Szczepionki wywołują znacznie mniej efektów niepożądanych, niż się obawiano.
Szczepionki wywołują znacznie mniej efektów niepożądanych, niż się obawiano.
Akcja szczepień przeciw COVID-19 na całym świecie objęta jest specjalnym nadzorem. Chodzi o to, żeby wychwycić wszystkie działania niepożądane wywołane szczepionką. Dla przykładu w Polsce na 1 176 904 podanych dawek zarejestrowano 871 efektów niepożądanych, co oznacza, że występują one u mniej niż promila pacjentów (dokładnie wskaźnik ten wynosi 0,074 proc.).
– Przez większość dnia bolała mnie ręka, w którą otrzymałem zastrzyk. Właściwie to wszystko – mówi nam Karol, pracownik personelu pomocniczego w jednym ze szpitali w północnej Polsce. Nie jest wyjątkiem – dostępna na stronie gov.pl lista zarejestrowanych nad Wisłą działań niepożądanych w większości obejmuje „zaczerwienienia i bolesność w miejscu wkłucia”. Poważniejsze zdarzenia, jak. np. omdlenia, są rzadkością. W innych krajach jest podobnie – w Czechach na 240 tys. podanych dawek odnotowano 198 odczynów.
Oczywiście liczba zarejestrowanych działań zależna jest od tego, na ile pacjenci są skłonni z nimi zgłaszać – im są lżejsze, tym mniejsze prawdopodobieństwo, że komuś będzie się chciało podejmować kroki w tej sprawie (u nas można to zrobić przez Centrum e-Zdrowia). Aby uprościć ten proces, amerykańskie Centra Kontroli i Prewencji Chorób (CDC) dały pacjentom do dyspozycji specjalną aplikację na telefon o nazwie „V-safe”. Do 24 stycznia skorzystało z niej 2 mln osób (na ponad 20 mln zaszczepionych preparatami Pfizera i Moderny). Ból w miejscu szczepienia zgłosiło 70 proc. z nich, co pokrywa się z wynikami badań klinicznych.
Z danych CDC wynika ponadto, że działania niepożądane doskwierają pacjentom bardziej po drugiej dawce. I tak, o ile na ból głowy po pierwszym zastrzyku skarżyło się 25,6 proc. pacjentów, o tyle po kolejnym już 41,6 proc. W przypadku gorączki odsetek ten wzrastał z 7,4 proc. do 25,2 proc., a mdłości – z 7,3 proc. do 13,9 proc.
O tym, że pacjenci zazwyczaj nie zgłaszają lekkich przypadków, niech świadczy fakt, że 70 proc. przypadków dotyczy kobiet – co jest dziwne, biorąc pod uwagę, że panie i panowie szczepieni są mniej więcej w tym samym tempie. – Zmęczenie, ból mięśni. Ogólne zmęczenie. U nas na oddziale część lekarzy i pielęgniarek nie przyszła do pracy. Czuli się gorzej – mówi jedna z lekarek.
Jak na razie najpoważniejszym niepożądanym efektem w przypadku preparatu firmy Pfizer jest wstrząs anafilaktyczny, czyli silna reakcja alergiczna. Z szacunków Europejskiej Agencji Leków (EMA) wynika, że zachodzi ona niezwykle rzadko – zaledwie u 11 na milion zaszczepionych. Łatwo go wychwycić, bo zachodzi nawet w parę minut od podania preparatu, w związku z czym pacjent może szybko otrzymać pomoc. Jak na razie nie wiadomo, co wywołuje wstrząs, ale podejrzenia padają na związki, które w szczepionce chronią jej aktywny składnik, czyli nić mRNA kodującą instrukcję produkcji jednego z białek koronawirusa.
Co jakiś czas w mediach pojawiają się również doniesienia, że po przyjęciu dawki ktoś zmarł. W Polsce miały miejsce trzy takie przypadki. U jednego z pacjentów stwierdzono, że dostał gorączki, spadło ciśnienie, wzywano kilka razy zespół ratownictwa medycznego. Jak mówią rzecznik praw pacjenta Bartłomiej Chmielowiec oraz resort zdrowia zgony nie miały jednak bezpośredniego związku ze szczepieniem (pomimo tego zostały wpisane do rządowej bazy).
Na Starym Kontynencie największe obawy wzbudziła seria zgonów po podaniu szczepionki Pfizera starszym pacjentom w Norwegii. Łącznie odnotowano 33 takie przypadki, w związku z czym sprawę potraktowano bardzo poważnie: oprócz krajowego urzędu odpowiedzialnego za bezpieczeństwo leków przyglądały się jej także EMA oraz komitet ds. bezpieczeństwa szczepień przy WHO. Eksperci doszli jednak do wniosku, że zgony nastąpiły z przyczyn naturalnych – wszystkie osoby miały ponad 75 lat, były mocno schorowane, a kilku było objętych opieką paliatywną.
Jak przyznaje jeden z naszych rozmówców, paradoksalnie okazuje się, że większym niebezpieczeństwem może okazać się niska skuteczność preparatów niektórych firm niż efekty niepożądane. – Również pod kątem psychologicznym: szczepienie może dawać złudne poczucie, że jest się bezpiecznym. A, szczególnie po pierwszej dawce, nie ma się pełnej ochrony – mówi prof. Robert Flisiak, przewodniczący Polskiego Towarzystwa Epidemiologów i Lekarzy Chorób Zakaźnych.
W Polsce będzie możliwość dochodzenia rekompensaty za niepożądane odczyny poszczepienne w kwocie od 3 do 100 tys. zł. Sprawy będzie rozpatrywał rzecznik praw pacjenta. Jak informuje resort zdrowia warunkiem uzyskania świadczenia będzie „pobyt w szpitalu przez minimum 14 dni lub wystąpienie wstrząsu anafilaktycznego wymagającego co najmniej obserwacji na szpitalnym oddziale ratunkowym lub izbie przyjęć, o ile u danej osoby wystąpiło działanie niepożądane określone w Charakterystyce Produktu Leczniczego”.
Dalszy ciąg materiału pod wideo
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama
Reklama