6.8 proc. PKB do 2023 r., pacjent w centrum systemu oraz powołanie zespołu przy kancelarii premiera, który będzie wyznaczał i nadzorował realizację mierzalnych celów. Takie poprawki do rządowego projektu ustawy o wzroście nakładów na ochronę zdrowia przygotowały organizacje pacjentów. W czwartek Sejm rozpocznie prace nad projektem ustawy.



To propozycje niemal czterdziestu organizacji. Ich zdaniem wzrost nakładów do 2025 r. w wysokości 6 proc. to za mało. Uważają, że powinno być to 6,8 proc. i to do 2023 r., czyli do końca kolejnej kadencji parlamentu.
To termin realistyczny z punktu widzenia bezpieczeństwa finansów publicznych, który umożliwia zaciągnięcie politycznego zobowiązania przez wszystkie ugrupowania – tłumaczy Wojciech Wiśniewski z organizacji pacjentów.
– Dobrze, że mówi się o wzroście nakładów na zdrowie, ale to za mało – podkreśla Maria Libura z Centrum Analiz Klubu Jagiellońskiego. Jej zdaniem dodatkowe pieniądze powinny wpadać do systemu, który jest dobrze zorganizowany. A teraz tak nie jest.
– Jeżeli więc model się nie zmieni, to będzie to prowizoryczne rozwiązanie – twierdzi Libura. Uważa, że wszystkie zmiany w ochronie zdrowia powinny być obowiązkowo oceniane pod kątem wpływu, jaki będą miały na sytuację indywidualnego pacjenta. Ich autorzy powinni również określać, jaki efekt zdrowotny zostanie osiągnięty dla całej populacji.
Organizacje pacjenckie postulują m.in. wprowadzenie publicznego systemu informacji o jakości, skuteczności i bezpieczeństwie leczenia oraz opinii pacjentów o poszczególnych placówkach publicznych. Ale także prowadzenie publicznego rejestru niepożądanych zdarzeń medycznych, wprowadzenie opieki kompleksowej i skoordynowanej (m.in. tak, aby działała sprawna komunikacja między różnymi specjalistami opiekującymi się tym samym pacjentem) czy określanie limitu czasu oczekiwania na leczenie.
Kolejnym postulatem jest prowadzenie transparentnej kontroli wydatków – miałby nad tym czuwać specjalny zespół w KPRM. Jego zadaniem miałoby być również przygotowanie sprawozdań z realizacji zadań rządu, przekazywanych Sejmowi każdego roku.
Również przedstawiciele pracodawców uważają, że wysokość nakładów proponowana przez ministra zdrowia jest niewystarczająca. Podobnie jak reprezentanci pacjentów, ale także zgodnie z postulatami młodych lekarzy (którzy jeszcze do niedawna prowadzili strajk w tej sprawie), domagają się, aby 6,8 proc. PKB był wprowadzony w ciągu trzech lat.
Jak podkreśla Andrzej Mądrala z Pracodawców RP, to pieniądze, które powinny być przeznaczone na zmniejszenie kolejek oraz podwyżki pensji dla personelu medycznego.
W czwartek Sejm ma się zająć projektem zaproponowanym przez ministra zdrowia. Zakłada on wzrost dodatkowych nakładów na zdrowie do 2027 r. o ponad 500 mld zł – dzięki temu od 2025 r. nakłady na zdrowie będą wynosić 6 proc. PKB. Środki miałyby być co roku coraz wyższe – w przyszłym o 3,7 mld zł, w 2021 r. o ok. 35 mld zł, a w 2027 r. o 105 mld zł. Dodatkowe pieniądze miałyby być przeznaczone przede wszystkim na sfinansowanie tego leczenia, na które są w danym roku największe wydatki.
– Pytanie, skąd będą pieniądze? Jak będą rozdzielane i na co – zastanawia się jeden z pracowników instytucji podległej MZ. I wskazuje, że środki, które obiecuje rząd jeszcze w tej kadencji, to kilkanaście miliardów. – To niewiele – przekonuje nasz rozmówca.
Jak przyznaje MZ w uzasadnieniu do projektu – obecnie w systemie jest „dziura” w wysokości 30 mld zł. To kwota, która jest potrzebna do realnego polepszenia sytuacji pacjentów.