Najwyższa Izba Kontroli zapowiada, że sprawdzi m.in. wybrane Szpitalne Odziały Ratunkowe w pięciu województwach oraz stacje pogotowia ratunkowego.

Efektem kontroli Izby ma być odpowiedź na pytanie, czy polski system ratownictwa umożliwia sprawne i skuteczne rozpoznanie stanu zdrowia oraz kondycji pacjentów zgłaszających się na SOR-y i zajęcie się tymi, którzy wymagają natychmiastowej pomocy.

NIK poinformowała w czwartek, że zaplanowała kontrolę w odpowiedzi na docierające do Izby sygnały, że ratowników jest za mało, są przemęczeni i nie mają szans sprostać wszystkim obowiązkom. Kontrola ruszy w drugiej połowie roku. Obecnie trwają przygotowania do rozpoczęcia procedury.

Kontrola – jak podaje NIK - ma przede wszystkim dać odpowiedź na pytanie, czy system ratownictwa medycznego zapewnia sprawne podejmowanie działań medycznych wobec osób w stanie nagłego zagrożenia zdrowotnego. Kontrolerzy sprawdzą także, czy system powiadomienia ratunkowego umożliwia prawidłowe rozpoznanie sytuacji oraz szybkie dotarcie zespołów ratownictwa medycznego na miejsce zdarzenia oraz czy jednostki systemu ratownictwa medycznego dysponują odpowiednią kadrą oraz wyposażeniem i czy jest ono wykorzystywane zgodnie z przeznaczeniem.

Projekt planu kontroli zakłada także zbadanie, czy środki finansowe przeznaczone na realizację zadań związanych z organizacją i funkcjonowaniem ratownictwa medycznego są wydatkowane zgodnie z przeznaczeniem.

Rozpoczęcie kontroli planowane jest w drugim półroczu tego roku. Kontrola obejmie: pięciu wojewodów (kujawsko-pomorski, lubelski, mazowiecki, lubuski, zachodniopomorski) odpowiedzialnych za planowanie, organizowanie, koordynowanie systemu oraz nadzór nad systemem na terenie województwa. Kontrola dotyczyć będzie też wybranych szpitalnych oddziałów oraz stacje pogotowia ratunkowego, w tym Lotnicze Pogotowie Ratunkowe oraz oddziały wojewódzkie Narodowego Funduszu Zdrowia.

NIK podnosi, że już kilka lat temu kontrolowała funkcjonowanie szpitalnych oddziałów ratunkowych. "Ustalenia z 2011 r. pozostały aktualne do dzisiaj. Kontrolerzy ustalili wówczas, że SOR-y udzielały świadczeń zdrowotnych również osobom, które nie znajdowały się w stanie nagłego zagrożenia zdrowotnego, a więc nie kwalifikowały się do takiej formy pomocy, co stanowiło naruszenie obowiązujących przepisów" – wskazała Izba.

Jak podaje, w poszczególnych kontrolowanych szpitalach takie osoby stanowiły szacunkowo od 30 do 80 proc. zgłaszających się. "Sytuacja ta stwarzała zagrożenie dla pacjentów, którzy faktycznie potrzebują pomocy ze strony SOR. W ocenie NIK była ona konsekwencją ograniczonej dostępności ambulatoryjnej opieki zdrowotnej oraz braku skutecznego mechanizmu pozwalającego na ograniczenie świadczeń dla osób, które nie znajdowały się w stanie zagrożenia zdrowotnego. Osobom tym powinny być udzielone świadczenia w ramach podstawowej opieki zdrowotnej, poradni specjalistycznych lub nocnej i świątecznej pomocy doraźnej" – podała NIK.

NIK przypomina, że apelowała wówczas o ograniczenie wykorzystywania SOR do celów niezwiązanych z ratownictwem medycznym i wskazywała, że realizacja tego postulatu uzależniona jest od zmian systemowych poprawiających organizację i funkcjonowanie ambulatoryjnej opieki zdrowotnej. Ponadto, w ocenie NIK, doraźną poprawę sytuacji mogły przynieść działania doraźne, na poziomie poszczególnych szpitali, podejmowane przez ich kierowników. Niezbędnym ich elementem powinien być sprawny system selekcji pacjentów w ramach samego oddziału pozwalający na natychmiastowe udzielenie pomocy osobom w stanie nagłego zagrożenia zdrowotnego i sprawne wyodrębnienie grupy osób, którym stan zdrowia pozwala na oczekiwanie na taką pomoc.

"Jak pokazują ostatnie przykłady z terenu Śląska, system takiej selekcji w niektórych placówkach nie działa prawidłowo" – zauważa NIK.

Media informowały w ostatnich tygodniach m.in. o przypadku zgonu 39-latka po wielogodzinnym pobycie na izbie przyjęć Sosnowieckiego Szpitala Miejskiego. Pisały też o sprawie 20-letniej pacjentki w Szpitalu Powiatowym w Zawierciu, która została przeniesiona z SOR-u na pododdział udarowy dopiero wtedy, gdy jej stan bardzo się pogorszył. Media donosiły też m.in. o przypadku 86-letniej kobiety, która w ciężkim stanie, po napadzie padaczkowym, trafiła do Izby Przyjęć Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego nr 4 w Bytomiu i według rodziny spadła ze szpitalnego łóżka i leżała niezauważona przez kilka godzin. W Zagłębiowskim Centrum Onkologii w Dąbrowie Górniczej z kolei pacjentka izby przyjęć miała z kolei nie otrzymać pomocy, choć zwijała się z bólu, a w końcu zemdlała.

Ministerstwo Zdrowia zapowiedziało, że od 1 października w największych szpitalnych oddziałach ratunkowych w kraju, które obsługują zdecydowaną większość pacjentów trafiających na SOR, obowiązkowo stosowany ma być triaż, czyli segregacja medyczna pacjentów. We wszystkich oddziałach NFZ prowadzone będą szkolenia z triażu dla lekarzy, ratowników i personelu z SOR-ów. W szpitalach, w których doszło do sytuacji opisywanych w mediach prowadzone są kontrole NFZ.