ikona lupy />
Przykład? Proszę bardzo. Z danych OECD, Eurostatu i WHO wynika, że Polska jest w czołówce krajów europejskich, jeżeli chodzi o liczbę łóżek szpitalnych na 100 tys. mieszkańców. Ktoś zapyta, skąd w takim razie wielomiesięczne kolejki, medialne doniesienia o odsyłanych pacjentach, w końcu chorzy leżący na szpitalnych korytarzach. Odpowiedź – rodzimy system lecznictwa to kolos na glinianych nogach. A jego fundamenty są zbudowane na nielogicznych założeniach. Co z tego, że teoretycznie możemy pochwalić się dużą liczbą łóżek szpitalnych, skoro jest ona całkowicie niedostosowana do potrzeb chorych. Dobrze to widać zwłaszcza na przykładzie leczenia osób starszych. W Polsce na 100 tys. mieszkańców przypadają zaledwie 234 łóżka opieki długoterminowej. Dla porównania w Szwecji są to 1423 łóżka. Tylko że tam już jakiś czas temu zauważono, że seniorów wymagających długiego leczenia przybywa.
U nas o problemie mówi się głośno jedynie przy okazji zbierania pieniędzy przez Wielką Orkiestrę Świątecznej Pomocy. Oponenci powiedzą, że w Polsce w porównaniu z innymi krajami UE czas hospitalizacji średnio jest najkrótszy. Tylko w takim razie, dlaczego nie jest tak w przypadku prostych zabiegów, np. usunięcia zaćmy albo operacji usunięcia wyrostka. Takich zdrowotnych absurdów jest więcej. Ich likwidacja wymaga jednak odważnych decyzji samorządowców. Chociażby takich, jak zamykanie części niepotrzebnych szpitali.