348 mln zł dla 373 szpitali – to dodatkowe środki, które mają trafić do nich jeszcze we wrześniu, ale z wyrównaniem od 1 stycznia. Średnio na jedną placówkę przypada ok. milion złotych, dlatego ten niespodziany zastrzyk finansowy został ochrzczony już mianem: „milion plus”.
Pieniądze przeznaczone są dla podmiotów I i II stopnia zabezpieczenia w ramach sieci szpitali, z których dużą część stanowią placówki powiatowe. Są to dodatkowe pieniądze w stosunku do tego, co planowane było w budżecie NFZ. Jak przypomniał na wczorajszej konferencji prasowej minister zdrowia Łukasz Szumowski, w sumie w tym roku do szpitali skierowano ponad 800 mln zł więcej, niż pierwotnie planowano. Wzrost w skali roku wynosi tym samym 9 proc.
Ryczałt dla placówek I stopnia wrośnie o 4 proc., dla tych II stopnia – o 3 proc. (przez wprowadzenie współczynnika korygującego 1,04 i 1,03). Większość z nich dostanie od 0,5 mln zł do 1,5 mln zł – proporcjonalnie do wysokości ryczałtu. W przypadku największych podmiotów będzie to prawie 3,4 mln zł, z kolei najmniejsze otrzymają po ok. 50 tys. zł.
Dodatkowe środki przeznaczone zostaną także na wzrost wyceny 34 świadczeń wysokospecjalistycznych, które realizowane są przede wszystkim w ośrodkach referencyjnych (szpitalach klinicznych i instytutach badawczych). Przykładem takich procedur są kompleksowe zabiegi w zaćmie i jaskrze czy kompleksowa opieka nad pacjentem w oddziale udarowym.

Ile naprawdę potrzeba?

Wczoraj, poza spotkaniem w MZ, zorganizowano konferencje we wszystkich regionach. Każde z województw chwaliło się, o ile wzrosną budżety przeznaczone dla szpitali położonych na ich terenie. Zaproszeni na nie dyrektorzy potwierdzali, że to dla nich duża ulga i szansa na odzyskanie stabilności finansowej, która została poważnie zachwiana – najpierw przez wprowadzenie sieci szpitali, potem porozumienia płacowe zawierane na szczeblu centralnym z różnymi grupami zawodowymi. Słychać jednak głosy, że to stanowczo za mało. Tym bardziej że ostatnie zapowiedzi podwyższenia płacy minimalnej oznaczają kolejne wyzwania finansowe, którym sprostać będą musieli dyrektorzy.
Tymczasem coraz częściej pojawiają się pytania, dlaczego resort wciąż nie opublikował zbiorczych danych o zadłużeniu szpitali. Padły one także na wczorajszej konferencji w ministerstwie. Zwykle były publikowane raz na kwartał, teraz dostępne są jedynie dane o zadłużeniu na koniec zeszłego roku. Minister przekonywał, że w tych informacjach trzeba uwzględnić ostatnie zmiany finansowania. Na argument, że wcześniej były one podawane regularnie, odpowiadał, że nigdy dotąd nie było tak dynamicznych wzrostów w ciągu roku.
Własne wyliczenia mają w przyszłym tygodniu przedstawić Związek Powiatów Polskich oraz Ogólnopolski Związek Pracodawców Szpitali Powiatowych.

Będą środki na podwyżki

Minister Szumowski przekonuje, że w tej kadencji jego resort inwestuje w kadry. Bez tego, jak podkreśla, wkrótce by ich zabrakło, co zagroziłoby bezpieczeństwu pacjentów. Także dodatkowe pieniądze przekazywane szpitalom są tego typu inwestycją. Pozwolą na wypłacenie podwyżek tym grupom pracowników, które się ich jeszcze nie doczekały. Mowa o części fizjoterapeutów, diagnostów laboratoryjnych oraz przedstawicielach innych zawodów medycznych. Wiceminister Janusz Cieszyński zapewnił, że NFZ będzie kontrolował, czy środki te są wypłacane w sposób zgodny z zawartymi przez resort porozumieniami.
W kolejnej kadencji będą także inwestycje w rozwój infrastruktury – zadeklarował minister, odnosząc się do zapowiedzi, jakie padły na weekendowej konwencji PiS, że powstanie fundusz inwestycyjny przeznaczony dla szpitali (na początek ma to być 2 mld zł; ma ruszyć w przyszłym roku). Jak tłumaczył, szpitale nie mogą przeznaczać środków, które otrzymują od NFZ, na modernizację. Muszą sięgać po inne pieniądze – ze specjalnych funduszy albo od właścicieli. W przypadku szpitali powiatowych sytuacja jest najtrudniejsza, bo mniejsze regiony dysponują znacznie mniejszymi środkami niż np. samorząd województwa. To głównie z myślą o nich wprowadzony będzie ten mechanizm.