Polska zbliża się do granicy 1 tys. zgonów na 1 mln mieszkańców z powodu COVID-19 – powiedział w piątek specjalista chorób zakaźnych dr Paweł Grzesiowski. Podkreślił, że nowym poważnym zagrożeniem są kolejne warianty koronawirusa, jakie wciąż pojawiają się na świecie.
Specjalista, który jest ekspertem Naczelnej Izby Lekarskiej ds. walki z COVID-19 oraz prezesem Fundacji Instytutu Profilaktyki Zakażeń, mówił o tym podczas konferencji zorganizowanej przez Stowarzyszenie Dziennikarzy dla Zdrowia. Powiedział, że po roku od wybuchu epidemii koronawirus SARS-CoV-2 wciąż nie jest w odwrocie i nie wiadomo, kiedy to nastąpi.
Na całym świecie na COVID-19 zachorowało już prawie 100 mln osób, a ponad 2 mln straciło życie. „To nowe zagrożenie dla zdrowia, nowa choroba, która dołączyła do wszystkich innych schorzeń, jakie mieliśmy już wcześniej. Niepokojące jest, że objawy pocovidowe mogą się ciągnąć miesiącami, a w przyszłości mogą stać się poważniejszym problemem niż sam COVID-19” - stwierdził.
Specjalista powołał się na dane brytyjskie, z których wynika, że umieralność w pierwszych sześciu miesiącach po wyjściu ze szpitala z powodu COVID-19 przekracza 10 proc. Wiele chorych nie wraca do pełnej sprawności, na ogół jednak są to osoby starsze i z chorobami współistniejącymi.
Polska znajduje się obecnie na 14. miejscu na świecie pod względem zachorowań na COVID-19, ale epidemia nie odpuszcza. „Zbliżamy się do granicy 1 tys. zgonów na 1 mln mieszkańców, a i tak jest ona niedoszacowana” – uważa dr Grzesiowski.
Wciąż pojawiają się kolejne fale pandemii. Zdaniem specjalisty Wielka Brytania długo walczyła z pierwszą falą, a potem w październiku przyszła jeszcze groźniejsza druga fala, a w grudniu i styczniu - kolejna trzecia fala. Ta trzecia fala najprawdopodobniej związana jest z nowym, bardziej zakaźnym wariantem koronawirusa, jaki pojawił się w tym kraju.
W Polsce mieliśmy niezbyt wysoką pierwszą falę, a potem jesienią podobnie jak w innych krajach wystąpiła druga fala, zahaczająca o trzecią na przełomie 2020 i 2021 r. Również w Niemczech niezbyt wysoka była pierwsza fala, a potem doszło do drugiej, a ostatnio także trzeciej fali zakażeń i zachorowań oraz zgonów.
Kolejne fale zachorowań nie ominęły Szwecji, która inaczej walczyła z pandemią, co polegało głównie na tym, że nie było tam tak silnych obostrzeń społecznych jak w innych krajach. Po wyciszeniu zakażeń również w Szwecji od września nastąpił skok zachorowalności, duży wyższy niż w marcu i z większą śmiertelnością.
Dr Grzesiowski uważa, że obecnie poważnym zagrożeniem są nowe warianty koronawirusa SARS-CoV-2. „Główne pytanie, jakie teraz sobie stawiamy jest takie, czy zaburzają one odporność zarówno poinfekcyjną, jak i poszczepienną” - podkreślił. Mamy trzy zasadnicze warianty tego wirusa. Jeden pochodzący z Wielkiej Brytanii wydaje się być stosunkowo mniej niebezpieczny, bo wydaje się, że jest tylko bardziej zakaźny.
„Mamy problem z kolejnymi 'mutantami', południowoafrykańskim oraz tymi wykrytymi w Japonii i Brazylii. Mogą one powodować mniejsze powinowactwo przeciwciał do tego wirusa, co oznacza możliwość wywoływania reinfekcji u osób, które już przeszły COVID-19, ale także zmniejszenie skuteczności szczepionek, przynajmniej w niektórych przypadkach” - zaznaczył.
Trwają badania, mające to wyjaśnić. Nie jest to jednak takie proste, na wyniki trzeba jeszcze poczekać. Konieczne jest zgromadzenie wiele surowic oraz zbadanie wirusa w warunkach naturalnych. „Przeciwciała powstające po zaszczepieniu to nie jest przeciwciało monoklonalne, ale pewne spektrum przeciwciał, część osób wytwarza ich mniej lub więcej” – dodał specjalista.
Zdaniem dr Grzesiowskiego sytuacja w Polsce nie jest dobra ani statyczna. „Duża jest dysproporcja miedzy zgonami a zarejestrowanymi przypadkami. Wskazuje to, że mamy co najmniej niedoszacowanie zachorowań, ale też i zgonów. Nastąpił spadek hospitalizacji, czyli mniej pacjentów przebywa w szpitalu, ale wciąż jest zajętych około 1,5 tys. respiratorów, co nie zmienia się od początku grudnia 2020 r.” - dodał.
Wszystkich martwi nadumieralność. „W ostatnim kwartale 2020 r., kiedy mieliśmy największą falę zachorowań, było 90 proc. nadmiarowych zgonów, co świadczy, że system opieki medycznej zapadł się tym w tym okresie, a nie w marcu, maju, czerwcu czy lipcu, bo wtedy było najwięcej zachorowań. Ta fala pociągnęła za sobą zgony covidowe niedoszacowane, ale również też zgony pacjentów, którzy nie zdołali dostać się na czas do szpitala. Nie mamy jeszcze szczegółowych analiz przyczyn tych zgonów. Największy jest w tym udział osób po 50. i 65. roku życia” – tłumaczył.
Dr Grzesiowski przytoczył dane, z których wynika, że w sumie w 2020 r. zmarło prawie 70 tys. więcej osób niż w poprzednich latach i to jest – podkreślił - prawdziwe żniwo epidemii w naszym kraju.