Rozporządzenie ministra zdrowia w sprawie standardów w zakresie ograniczeń przy udzielaniu świadczeń opieki zdrowotnej pacjentom innym niż z podejrzeniem lub zakażeniem wirusem SARS-CoV-2 przez osoby wykonujące zawód medyczny mające bezpośredni kontakt z pacjentami z podejrzeniem lub zakażeniem tym wirusem (Dz.U. z 2020 r. poz. 775), które weszło w życie 30 kwietnia 2020 r., wprowadziło znaczne ograniczenia dotyczące pracy w wielu miejscach dla pracowników medycznych, którzy udzielają świadczeń pacjentom z podejrzeniem zakażenia koronawirusem lub nim zakażonym.
Rozporządzenie szczegółowo reguluje to, kto, w jakim okresie i na jakich zasadach będzie objęty zakazem pracy z pacjentami niezakażonymi SARS-CoV-2. Nie ma w nim jednak ani słowa o rekompensacie w postaci dodatków do wynagrodzenia, które zapowiedział minister zdrowia Łukasz Szumowski. 20 kwietnia 2020 r. resort zdrowia wraz z projektem rozporządzenia opublikował projekt polecenia, które minister miał wydać prezesowi NFZ, oraz opis dodatków przewidzianych dla medyków. Czytaliśmy, że dodatek ma wynosić 50 proc. wynagrodzenia ze szpitala jednoimiennego albo 80 proc. wynagrodzenia z pozostałych miejsc pracy. Rozporządzenie weszło w życie w niezmienionym kształcie, a NFZ 30 kwietnia 2020 r. rzeczywiście potwierdził wydanie polecenia.
Medycy napotkali jednak duży problem. Kierownicy placówek nie wiedzieli, jak wyliczyć należne im wynagrodzenia. Czy brać pod uwagę należność brutto czy netto? Z dodatkami czy bez? Powstał chaos. Rozporządzenie, czyli jedyny wydany w tej sprawie akt prawny powszechnie obowiązujący, nie mówi bowiem nic o rekompensatach ani dodatkach. Nie tworzy zatem podstawy prawnej do roszczeń, które mógłby potem ocenić sąd powszechny. A konflikty z pewnością będą się pojawiać. Co zatem powinni zrobić medycy w razie sporu z pracodawcą?
W mojej ocenie odpowiedzialność za wypłatę dodatków zgodnie z opublikowanymi zasadami będzie ponosił minister zdrowia. Zastosowanie znajdzie art. 919 par. 1 k.c. dotyczący przyrzeczenia publicznego. Stanowi on: „Kto przez ogłoszenie publiczne przyrzekł nagrodę za wykonanie oznaczonej czynności, obowiązany jest przyrzeczenia dotrzymać”. W doktrynie wskazuje się, że przyrzeczenie może być skierowane do określonej grupy społecznej i może przewidywać nagrodę za działanie stanowiące wypełnienie obowiązku prawnego. Działanie to nie jest świadczeniem w rozumieniu prawnym i może polegać także na zaniechaniu, np. powstrzymaniu się od pracy w innych miejscach niż szpital zakaźny. Przyrzeczenie publiczne po stronie każdej osoby, która dokonała wymaganej czynności, rodzi roszczenie o spełnienie przyrzeczenia.
Takim przyrzeczeniem jest w mojej ocenie oświadczenie ministra zdrowia o wprowadzeniu dodatków dla medyków pracujących z chorymi na COVID-19. Zostało wydane publicznie, co można stwierdzić, zestawiając wypowiedzi ministra i publikacje na stronach Ministerstwa Zdrowia i NFZ. Określa nagradzaną czynność (przestrzeganie rozporządzenia czy wręcz samo nim objęcie) oraz nagrodę, czyli dodatki do wynagrodzenia. Minister zobowiązał się, że będą one wypłacane przez szpitale, którym środki na jego polecenie przekaże NFZ. Stosując w drodze analogii art. 391 k.c., należy uznać, że minister przyjął na siebie odpowiedzialność za wykonanie polecenia i jeśli NFZ lub pracodawca nie wywiążą się ze swego obowiązku poprawnie, za powstałą tak szkodę będzie odpowiadał składający przyrzeczenie minister zdrowia.
Na koniec warto podkreślić negatywną ocenę przyjętego przez ministra zdrowia rozwiązania legislacyjnego. Wątpliwości budzi już sama konstytucyjność wprowadzenia tak daleko idących ograniczeń wyboru miejsca pracy i zarobkowania bez wprowadzenia stanu nadzwyczajnego. Niedopuszczalne w demokratycznym państwie prawnym jest natomiast wprowadzenie ograniczeń w drodze przepisów powszechnie obowiązujących, a rekompensat jedynie na zasadzie dobrej woli ministra – co zaraz nasuwa skojarzenie z czasami słusznie minionymi...