Młodzi lekarze zyskają możliwość wyboru trzech specjalizacji oraz kilka miejsc w całym kraju, w których będą mogli je realizować. Nie zmieni się propozycja wzrostu wynagrodzeń.
Młodzi lekarze zyskają możliwość wyboru trzech specjalizacji oraz kilka miejsc w całym kraju, w których będą mogli je realizować. Nie zmieni się propozycja wzrostu wynagrodzeń.
Ministerstwo Zdrowia zamierza uelastycznić system kształcenia rezydentów. Obecnie młody lekarz, który chce, aby państwo zapłaciło mu za dalszy etap nauki zawodu, musi wybrać konkretną specjalizację i województwo, w którym chciałby ją realizować. Liczba miejsc jest ograniczona – dostają się tylko najlepsi. Jeżeli z powodu dużej konkurencji kandydat nie zostanie przyjęty w danym ośrodku, nie może aplikować do tego, w którym są jeszcze wolne miejsca. Młodzi lekarze postulowali zmianę tych zasad od kilku lat. Ministerstwo Zdrowia proponuje, żeby adept zawodu mógł wskazać trzy specjalizacje: pierwszą, na której najbardziej mu zależy, oraz dwie kolejne, które mógłby realizować, jeżeli nie dostanie się na dyscyplinę pierwszego wyboru. Ponadto będzie miał możliwość aplikować do ośrodków w całym kraju. – Jeśli nie dostanie się w wybranym szpitalu, to może wskazać inną placówkę niekoniecznie w tym samym województwie – tłumaczy w rozmowie z DGP Marek Tombarkiewicz, wiceminister zdrowia.
Proponowane rozwiązania znajdą się w projekcie nowelizacji ustawy o zawodzie lekarza i lekarza dentysty (który lada moment trafi do konsultacji).
Długie oczekiwanie
Samorząd lekarski uważa, że takie zmiany powinny być wprowadzone już dawno temu. – Obecny system to ruletka: lekarz, który źle wybrał, tracił szansę na miejsce rezydenckie w danym rozdaniu – tłumaczy Romuald Krajewski, wiceszef Naczelnej Izby Lekarskiej. Jego zdaniem nowe zasady nie rozwiążą jednak całego problemu. Część lekarzy nadal nie będzie mieć szansy na opłacane przez państwo kształcenie w wymarzonej dla siebie specjalizacji.
– Dodanie dwóch kolejnych specjalności będzie pomocne, jeśli komuś zależy na pracy jako rezydent i faktycznie bierze pod uwagę kilka specjalizacji – mówi Maria Kłosińska, przedstawicielka rezydentów. Podkreśla jednak, że nie jest to rozwiązanie idealne. W szczególności chodzi o te osoby, którym bardzo zależy na konkretnej specjalizacji, np. ortopedii, a w nowym systemie zostaną np. lekarzami rodzinnymi, bo na tę wymarzoną rezydenturę się nie dostaną.
– Mówimy przecież o zawodzie na całe życie, o wykształceniu, które kosztuje wiele zarówno podatników, jak i samego lekarza – dodaje Kłosińska.
Jej zdaniem większe znaczenie może mieć w praktyce druga propozycja, czyli ta dotycząca wyboru miejsc w obrębie tej samej specjalizacji w całej Polsce. Jak zawsze diabeł tkwi jednak w szczegółach.
– Pojawia się pytanie, kto i w jaki sposób nadzorowałby przyznanie rezydentur, bo do tej pory robiono to „ręcznie”. Ale jeżeli byłby to proces zinformatyzowany, sprawiedliwy i niepowodujący pomyłek w przyznawaniu miejsc, to zapewne wielu osobom pomógłby w rozpoczęciu specjalizacji, w której chcą przepracować całe życie – przyznaje przedstawicielka rezydentów.
Potwierdzona zdolność
Ministerstwo chce też, aby lekarz mógł udowodnić np. umiejętność wykonywania gastroskopii (bez konieczności realizowania specjalizacji). – Chcemy w ten sposób potwierdzać uprawnienia lekarzy zajmujących się wąskimi specjalnościami. Na przykład lekarz internista, który umie robić gastroskopię, mógłby otrzymać certyfikat tej umiejętności – tłumaczy Marek Tombarkiewicz.
Na pierwszy ogień miałoby zostać wprowadzonych kilka najpotrzebniejszych i najbardziej popularnych umiejętności: kolonoskopia, gastroskopia, bronchoskopia, kardiografia dziecięca oraz intensywna terapia kardiologiczna, neurologiczna i pulmonologiczna. A przede wszystkim medycyna bólu. – Studia podyplomowe w tym zakresie funkcjonują już od 10 lat. Teraz lekarze mogliby otrzymać państwowe potwierdzenie takiej umiejętności – mówi wiceminister zdrowia.
Liczy, że pierwsi medycy uzyskaliby je w połowie 2019 r. Kształcenie miałoby trwać maksymalnie dwa lata. Taka propozycja spełnia postulaty samorządu lekarskiego. – Walczyliśmy o nią od lat – mówi Romuald Krajewski.
Wskazuje, że takie rozwiązanie poszerza zakres opieki medycznej świadczonej przez lekarzy i zapobiega fragmentaryzacji umiejętności. Na przykład pacjent z problemami gastrologicznymi będzie pod opieką jednego medyka, a nie dwóch (internisty i gastrologa).
– Jednak nie powinno się wprowadzać przepisów, które uzależniałyby możliwość wykonywania różnego rodzaju badań od posiadania potwierdzonych państwowo umiejętności – dodaje Krajewski.
Płace bez zmian
Pomimo realizacji niektórych postulatów środowisko młodych lekarzy nadal protestuje. Ministerstwo Zdrowia nie spełniło bowiem żądań dotyczących wynagrodzeń. W omawianym projekcie znajdą się postanowienia dotyczące płac, ale mają być one identyczne z wynagrodzeniem minimalnym zaproponowanym w tym roku przez resort zdrowia. To nie satysfakcjonuje młodych lekarzy. Chcieliby, aby rezydent minimalnie zarabiał dwukrotność średniej krajowej, a specjalista – trzykrotność.
Chcą również zwiększenia nakładów na służbę zdrowia do 6,8 proc. PKB w 2021 r. (MZ deklaruje zwiększenie nakładów do 6 proc. w 2025 r.). Dlatego kontynuują protest, który zaczęli w październiku. Wypowiadają klauzulę opt-out umożliwiające im pracę powyżej 48 godzin tygodniowo. W ten sposób chcą pokazać, że lekarzy jest za mało. Protest może w niektórych szpitalach powodować braki kadrowe.
Ustawa wprowadzająca nowe rozwiązania jeszcze w tym roku ma trafić do konsultacji.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama