- Odpowiedzialność za złą diagnozę spoczywa na lekarzu. Dlatego tak ważna jest możliwość zajrzenia w dokumentację medyczną choćby po kilku latach. Tymczasem kartę teleporady przechowuje się tylko przez 30 dni - mówi w rozmowie z DGP Radosław Tymiński, radca prawny, doktor nauk prawnych, autor bloga Prawalekarzy.pl.
Artykuł 7 ust. 4 specustawy koronawirusowej z 2 marca 2020 r. wprowadził ułatwienia przy udzielaniu przez lekarzy teleporad. To dobra zmiana?
Z jednej strony pożądana i konieczna, ale z drugiej – niebezpieczna dla lekarzy ze względu na szczegóły tego rozwiązania.
Co może być groźne dla lekarzy?
Ustawodawca zwolnił lekarzy oraz podmioty lecznicze z obowiązku prowadzenia dokumentacji medycznej teleporady. Wystarczy jedynie wypełnienie karty teleporady. Trzeba ją przechowywać przez 30 dni. Tak stanowi art. 7 ust. 7–9 wspomnianej ustawy. Co jest czymś nowym, bo dokumentację medyczną co do zasady przechowujemy przez 20 lat, a w niektórych przypadkach, takich jak świadczenie usług medycznych dzieciom, jeszcze dłużej. Ba, wynik zwykłego badania krwi czy obraz RTG przechowywać trzeba przez pięć lat. I teraz docieramy do istoty sprawy. Otóż ustawodawca nie wykluczył możliwości skierowania roszczeń wobec lekarzy i podmiotów leczniczych w związku z udzieleniem teleporady już po zniszczeniu karty. W praktyce oznacza to tyle, że pozwany lub oskarżony lekarz, przychodnia czy szpital mogą nie posiadać już dokumentów stanowiących dla nich istotny argument w obronie.
Ale przecież nie ma zakazu dłuższego przetrzymywania karty teleporady.
To dyskusyjne, bo można się zastanawiać, czy nie byłoby to naruszeniem przepisów o ochronie danych osobowych. Ale moim zdaniem rzeczywiście można dokumentację z teleporad przechowywać dłużej, gdyż podmioty ją przechowujące mają w tym interes prawny. Jest nim zabezpieczenie się przed ewentualnymi roszczeniami. Dlatego rekomenduję przechowywanie kart teleporad przez 20 lat. Ewentualnie do czasu upływu terminu przedawnienia. Choć musimy pamiętać, że pacjent może wystąpić nie tylko z powództwem cywilnym, lecz także spowodować wszczęcie postępowania karnego.
Ale przecież ciężar dowodu w prawie cywilnym ciąży na tym, kto wywodzi skutki prawne. A zatem to pacjent musi udowodnić, że coś było nie tak.
Oczywiście. Ale przecież coś ze zdrowiem pacjenta może być nie tak i będzie on w stanie to bez trudu wykazać. Lekarz lub podmiot leczniczy w tej sytuacji powinien mieć dokumentację medyczną, bo dzięki niej mógłby wykazać na przykład to, że pacjent nie zgłaszał jakiegoś objawu podczas konsultacji lekarskiej. Ponadto z dokumentacji często wynika, że lekarz rzetelnie podszedł do obowiązków. Dlatego w jego interesie jest to, by ona była. Odpowiedź „nie wiem” na każde zadane w sądzie pytanie będzie prawdziwa, bo po kilku czy kilkunastu latach trudno pamiętać jedną z wielu tysięcy konsultacji, ale nie pomoże w wygraniu sprawy.
Czy roszczeń pacjentów związanych z teleporadami będzie dużo? Wydaje się, że to proste konsultacje, nie powinno więc być wielu spraw spornych.
Jestem pewny tego, że roszczeń pacjentów będzie wiele. Lekarzom zaleca się udzielanie teleporad wtedy, gdy nie ma konieczności odbycia wizyty stacjonarnej. To enigmatyczne sformułowanie. Trudno bowiem na podstawie samego wywiadu, czyli rozmowy, ustalić lekarzowi stan zdrowia pacjenta. Wiadomo, gdy ktoś ma złamaną nogę – sprawa jest prosta. Ale gdy ktoś ma objawy np. w postaci bólu głowy lub brzucha? Ból brzucha może wynikać z nadużycia alkoholu, niestrawności, ale może być również objawem tętniaka aorty brzusznej czy zawału mięśnia sercowego. Ból głowy? To może być kac, efekt niewłaściwego przyjęcia leków, ale też udaru.
Powiedzmy sobie szczerze: obecnie w wielu sytuacjach nie będzie się dało zbadać pacjenta. Zarazem, z uwagi na stan epidemii, niemożliwe jest odsyłanie każdego pacjenta z bolącą głową lub brzuchem do przychodni. A nie można wykluczać, że ten powszechny dla mniej dotkliwych schorzeń objaw jest związany z czymś poważniejszym. Lekarze więc niejako są postawieni pod ścianą. Z jednej strony mówi się im, by udzielali jak najwięcej teleporad, a z drugiej – odpowiedzialność za niezdiagnozowanie pacjenta w sytuacji, gdy postawienie diagnozy jest skrajnie utrudnione, spoczywa nadal na lekarzu. Dlatego tak ważna jest możliwość zajrzenia w dokumentację medyczną choćby po kilku latach.
Z tego, co pan mówi, wynika, że w zasadzie najbezpieczniej byłoby w ogóle nie udzielać teleporad.
W świetle obowiązujących przepisów rzetelnie postępujący lekarz powinien niemal każdemu pacjentowi zalecać wizytę stacjonarną. Dla bezpieczeństwa i swojego, i podmiotu leczniczego, na rzecz którego pracuje. Jednocześnie potrzeba rozwoju wykorzystywania teleporad wydaje się oczywista. Należałoby więc zmienić przepisy.
Jak?
Zdecydowanie najkorzystniejsze dla pacjentów byłoby rozwiązanie przewidujące 30 dni na zgłoszenie ewentualnych roszczeń, czyli tyle, ile według obecnych przepisów trzeba przetrzymywać kartę teleporady. Pacjenci mieliby możliwość zgłoszenia roszczeń, w których skutek błędu lekarskiego byłby ewidentny, bo on się szybko ujawnił. A lekarze nie baliby się udzielać pacjentom teleporad. Wiedzieliby, że po 30 dniach nie ma roszczeń.
Gdyby jednak ustawodawca nie chciał dokonać zmian, to jakie jest inne rozwiązanie?
Po pierwsze, karty teleporad powinny być przechowywane tak, jak każda inna dokumentacja medyczna – latami, a nie przez zaledwie 30 dni. To prosta korekta, nikomu nieszkodząca. Po drugie, warto rozważyć uchylenie odpowiedzialności karnej lekarzy za świadczenie teleporad. Zdaję sobie sprawę, że w jednym przypadku na sto, może w jednym na dwieście mogą zdarzyć się błędne diagnozy. Ale nie sposób mówić tu o błędzie lekarskim, skoro lekarz jest pozbawiony możliwości przeprowadzenia badania fizykalnego, a dzwoniący pacjent zdaje sobie z tego sprawę i akceptuje ryzyko. I stajemy przed wyborem: czy godzimy się zaakceptować to, że jedna na kilkaset osób zostanie pozbawiona możliwości oskarżenia lekarza, czy mamy system teleporad, których lekarze – z troski o własne bezpieczeństwo – nie będą chcieli udzielać. Jeśli nie będzie zmiany przepisów w tym zakresie, to doprowadzimy do tego, że lekarze będą albo każdego pacjenta zapraszać na wizytę stacjonarną, narażając go na ryzyko zakażenia, albo nie będą udzielać teleporad. Widać, w którą stronę to zmierza. Pacjenci już sygnalizują na różnego rodzaju forach, że są problemy z uzyskaniem teleporady. A lekarze mi sygnalizują, że się boją.
Uważam więc, że sam pomysł ustawodawcy na wprowadzenie i upowszechnienie teleporad jest znakomity, niemniej szczegóły wymagają dopracowania.