

Łącznie lekarze wystawili w 2020 r. 1,5 mln zaświadczeń z tytułu zaburzeń psychicznych na 27,7 mln dni absencji w pracy. Relatywnie duży udział w nich – ponad jedną czwartą – mają przypadki depresji. Lekarze wystawili na tej podstawie 385,8 tys. na łączną liczbę 7,8 mln dni.
– Nie powinno dziwić, że w sytuacji pandemicznej następuje wzrost zaburzeń psychicznych, szczególnie depresyjnych, w których czynnik stresowy często jest językiem spustowym czy wyzwalaczem choroby. Zrozumiałe, że w sytuacji przewlekłego stresu, deprywacji finansowej czy wobec śmierci bliskich czy przewlekłej choroby takie sytuację się zdarzają – podkreśla konsultant krajowy ds. psychiatrii prof. Piotr Gałecki. Podobnie jak w przypadku całej kategorii zwolnień z tytułu zaburzeń psychicznych i zachowania także w przypadku depresji są duże wzrosty liczby zwolnień oraz dni absencji. Odpowiednio o 21,3 proc. i 30,4 proc., porównując rok 2020 do 2019.
Prawie połowa (44,7 proc.) zaświadczeń lekarskich z tytułu depresji wystawiana była osobom w wieku 35–49 lat. Jednocześnie zwolnienia wystawiane z tego powodu są dłuższe. Jak podkreśla prof. Gałecki, znaczną poprawę stanu chorego osiąga się na ogół między 60. a 90. dniem, stąd przez długi czas pacjent może być niezdolny do pracy. Dane ZUS potwierdzają inne informacje o sprzedaży leków. Jak podkreśla prof. Gałecki, o ile w zeszłym roku liczba recept ogółem spadała w porównaniu z poprzednim o 7 proc., to liczba tych wystawianych przez psychiatrów wzrosła o 3 proc.
Skokowy wzrost liczby zwolnień z powodu zaburzeń psychicznych był jednak ewenementem. Ogółem liczba zwolnień nie wzrosła aż tak bardzo. Dane ZUS pokazują, że liczba nieobecności w pracy z powodu choroby była wyższa rok do roku o 7,2 proc., a liczba zaświadczeń lekarskich o 4,1 proc.. Z tego zwolnienia z pracy z powodu COVID-19 stanowiły zaledwie 2–3 proc. – Z naszych statystyk wynika, że najdłużej na zwolnieniu przebywali ubezpieczeni w wieku między 30. a 39. rokiem życia. W zależności od płci wpływ na niezdolność do pracy i jej długość miały odmienne jednostki chorobowe. Jak się okazuje, COVID-19 nie był główną przyczyną absencji – mówi Gertruda Uścińska, prezes ZUS. Zaznacza jednak, że nie wszystkie osoby, które uzyskały pozytywny wynik na obecność koronawirusa, korzystały ze zwolnienia lekarskiego. – Część z nich łagodnie przechodziła chorobę lub bezobjawowo i mogła świadczyć pracę – wskazuje.
ZUS przygotował ranking przyczyn zwolnień dla obu płci. Wśród mężczyzn najczęstsze przyczyny wystawiania zaświadczeń to ostre zakażenia górnych dróg oddechowych, ostre zapalenia nosa i gardła lub zaburzenia korzeni rdzeniowych i splotów nerwowych. Ten ostatni powód przynajmniej częściowo, jak wynika z nieoficjalnych rozmów z lekarzami czy pracownikami ZUS, niekoniecznie może wynikać z autentycznej choroby. Z kolei u kobiet na pierwszym miejscu są zaświadczenia związane z ciążą, dalsze pozycje są takie jak u mężczyzn.
Jeśli chodzi o liczbę zwolnień, to roczne dane pokazują, że najwięcej było ich w marcu i październiku. – Zwolnień z powodu COVID-19 pacjenci najwięcej chcieli, np. w marcu i kwietniu, zanim wszyscy przestawili się na tryb pracy zdalnej. Wielu z nich próbowało zdobyć takie zwolnienie profilaktycznie, a więc nie z powodu choroby. Potem widocznie przybyło zwolnień związanych ze stanem psychicznym pacjentów, którzy emocjonalnie odczuli skutki, jeśli nie samej choroby, to np. izolacji i obowiązujących obostrzeń – tłumaczy lekarz rodzinny Tomasz Zieliński.
W marcu lekarze wystawili 2,8 mln L4. Pandemia w Polsce wówczas dopiero startowała, tarcza antykryzysowa dopiero wchodziła w życie, nie było wiadomo, czy nie będzie za chwilę masowych zwolnień. W takim przypadku wzięcie L4 dla wielu osób było strategią obronną, do której czasami byli nakłaniani nawet przez pracodawców. Jak pokazują dane ZUS, najwięcej zaświadczeń lekarskich z tytułu choroby własnej zostało wystawionych 16 marca 2020 r. – 293,6 tys. i stanowiły one 9,8% ogółu w tym miesiącu. Kolejna duża fala to jesień – apogeum było w październiku, kiedy pracownicy wzięli 2,7 mln zwolnień. Wówczas powodem była II fala epidemii, która szybko wzbierała. „Analizując liczbę dni absencji chorobowej według płci w poszczególnych grupach wiekowych, zauważamy, że największa różnica pomiędzy absencją chorobową kobiet i mężczyzn wystąpiła w grupie wiekowej 20–39, w której to liczba dni absencji chorobowej kobiet była ponad dwukrotnie większa od liczby dni absencji mężczyzn”– zauważa ZUS.
Epidemia miała znaczący wpływ na sytuację funduszu chorobowego. Deficyt występuje w nim od 2010 r. i wynika z rozszerzania w ciągu ostatniej dekady uprawnień do zasiłków. Zdaniem ZUS potrzebna jest „optymalizacja wydatków i uszczelnienie”. Tym bardziej, że w czasie epidemii jego sytuacja uległa „znacznemu pogorszeniu”. – Nastąpił wzrost wydatków, w szczególności ze względu na wprowadzenie dodatkowego zasiłku opiekuńczego oraz wzrost liczby dni zasiłków chorobowych, za które wypłacono zasiłki chorobowe w związku z zachorowaniem na COVID-19 lub odbywaniem kwarantanny – wyjaśnia Gertruda Uścińska. Szacunkowe wydatki na zasiłki chorobowe związane z COVID-19 wyniosły ok. 1,9 mld zł, a na dodatkowe zasiłki opiekuńcze – 2,6 mld zł. W porównaniu z rokiem poprzednim stopień pokrycia wydatków na świadczenia pieniężne z funduszu chorobowego kwotą przypisu składek wyniósł niewiele ponad 50 proc.

Nieco więcej luzu

Od 19 kwietnia otwarte zostaną żłobki i przedszkola dla wszystkich dzieci – ogłosił wczoraj minister zdrowia Adam Niedzielski.
Dopuszczona będzie także możliwość uczestnictwa dzieci i młodzieży we współzawodnictwie sportowym prowadzonym przez odpowiedni polski związek sportowy. Od najbliższego poniedziałku będzie można także uprawiać sport w obiektach sportowych na świeżym powietrzu, przy zachowaniu limitu 25 osób.
Poza tym rząd zdecydował o przedłużeniu większości aktualnie obowiązujących obostrzeń do 25 kwietnia. Dalej więc obowiązywać będą znane dziś ograniczenia w handlu, miejscach kultu religijnego czy placówkach kulturalnych. Zamknięte pozostaną też salony fryzjerskie i kosmetyczne, a uczniowie wszystkich klas szkół podstawowych, szkół ponadpodstawowych, słuchacze placówek kształcenia ustawicznego oraz centrów kształcenia zawodowego pozostaną na nauczaniu zdalnym.
Hotele pozostaną zamknięte co najmniej do 3 maja. Rząd w ten sposób próbuje zniechęcić Polaków do wyjazdów majówkowych, co mogłoby przyczynić się do większej transmisji wirusa.
Adam Niedzielski zapowiedział też, że przy dalszym luzowaniu obostrzeń wręcz pewna jest ich ponowna regionalizacja. Na dziś kandydatów na takie regionalne poluzowanie rygorów pandemicznych jest trzech: woj. warmińsko-mazurskie, podlaskie czy lubelskie (tam sytuacja epidemiczna jest względnie najlepsza). Kryterium dla łagodzenia restrykcji ma być moment, w którym liczba nowych zakażeń w danym województwie spadnie poniżej 30 w przeliczeniu na 100 tys. mieszkańców.
Równolegle rząd kontynuuje akcję szczepień. Dziś zaczynają się zapisy rocznika 1965, w kolejnych dniach będą następne. 24 kwietnia ma się zacząć rejestracja Polaków urodzonych w 1973 r. Co z kolejnymi, na razie nie wiadomo. Wczoraj do Polski trafiła pierwsza dostawa szczepionki Johnson & Johnson – 120 tys. dawek. W USA wstrzymano podawanie tego preparatu po tym, jak odnotowano sześć przypadków zakrzepicy na 7 mln zaszczepionych osób. Minister Adam Niedzielski podkreślał, że to mniej niż jeden przypadek na milion osób. Przywołał w tym kontekście stanowisko EMA, która podkreśla, że zyski w podawaniu tego preparatu przeważają nad ryzkiem.
TZ GOS