Teleporada jest na tyle nowym rozwiązaniem, że należy się go najpierw nauczyć, a nie doregulowywać – przekonują lekarze rodzinni, odnosząc się do kolejnej już propozycji resortu zdrowia w tej sprawie.

Ministerstwo poprawia kontrowersyjne zdaniem środowiska medycznego rozporządzenie z 12 stycznia 2021 r. w sprawie standardu organizacyjnego teleporady w ramach podstawowej opieki zdrowotnej (Dz.U. poz. 95). Wprowadzało ono bezwarunkowy obowiązek udzielenia teleporady w ciągu jednego dnia roboczego następującego po zgłoszeniu takiej potrzeby. Co więcej, nie zostało ono poprzedzone konsultacjami, a lekarze zostali zaskoczeni nowym obowiązkiem w samym środku przygotowań do akcji szczepień przeciwko COVID-19.
Projekt nowelizacji tego rozporządzenia łagodzi sztywne przepisy i tym razem został skierowany do konsultacji, choć przeznaczono na nie tylko dwa dni. Teleporada z zasady dalej ma być udzielana nie później niż w kolejnym dniu roboczym po zgłoszeniu się pacjenta, natomiast wprowadzono możliwość udzielenia jej również w późniejszym terminie, jeśli zostanie on ustalony w porozumieniu z nim.
– Na pewno plusem jest zdjęcie z POZ niebezpieczeństwa ponoszenia wysokich kar za właściwie wszystko, co może się nie powieść przy teleporadzie – komentuje Bożena Janicka, prezes Porozumienia Pracodawców Ochrony Zdrowia (PPOZ). – Choć ciągle mamy za mało kadr, aby spełniać tak daleko idące oczekiwania, tym bardziej że jesteśmy w trakcie akcji szczepień – podkreśla.
Wskazuje, że teleporada to rozwiązanie ułatwiające pracę, jest jednak narzędziem, którego na razie wszyscy – łącznie z lekarzami i pacjentami – dopiero się uczą, a to wymaga czasu. – Co więcej, uważam, że są obszary w życiu, których nie da się do końca uregulować prawnie. A w moim odczuciu doprecyzowywanie na siłę teleporady jest nierealne, a wręcz niebezpieczne – przekonuje szefowa PPOZ.
Sprawy, z którymi pacjenci dzwonią do przychodni, są rozmaite – od zaświadczeń, przez recepty i wizyty szczepienne, po zgłaszanie problemów zdrowotnych. Niektóre z nich mogą poczekać. – Nie zdarzyło mi się nie zainterweniować w przypadku sprawy medycznej. W sytuacji np. skoku ciśnienia nie umówię się na pojutrze. Na pojutrze mogę się umówić, kiedy chodzi o jakieś zaświadczenie – podkreśla Bożena Janicka.
Jak zatem wygląda obecnie realny termin oczekiwania na teleporadę? – Zależy głównie od organizacji danej placówki. W przychodniach nie ma głuchych telefonów. Przykładowo w mojej praktyce telefony odbierają pielęgniarki i one już wtedy udzielają tzw. małej teleporady, czyli przede wszystkim spisują, z czym pacjent dzwoni. I gdy jest taka potrzeba, pielęgniarka przekazuje mi telefon bądź informuje, że oddzwonię najszybciej jak się da – wyjaśnia Bożena Janicka.
Etap legislacyjny
Projekt rozporządzenia po konsultacjach społecznych