Kto chce wysłać dziecko bezpłatnie do dentysty, powinien przenieść się na Lubelszczyznę. Tam jest najwięcej szkolnych gabinetów stomatologicznych.
Kto chce wysłać dziecko bezpłatnie do dentysty, powinien przenieść się na Lubelszczyznę. Tam jest najwięcej szkolnych gabinetów stomatologicznych.
W szkołach woj. lubelskiego działają 164 gabinety dentystyczne, na Mazowszu 16, na Śląsku dwa, a w woj. podlaskim ani jednego. Efekty? Z badań Ministerstwa Zdrowia wynika, że to w lubelskim jest najmniej dzieci, szczególnie najmłodszych, z zepsutymi zębami. Co drugie z nich – to najwyższy odsetek w kraju – korzysta też z opieki stomatologa finansowanego przez NFZ. Średnia dla wszystkich województw wznosi zaledwie 30 proc.
Zakładanie gabinetów dentystycznych w szkołach to samodzielna inicjatywa lubelskiego oddziału NFZ i urzędu miasta Lublin dofinansowującego leczenie, którego nie opłaca fundusz. Resort zdrowia nie ułatwia sprawy. Kryteria, które trzeba spełnić, aby otrzymać finansowanie z funduszu, są tak sformułowane, że szkolne gabinety przegrywają wyścig o pieniądze z innymi placówkami.
– Dodatkowe punkty można otrzymać m.in. za posiadanie rentgena, za wykonywanie specjalistycznych zabiegów czy współpracę z ortodontą. W gabinetach szkolnych nastawionych na profilaktykę oraz uzupełnianie ubytków nie robimy takich rzeczy, więc jesteśmy na gorszej pozycji – mówi Agnieszka Surdyka, stomatolożka, która ma gabinety w 14 lublińskich szkołach.
W 2015 r. (po 10 latach lobbowania) udało się wprowadzić 20 punktów za to, że gabinet działa „w miejscu nauczania i wychowania”. To wzmocniło pozycję szkolnych dentystów w wyścigu po pieniądze z NFZ – na parę miesięcy. Potem resort zdrowia zmniejszył punktację za prowadzenie gabinetu w szkole do 2 pkt. – I niektórzy dentyści stracili kontrakty w szkołach – dodaje Surdyka.
Kolejną przeszkodą jest brak przepisów pozwalających na leczenie dziecka bez obecności jego opiekunów. W lubelskim rozwiązano to kompleksowo: najpierw rodzice podpisują zgody na przegląd zębów dzieci, a potem, gdy trzeba wstawić plombę, podpisują „spersonalizowane zgody”. – 80 proc. uczniów, u których wykrywamy ubytki, jest leczonych – mówi dentystka.
Resort zdrowia zapowiada, że przygotowuje ustawę o medycynie szkolnej, która rozwiąże te problemy. Chce, żeby do szkół wróciły gabinety dentystyczne, więc zamierza ułatwić ich finansowanie i usunąć niejasności prawne tak, by dzieci mogły mieć wykonywane zabiegi bez obecności opiekunów. Projekt ma być gotowy jeszcze w tym roku.
– Na razie udała się jedna rzecz – od lipca NFZ zwiększył o 30 proc. wyceny wszystkich zabiegów stomatologicznych dla dzieci. Do tej pory ich leczenie było dla wielu placówek nieopłacalne – przyznaje prof. Dorota Olczak-Kowalczyk, konsultant krajowy ds. stomatologii dziecięcej. Jej zdaniem nawet jeśli dentyści wrócą do szkół, trzeba będzie pomyśleć o jeszcze młodszych dzieciach: obecnie u przedszkolaków leczymy tylko 6 proc. zepsutych zębów.
– Trzeba działać szybko – mówi prof. Olczak-Kowalczyk. W 2012 r. aż 80 proc. 12-latków miała próchnicę, a w minionym roku już 85 proc. W grupie 7-latków ubytki ma 89 proc. dzieci. To jedne z najwyższych wskaźników w Europie.
Dalszy ciąg materiału pod wideo
Powiązane
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama