Z roku na rok spada skuteczność komisji, które miały polubownie i szybko rozwiązywać problemy pacjentów ze służbą zdrowia.

Jak wynika z sondy DGP, w komisjach ds. zdarzeń medycznych spadała liczba zgłoszeń oraz spraw, w których dopatrzono się błędu medycznego. W Wielkopolsce w zeszłym roku komisja rozstrzygała 65 wniosków, a rok wcześniej 93. Również liczba spraw, w których stwierdzono, że doszło do zdarzenia medycznego, spadła o połowę – 26 wobec 48 rok wcześniej. Na Mazowszu komisja zanotowała 108 nowych wniosków oraz 40 o ponowne rozpatrzenie sprawy. Rok wcześniej było ich odpowiednio 155 i 51. Na Pomorzu nowych wniosków było 47 wobec 51. Orzeczeń na korzyść pacjentów wydano natomiast 11 wobec 20 w 2019 r.
Czy to oznacza, że lekarze popełniają mniej błędów? Raczej pacjenci mniej chętnie zgłaszają się do komisji. Powstały one – po jednej w województwie – w 2012 r.; miały rozstrzygać, teoretycznie bez orzekania o winie, czy doszło do wydarzenia skutkującego pogorszeniem zdrowia lub śmiercią pacjenta. Dzięki temu poszkodowani mieli otrzymywać rekompensatę – co prawda niższą niż w sądzie, ale za to szybciej. Jednak o wysokości kwoty orzeka „sprawca”, czyli szpital. A pacjent nie ma od tego odwołania. W efekcie, jak przyznają prawnicy związani z komisjami, zdarzają się propozycje odszkodowania w wysokości 1 zł. Jednakże 1 tys. zł dla rodziny za śmierć pacjenta też nie satysfakcjonuje. W rezultacie w większości spraw pacjenci nie korzystają z ofert szpitali. W 2019 r. na 1241 wszystkich rozpatrywanych spraw, z których 861 było nowych, i 302 przypadków, w których stwierdzono, że doszło do zdarzenia, zaledwie 25 spraw zakończyło się przyjęciem ugody, przy czym brak jest danych na temat kwot. Zeszłoroczny spadek liczby spraw wiąże się jednak z epidemią – działalność wielu gremiów została wstrzymana. Prace wznawiają dopiero teraz. Jednak ze sprawozdania rzecznika praw pacjenta wynika, że spraw z roku na rok jest w komisjach coraz mniej. Jeszcze w 2013 r. było 1310 nowych wniosków. W 2018 r. – 800.
– Problemy, z którymi się najczęściej zgłaszają pacjenci, dotyczą źle przeprowadzonego leczenia operacyjnego. Głównie ortopedycznego czy ginekologicznego – wyjaśnia ekspert z wojewódzkiej komisji ds. orzekania o zdarzeniach medycznych. To samo słyszymy w komisji na Mazowszu, która przyznaje, że składane wnioski najczęściej dotyczą rozstroju zdrowia, uszkodzenia ciała oraz zakażenia.
Jolanta Budzowska, radca prawny z kancelarii Budzowska, Fiutowski i Partnerzy, zasiadająca w małopolskiej komisji, przyznaje, że pacjenci przestali wierzyć, że komisje stanowią skuteczną drogę do uzyskania odszkodowania od szpitala. – Nawet jeżeli komisja stwierdzi, że do takiego zdarzenia doszło, to i tak każdorazowo to placówka, w której się to zdarzyło, wylicza wysokość odszkodowania – tłumaczy prawniczka. I dodaje, że komisje miały stanowić szybką i stosunkowo tanią drogę do dochodzenia swoich praw bez angażowania sądu, ale ta forma okazała się nieefektywna. Jednak, jak przekonuje, choć należałoby zmienić zasady działania komisji, nadal są pewne plusy ich funkcjonowania. Z jednej strony wzrosła świadomość pacjentów o ich prawach, a z drugiej strony zmniejszyła się liczba spraw w sądach o te przypadki, kiedy pacjenci po postępowaniu przed komisją przekonują się, że nie doszło do błędu medycznego. – Część pacjentów rezygnuje wtedy z dalszej walki ze szpitalem – dodaje prawniczka. Jej zdaniem obok zmiany konstrukcji polegającej na oddzieleniu płatnika odszkodowań od podmiotu leczniczego, który jest odpowiedzialny za zdarzenie, należałoby poszerzyć kompetencje komisji i pozwolić na dochodzenie w sprawach dotyczących m.in. odmowy dostępu do informacji czy nierzetelnego prowadzenia dokumentacji medycznej.
Rzecznik praw pacjenta proponuje rewolucyjną zmianę – chciałby, żeby sprawami zajmował się jego urząd. Sprawy rozstrzygaliby eksperci powołani przez RPP, bez szukania winnego. Opłaty miałyby pochodzić z zewnętrznego funduszu, a szpitale musiałyby wyciągać wnioski ze zdarzeń niepożądanych i wdrażać plany naprawcze.
Prawnicy z kolei przekonują, że sytuację pacjentów poprawiłoby przyspieszenie pracy sądów. – Dziś w Warszawie czeka się rok na wyznaczenie terminu rozprawy. Potem jest proces. Zatem pacjent czeka trzy lata na decyzję o wartości odszkodowania. Do poprawki są też ich wysokości – mówi Rafał Rula, prezes Fundacji Krajowy Punkt Pomocy Poszkodowanym.